Rozdział 18

13.7K 348 10
                                    

Wjechaliśmy na posesję jego rodziców i weszliśmy do środka, ale w drzwiach usłyszałam szept Matta.

- Nie masz pojęcia co chciałbym Ci teraz zrobić. – spojrzałam na niego lekko speszona.

- Co? – nie wiem, czy chciałam to wiedzieć, ale pytanie już padło.

- Złe rzeczy. Myślę, że te leginsy mogłyby ucierpieć. – uśmiechnęłam się lekko.
Weszliśmy do salonu, gdzie z Mattią siedziała przyjaciółka.

- Isa! – krzyknęła dziewczyna i podbiegła po czym wtuliła się mocno. – Fabio. – zatrzymała się.

- Wiem, wiem wszystko. Da radę. Zobaczysz.

- Mam nadzieję.

- Mattia jedziemy. – usłyszałam Matta, przez co spojrzałam na niego. – Wy siedźcie w domu, zostawiam wam chłopaków. Nie wychodzicie stąd. – pokiwałyśmy tylko głową. Jak już myślałam, że odjadą podszedł jeszcze do mnie i złożył krótki pocałunek na moich ustach, po czym spojrzał prosto w oczy. – Od tego momentu jesteś na celowniku czy tego chcesz czy nie. Mam dużo wrogów, którzy będą chcieli Cię wykorzystać. Wierze, że jesteś rozważna i mądra. Chce, żebyś wiedziała, że zawsze będę Cię chronił. – Pocałował mnie ostatni raz i wsiadł do samochodu. Patrzyłam, jak wyjeżdżali z posesji. Powinnam się bać z jednej strony i może tak faktycznie było, ale z drugiej byłam spokojna i wierzyłam w jego słowa. Sama do końca nie wiedziałam czego chce, dlatego postanowiłam się przekonać.

- Czy ja się przewidziałam? Mój brat Cię pocałował? – oczy miała szeroko otwarte. Zaśmiałam się i usiadłam na kanapie w salonie. – Co jest między wami i najważniejsze pytanie, dlaczego ja nic o tym nie wiem?

- Nie wiem.

- Jak to nie wiesz? Nie ma opcji, żebyś mnie zbyła. Chcę wszystko wiedzieć.

Tak też zrobiłam, przez kolejne parę godzin rozmawiałyśmy.

Matteo

Podjechaliśmy pod szpital i dosłownie wyskoczyłem z samochodu. Byłem cholernie wkurwiony. Wszedłem na odpowiednie piętro, po czym do sali. Pełno było tutaj lekarzy i pielęgniarek, jakby co najmniej umierał do chuja.

- Wszyscy wyjść! – ryknąłem i każdy dosłownie ustał na baczność.

- Ale. – jakaś paniusia próbowała zabrać głos i chyba nie miała świadomości z kim rozmawia. Jakby nie ja to by nie miała gdzie pracować.

- Wynocha! – po tych słowach wszyscy opuścili pomieszczenie.

- Matt. – oczywiście braciszek miał coś do powiedzenia, oj zaraz się wypowie.

- Możesz mi powiedzieć jak to się stało, że zostałeś postrzelony? Jesteś moim najlepszym strzelcem, ale i żołnierzem. Kolejne moje pytanie to, jak się tam kurwa dostali?

- Nie wiem rozumiesz? Sam się kurwa dziwię. Zaskoczyli nas. Wyszli znikąd. Zdążyłem się schować, ale i tak dostałem. Jak uciekali to krzyknęli tylko, że jeszcze wrócą.

- Tylko tyle? – byłem wściekły i on doskonale o tym wiedział.

- Dojeb się do reszty, a nie tylko do mnie.

- Ty jesteś za ten magazyn odpowiedzialny!

- Może, to pochopne stwierdzenie, ale wydaje mi się, że mamy kreta.

- Zaczynasz w końcu mówić z sensem.

- Pamiętasz, jak mówiłem Ci ostatnio o nagłej zmianie lokalizacji kontenera? Jak podjąłem decyzję?

- No pamiętam. – pokiwałem głową i domyślałem się do czego zmierza.

- Na stary adres po chwili podjechały gliny. Ktoś nas sprzedał.

- Masz rację.

- Dziwne telefony, a w swoim znalazłem podsłuch. No i jeszcze wypadek Ethana.

- Dobra przeszukamy biuro, dom i magazyn. Może coś znajdziemy.

- Jasne.

- Jak ty się w ogóle czujesz?

- Bywało lepiej, ale dam radę. Dostałem tylko w ramię.

Pogadaliśmy jeszcze chwilę, po czym udałem się do biura i w końcu do rodziców zobaczyć co tam u dziewczyn.
Siedziały na kanapie, a raczej Isa, a na jej kolanach spała Gabi. Gdy mnie zobaczyła to uśmiechnęła się delikatnie. Po chwili wszedł za mną Mattia, więc wziął siostrę na ręce i zabrał do pokoju. Zostałem sam z Isą.

- Co z Fabiem?

- Wszystko dobrze.

- To najważniejsze. Będę się zbierać, już do domu. Jakbyś mógł tylko mnie podwieźć do siebie, żebym wzięła samochód.

- Jasne. – ruszyłem do auta, a ona za mną.

Droga nie trwała długo, skoro mieszkam na drugim końcu ulicy. Nie mogłem pozwolić jej odjechać, dość na nią czekałem. Wiedziałem, że muszę ostrożnie z nią postępować, żeby jej nie skrzywdzić. Podszedłem do niej pewnym krokiem i odwróciłem do siebie. Nie dałem jej czasu na zadawanie zbędnych pytań, bo zacząłem ją całować. Oddała go po chwili, zarzucając ręce na szyję. Powoli zjechałem dłońmi na pośladki dziewczyny, po czym pod nie i podniosłem. Oplotła mnie nogami w pasie, a ja ruszyłem do domu, nie przestając ją całować. Cudownie było ją czuć. Zdjąłem jakoś marynarkę i wszedłem powoli na górę. Położyłem ją na łóżku, a wtedy spojrzała na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczyma. Była tak strasznie piękna, że nie mogłem się napatrzeć. Uklęknąłem między jej nogami, nachylając się. Złapała mnie za koszule i zaczęła rozpinać, po czym ją zdjęła. Złożyłem parę mokrych pocałunków na jej szyi i spojrzałem w oczy, gdy zaczęła odpinać pasek.

- Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz.

- Daj mi się uwolnić. Tylko proszę bądź delikatny. – jej głos brzmiał pewnie. Nic więcej mi nie potrzeba było.

- Zawsze Maleńka.

Wróciłem do jej ust i szyi, drugą ręką złapałem za rąbek bluzki, ale musiałem się od niej oderwać, żeby zdjąć. Moim oczom ukazały się przepiękne jędrne piersi w czarnym, koronkowym staniku. Zacząłem je całować, zjeżdżając powoli na dół. Zahaczyłem o brzuch, aż dotarłem do spodni. Ściągnąłem je płynnym ruchem i tam też była koronka. Złapałem ją w zęby i zerwałem z niej. Zostały mi jeszcze skarpetki i stanik. Wtedy miałem dopiero ją w całej cudownej okazałości.

- Jesteś tak strasznie piękna. – mruknąłem, rozkładając jej delikatnie nogi.

Znowu wróciłem do ust i pomału wędrowałem na dół, aż w końcu mogłem dopaść się do łechtaczki. Ssałem, dmuchałem i lizałem najdelikatniej jak potrafiłem. Nigdy nie byłem tak czuły. Spojrzałem na nią, jak usłyszałem cichutkie skomlenie. Odrzuciła głowę do tyłu, a ja nie miałem zamiaru przestawać. Włożyłem jeden palec, po chwili kolejny. Zwolniłem, gdy poczułem, jak zaczyna się zaciskać.

- Matt. – jęk zawodu był niemożliwy. Uśmiechnąłem się i zdjąłem spodnie razem z bokserkami. Założyłem jeszcze prezerwatywę i wróciłem do pocierania łechtaczki. Gdy w końcu zaczęła się znowu zaciskać, wszedłem w nią szybko i nawet nie zauważyła, kiedy. Najpierw poruszałem się powoli, ale z każdym ruchem przyspieszałem. Oboje byliśmy już blisko.

- Matt. Aa

- Isa

Orgazm oboje nas pochłonął. Wyszedłem z niej delikatnie i pozbyłem się prezerwatywy.

- Jak się czujesz? – zapytałem, bo miała zamknięte oczy.

- Dobrze. – spojrzała na mnie załzawionymi oczami.

- Zrobiłem Ci krzywdę.

- Nie.

- Dlaczego masz łzy w oczach?

- Sama nie wiem. – zaśmiała się, a ja pokręciłem tylko głową i położyłem się obok dziewczyny, przykrywając nas pościelą.

- Wiesz, że nie odpuszczę Ci teraz tak łatwo?

- W ogóle mi nie odpuścisz. – mruknęła wywracając oczami, a ja się uśmiechnąłem.

- Dobrze, że się rozumiemy.

- Co z tym bankietem, na który mieliśmy iść?

- Lorenzo z Chiarą nas zastąpili. Niestety musiałem być tutaj. Mogłem Cię w sumie z nim zostawić.

- Nie. Dobrze, że mnie zabrałeś. Gabi mnie potrzebowała. Ostatnio nie miałam dla niej za dużo czasu.

- Przez praktyki?

- Tak.

- Umówcie się w sobotę. Nie planuje, żadnego wyjazdu.

- Dobrze. Będę się zbierać. – chciała wstać, ale ją zatrzymałem.

- Nie sądzę. Zostajesz. – spojrzała na mnie.

- Przecież nie masz zwyczaju pozwalać na spanie koło ciebie po seksie. – zamurowała mnie tym. Otworzyłem szeroko oczy.

- Ty jesteś wyjątkiem. – tylko to przyszło mi do głowy.

- Dobrze. Napiszę tylko mamie, że nie wracam, bo będzie się martwiła. – pokiwałem głową i ją obserwowałem. Wróciła szybko do łóżka i wtuliła się we mnie.

Pocałowałem ją w głowę i nawet nie wiem, kiedy usnęliśmy.

All I Wanted Was You.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz