Rozdział 16

14.2K 337 2
                                    

Matteo stał odwrócony plecami i zapinał białą koszulę. Moją uwagę przykuł ogromny tatuaż lwa na plecach. Arcydzieło. Jego mięśnie napinały się pod każdym najmniejszym ruchem, a ja stałam jak taki słup soli.

- Usiądź, zaraz podam jedzenie, nie stój tak. – spojrzałam do góry, ale dalej stał odwrócony.

- Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem. – teraz dopiero się odwrócił.

- Maleństwo, urodziłem się w okrutnej mafijnej rodzinie. Uwierz, że nie chciałabyś wiedzieć, jak się tego nauczyłem.

- Nie chce.

- Tak myślałem. – zapiął resztę guzików i włożył w kremowe spodnie. Obłęd. Zajęłam jedno z krzeseł i po chwili pojawił się obok mnie Matt. Nalał mi wina, a jego perfumy dotarły do moich nozdrzy. Boże.

Doskonale wiedział jak na mnie działał i to umiejętnie wykorzystywał. Nie wiem, czy chciał mi coś tym udowodnić, czy po prostu miał taki kaprys. Postawił przede mną przepięknie pachnącą pizzę. Byłam w wielkim szoku.

- Sam ją zrobiłeś? – wskazałam palcem na talerz.

- Oczywiście. – zaśmiał się, ale ja nie widziałam w tym nic śmiesznego. Wzięłam do ręki jeden kawałek i włożyłam do buzi. Rozpłynęłam się.

- Mmm. – mruczałam jak kotka, ale to serio było przepyszne.

- Nie rób tak.

- Dlaczego?

- Bo się nie opanuje. – patrzał na mnie poważnie, a ja miałam ochotę go trochę podenerwować.

- Kto nauczył Cię gotować?

- Mama. Zawsze uważała, że powinniśmy umieć gotować, sprzątać i prać. Chciała, żebyśmy pomimo swoich pieniędzy i władzy, byli dobrymi ludzi jakkolwiek to brzmi.

- Udało jej się. – uśmiechnął się i też zaczął jeść. Niebo w gębie. Popijałam winem i co jakiś czas przyłapywałam go na patrzeniu się na mnie. – Jestem brudna? – przyglądał mi się z zmrużonymi oczami.

- Nie.

- Dlaczego mi się przyglądasz?

- Wyglądasz na szczęśliwą.

- Bo jestem.

- Dałem Ci tylko jedzenie. – parsknął śmiechem.

- Aż jedzenie. Poza tym nie jestem wymagająca. Kocham jeść.

- Niespotykane w moim świecie.

- Źle szukasz.

- Być może. – pokiwał głową.

- Jakie plany mamy na jutro?

- Spotykamy się z przedstawicielami i musimy dogadać wszystkie szczegóły. Pojutrze pojedziemy wszystkie wymierzyć, a wieczorem na bankiet.

- Jaki bankiet?

- Informując oficjalnie, że to my jesteśmy zwycięzcami przetargu. – uśmiechnął się szeroko i napił wina.

- Rewelacyjnie. Nienawidzę takich rzeczy.

- Jeśli chcesz być cenionym architektem musisz brać udział w takim czymś.

- Nie mam w co się ubrać. Mogłeś mnie jakoś uprzedzić.

- Pojedziemy jutro popołudniu i sobie coś wybierzesz.

- Dobrze.

- Idź już spać, żebyś była wypoczęta. – rozsiadł się wygodnie, a mi przyszedł ryzykowny pomysł do głowy.

- Ty nie idziesz? – wstałam z miejsca.

- Nie mam na razie jakoś ochoty.

- Dobranoc.

- Dobranoc.

Byłam już prawie na schodach, gdy odwróciłam się jeszcze w jego stronę.

- Matteo? – podniósł na mnie wzrok.

- Hm?

- Pomyślałam sobie, bo powiedziałeś ostatnio, że tylko przy mnie udaje Ci się zasnąć. Jeśli chcesz się wyspać to zapraszam. – uśmiechnęłam się, ale on nic nie odpowiedział, tylko się przyglądał. Uznałam to jako odmowę, więc weszłam na górę. Wykąpana, ubrałam się w moją ulubioną bordową piżamę, która składała się z krótkich spodenek zakończonych koronką i długiej bluzki. Rozczesałam umyte włosy i weszłam do sypialni. Położyłam się do łóżka, bo byłam strasznie zmęczona. Usłyszałam otwierane drzwi, a po chwili szept.

- Śpisz?

- Nie. – odwróciłam się do niego. Stał już wykąpany w siwych dresach i białej bluzce.

- Twoja propozycja nadal aktualna?

- Jasne. Chodź. – zrobiłam mu miejsce, on podszedł do łóżka, ściągnął koszulkę ukazując przy tym te cholerne tatuaże, od których moja wyobraźnia zaczęła działać. Wsunął się pod kołdrę, a jego ciepło uderzyło we mnie. Boże to będzie katorga.

- Odbiło mi – mruknął i złapał mnie w pasie po czym przysunął do siebie. Moje ciało idealnie wtopiło się w jego.

- To Ty robisz? – spojrzałam na niego, po przewróciłam się na brzuch. Spojrzał mi głęboko w oczy.

- Sam nie wiem. – uśmiechnęłam się delikatnie i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Pachniał żelem pod prysznic. – Wiesz, że nie powinna taka sytuacja mieć miejsca.

- Wiem, więc dlaczego tutaj jesteś?

- Potrzebuje snu. – mruknął po chwili.

- Tylko?

- Tak mądralo. – zaśmiał się i przytulił mnie mocniej. Było to tak cudowne uczucie. Poczułam pocałunek w głowę, przez co uśmiechnęłam się delikatnie. Usłyszałam jego miarowy oddech. Usnął. Postanowiłam trochę zaryzykować i zarzuciłam jedną nogę na niego. Przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej. – Sprytne panno Moretti. – podniosłam na niego wzrok i patrzył prosto na mnie, uśmiechając szeroko.

Speszona chciałam zabrać nogę, ale przytrzymał ją na miejscu. Przerzucił mnie tak, że leżałam teraz na nim. Stykaliśmy się teraz nosami.

- Ciężko jest się przy Tobie opanować. Nie chce na Ciebie naciskać.

Nie dałam mu nic więcej powiedzieć, złożyłam pocałunek na jego ustach. Nie trwała nawet sekunda jak go oddał. Położył jedną dłoń na moich plecach, a drugą na policzku. Całował tak delikatnie i spokojnie. Jego język tańczył powolny taniec z moim. Smakował winem i nim. Poczułam jego dłoń pod bluzką i to starczyło, żebym się od niego oderwała. Podniosłam się do siadu i spojrzałam na niego.

- Zrobiłem Ci coś złego?

- Nie. Po prostu nie jestem gotowa. – pokiwał głową i ściągnął mnie z siebie, po czym położył obok.

- Mamy czas. – znowu przytulił mnie do siebie.

Więcej nic mi już nie było trzeba. Cudownie było go całować, ale strach przybrał na sile. Czuje się bezradna, ale inaczej nie potrafię. Wtuliłam się w niego i usnęłam.

Matteo.

Nigdy nie obudziłem się przy jakiejkolwiek kobiecie. Cudowne uczucie. Patrzyłem jak słodko śpi sobie w moich ramionach. Dalej nie umiałem odpowiedzieć sobie na pytanie co ona ma takiego w sobie. Miałem właśnie ściągnąć ją z siebie, kiedy otworzyła oczy. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła leniwie.

- Dzień dobry Maleństwo.

- Dzień dobry.

- Która godzina?

- Szósta.

- Ty jeszcze w łóżku?

- Jakoś nie miałem serca Cię szybciej budzić.

- No proszę Pan Giannelli coraz częściej pokazuje serce. – uśmiech wdarł mi się na usta.

- Korzystaj, bo to się nigdy nie zdarza.

- Oczywiście proszę Pana.

- Wstawaj i się ogarnij. Podjedziemy na jakieś śniadanie.

- Mogę coś zrobić.

- Nie musisz.

- Ale chcę. Ubiorę się później. Teraz pójdę zrobić śniadanie. – Wstała z łóżka i wyciągnęła z walizki czarną bluzę przez głowę, po czym założyła na siebie. Nie zostało mi nic jak iść za nią. Wstałem i założyłem bluzkę i zszedłem na dół. Zaczęła mieszać coś w misce. Gdy zaczęła wylewać na patelnie porcjami, obstawiłem, że to naleśniki. Odnalazła się w tej kuchni idealnie. Każdy jej ruch był płynny i przemyślany. Postawiła po chwili przede mną talerz z mnóstwem placków. Wyciągnęła z szafki syrop klonowy i dżem oraz talerze i sztućce.

- Smacznego. – powiedziała siadając na miejscu.

- Smacznego – odpowiedziałem.
Wziąłem pierwszy gryz do buzi i się rozpłynąłem. Pamiętam jak ostatnio na wyjeździe robiła nam obiad. Umiała gotować.

- Dziękuję było przepyszne. Idź się szykować, ja pozmywam.

- Pomogę Ci.

- Idź. – mruknąłem, ale na szczęście zrozumiała. Nie mogłem dalej patrzeć na te jej seksowne odkryte nogi, bo bym zwariował. Musiałem zostać chwile sam.

Isabella.

Musiałam wybrać coś eleganckiego. Założyłam białą obcisłą sukienkę z rozcięciem z tyłu i złotym paskiem w tali. Była na krótki rękaw więc dobrałam jeszcze granatową marynarkę ze złotymi guzikami. Dylemat miałam nad butami, bo białe albo czarne. Ostatecznie postawiłam na pierwsze i dopełniłam wszystko srebrnym zegarkiem. Pomalowałam się delikatnie i polokowałam włosy. Gotowa zeszłam na dół, gdzie na kanapie czekał już na mnie Matteo, tradycyjnie ubrany na czarno. Spojrzał na mnie i zmierzył od góry do dołu. Po czym jego lewy kącik ust wygiął się w cwaniackim uśmieszku.

- Pięknie wyglądasz

- Dziękuję. Czyli może być? Nie chciałam przesadzić.

- Jest idealnie.

Ruszyliśmy do samochodu, a jego dłoń spoczęła na dole moich pleców, powodując przyjemne dreszcze. Otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść.

All I Wanted Was You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz