9. Chapter

83 6 3
                                    

Y/H/L- Długość twoich włosów

Y/H/C- Kolor twoich włosów

Y/E/C- Kolor twoich oczu

Y/F/C- Twój ulubiony kolor

Lab- Laboratorium

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~W PRACY~

Dzisiejsza noc była straszna. Nikogo nie było w domu co było dziwne. Nawet El. Nie lubiłam być sama. Nigdy nie byłam sama od kont zamieszkałam z nimi. Bym zaprosiła kogoś gdybym wiedziała że nikogo nie będzie w domu. 

Dustin opowiadał że był jeszcze raz na dachu ale rano.

-Drzwi otwierają się na pomocą karty ale drzwi chroni duży mężczyzna z dużą spluwą. Więc na prawdę nie chcą tam nikogo wpuścić- mówi Dustin.

-Musi być jakiś sposób by się tam dostać- mówi Robin.

-No wiecie.... mógłbym go powalić- mówi Steve.

-Kogo?- pytam.

-Strażnika- odpowiada- No wiesz zakradną się od tyłu zaatakuje, znokautuje, zabiorę kartę- opowiada swój plan.

-Nie słyszałeś wątku o ''dużej spluwie''- mówi do Steve'a Dustin.

-Słyszałem dlatego powiedziałem że się zakradnę- odpowiada. [Przepraszam ale ja aż musiałam zaznaczyć]

-A powiedz mi czy ty ogóle kiedyś wygrałeś jakąś walkę?- pytam.

-Dobra raz oberwałem..-mówi ale mu przerywamy z Dustin'em.

-Dwa-

-W tamtym roku od Billy'ego a rok jeszcze wcześniej od Jonathana- mówię licząc na palcach i wystawiał dwa palce.

-Skont to wiesz? nie mówiłem ci nic o Jonathanie- jest zaszokowany.

-Nie tylko z tobą rozmawiam samemu- patrzę się najpierw na Steve'a a później na Dustina.

-Dobra ale Jonathan się nie liczy- mówi Steve.

-Tak cię pobił że spuchła ci warga, miałeś śliwkę pod okiem, i krzywy nos- opisuje Dustin i ciągle wymienia jakieś inne rzeczy.

Nagle Robin wybiega z zaplecza więc biegnę za nią. Stoję w drzwiach i patrzę że Robin bierze wszystkie papierowe pieniądze.

-Ej połowa moja i Emi!- krzyczy Steve za mną.

-Gdzie idziesz?- Pytam.

-Załatwić nam bezpieczne wejście. A ty Steve nie daj się pobić i serwuj lody. Zaraz wrócę-mówi i odchodzi.

-Stary moja łyżka- mówi Steve i bierze od Dustina łyżkę po czym chowa ją do kieszonki.

Nie chcę wiedzieć co on z nią robił.

~SKIP TIME~

-Nie wiarygodne co można kupić za 20$ w archiwum hrabstwa- Powiedziała Robin i rozłożyła na stole plany Starcourt -Pełne plany centrum-

-Nie źle- powiedział Dustin.

-Tu jest lodziarnia- powiedziała i wskazała na naszą lodziarnie -A tu chcemy dotrzeć- wskazała na pomieszczenie do którego chcemy się dostać.

-Nie widzę wejścia- mówi Steve.

-Bo nie ma, jeśli mówisz o drzwiach- zrzuciła jedną kartkę a pod spodem była kolejna ale głównie z planami wentylacji.

-Wentylacja- mówię i patrzę na Robin.

-Dokładnie- podchodzi do tablicy i bierze mazak -W tajnym pokoju też jest potrzebne powietrze a te kanały wentylacyjne prowadzą do...- ciągnie mazak od naszej wentylacji do wentylacji w tajemniczym pokoju -tutaj- daje w kółeczko pomieszczenie. 

Steve bierze śrubokręt i od kręcą kratkę od wentylacji stojąc na drabinie. Świeci tam latarką.

-Nie chyba się nie zmieścisz- mówi Steve.

-Nie zapominaj że nie mam obojczyków- mówi Dustin.

-Co proszę?- pyta Robin.

-Dustin choruje na dys plazjo coś tam- skoczył z drabiny -Nie ma kilku kości i wygina się jak plastek-

-Chyba plastuś- mówi Robin

-Raczej plastek- znów mówi.

-Zamknij się! lepiej mnie popchnij!- krzyczy Dustin z głową w wentylacji.

-Dobra- mówi i wchodzi na drabinę. Łapie jego nogi i jakby chciał go pchać ale mu coś nie wychodziło.

-Nie łap moich nóg tylko pchaj!- krzyczy.

-No pcham!- odkrzykuje Steve.

-Ale nie nogi tylko tyłek! dotknij możesz!- krzyczy.

-Dobra- mówi i pcha za tyłek.

Wziął jego nogi i położył na ramieniu. dziwnie pchał. (Wiem... źle to zabrzmiało...) 

-Nie baw się nogami!- krzyczy.

-Nie bawię- odkrzykuje.

-Ahoj!- odzywa się Erica za lady- Marynarze- patrzymy z Robin na Erice i się uśmiechamy -chodźcie tu serwować próbki- krzyczy Erica.

Patrzymy się na siebie z Robin i się uśmiechamy.







Steve Harrington x Reader 005Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz