12. Chapter

59 5 11
                                    

Y/H/L- Długość twoich włosów

Y/H/C- Kolor twoich włosów

Y/E/C- Kolor twoich oczu

Y/F/C- Twój ulubiony kolor

Lab- Laboratorium

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wszyscy krzyczeliśmy, oczywiście z strachu. Teraz już wiemy, że to nie pokój tylko winda.

-Cholera!, Cholera!- powtarzał Dustin.

-Spadamy!- krzyczy Steve

-No co ty nie powiesz!- teraz krzyczy Robin.

-Nic nie działa!- mówi Dustin.

-Wciśnij guzik!- krzyczy Erica która podeszła do Dustina.

-Który?!- krzyczy.

Wszyscy tak krzyczeli że nie mogłam ich zrozumieć.

-Emily!! zrób coś- krzyczy na mnie Dustin a ja podchodzę.

Ale gdy podchodzę winda się gwałtownie zatrzymuje co sprawia że wszyscy się przewracamy. Robin była przy półkach i ześlizgnęła się z nich jednocześnie uderzając się w głowę. Erica i Dustin opadli obok się a ja poleciałam do tyłu na Steve i jeszcze miałam tak rękę że spadły na nas kilka pudeł.

-Ała! mój brzuch!-krzyczy Steve.

-Przepraszam- przepraszam bo wiedziałam że tu chodzi o mnie.-Dustin! pomóż!- krzyczę.

-Już- mówi i podchodzi.

Ściąga z nas te pudła i staje.

-Moje plecy- mówię i łapie się za plecy jednocześnie się wyginają.

-Wszyscy żyją- pyta Robin

-Ruscy nie potrafią projektować wind- mówi zezłoszczony Steve i podchodzi odpychając dustina od guzików.

-Przyciski nie działają- mówi Robin.

-Muszą coś robić!-krzyczy Steve.

-Nie bez klucza- dodaję.

-Co?!- spojrzał się na mnie z dziwieniem.

-Do otworzenia jest potrzebna karta ale jej nie mamy więc..- podchodzę.

-Utknęliśmy tu- odpowiada Dustin.

-Żeby było jasne, dzisiaj mam nocować u Tiny, a ona zawsze mnie kryje ale jak nie wrócę jutro do domu na urodziny wujka Jake'a a mama się dowie że to wasza wina wytropi was jeden po jednym i poderżnie gardła- mówi Erica i pokazała gest poderżnięcia gardła.

-Mam gdzieś Tine i urodziny wujka Jake'a. Twoja mama nie znajdzie nas martwych w ruskiej windzie- powiedział Steve.

-Hej a może wyjdziemy górą?- powiedział Dustin pokazując na klapę na suficie.

Po chwili Steve i Dustin otworzyli klapę i weszli na górę windy.

~SKIP TIME~

Było już dość późno dzieci poszły już spać i zostaliśmy we trójkę. Jak Robin nie patrzyła to ja próbowałam otworzyć drzwi mocami ale nie dawałam rady. Było mi tak wstyd i nie dobrze że nie umiałam nic zrobić a miałam magiczne zdolności. 

-Wiecie co ja idę już spać jestem zmęczona- mówi Robin.

-Okej. Dobranoc- powiedziałam opierając się o pudła na stole.

Zsunęłam się z stołu z stołu i usiadłam na zimnej podłodze. Musiałam wszystko przemyśleć. A co jeśli jak mówi Steve, że tu umrzemy. A jak już nigdy nie zobaczę El, Hoppera... Przecież to oni zapewnili mi dach nad głową. I co będzie jak umrzemy tu. Czułam jak za niedługo łzy opuszczą moje oczy. Nie chciałam by Steve zauważył bo on łatwo umiał zauważyć takie rzeczy a nie chciałam by się tym przejmował bo to nie było teraz ważne.

-Hej Emi co się dzieje?- spytał i usiadł obok mnie.

-Nic- kłamię.

-Nie kłam-

-Nie kłamię, ja se po prostu tak rozmyślam co będzie dalej- mówię.

-Rozumiem. Zobaczysz wydostaniemy się stąd- pociesza.

-Mhm- zaczynam bawić się moimi palcami.

-Ej mówię serio-  obiją ją ramieniem -No chodź-

Od razu przytuliłam się do niego a kilka łez opuściło moje oczy.

- Czuję się śpiąca- mówię.

-No to śpij- odpowiedział.

-Ale boje się..-

-Czego?- pyta.

-Że jak się obudzę będę gdzieś indziej- odpowiadam.

-Oj, nawet tak nie mów. Wszystko będzie dobrze- mówi.

-Chcę odpocząć. Dziwnie się czuję- przyznaję.

-Idź spać. Lepiej ci to zrobi a ja się nigdzie nie wybieram- mówi.

-Dobrze- odpowiadam z uśmiechem.

Po chwili oczy mi się zamykają i zasypiam.

~~~~~~~

Witam. Wszystkich powracam. Siemano

<3







Steve Harrington x Reader 005Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz