Rozdział 25

3.9K 116 49
                                    

Minęło kilka dni od wieczoru w którym zdałam sobie sprawę z tego że się zauroczyłam w chłopaku który biega za piłką.

Nie podobało mi się to więc postanowiłam to ignorować. Tym bardziej że razem z Xavierem na początku naszej relacji powiedzieliśmy że będzie bez uczuć. I wtedy myślałam że dam radę, jednak się myliłam.

- Zatańczymy?- zapytała Marianne. Xavier spojrzał na nią i kiwnął głową.

Świętowaliśmy ich wygraną i przegraną. Wygrali z jedną szkołą a z drugą przegrali.
Wzięłam głęboki wdech i wydech. Wzrok Xaviera spoczął na mnie. Uniosłam lekko swoje kąciki ust by pokazać mu że mnie to wcale nie interesuję. Musiałam mieć w nim trochę zaufania. Pokręcił głową i ruszył za Marianne.

Miałam dość tego wymieniania się nim, ukrywania i Marianne. Najbardziej tego ostatniego miałam dosyć.

- Słuchajcie!- wstał Luke.

Skupiłam na nim wzrok, tak jak reszta.

- Dziękuję wam za udany mecz, chłopaki!- krzyknął podnosząc kieliszek. Większość chłopaków wstało również podnosząc swój alkohol. Zaczęłam klaskać a reszta dziewczyn dołączyła do mnie. Mój wzrok powędrował na parkiet na którym Xavier przycisnął Marianne do swojego ciała a ona się ruszała na rytmie muzyki. Śmiali się. Przygryzłam wnętrze swojego policzka i poczułam jak mi się w głowie kręci. Przecież nie piłam aż tak dużo? W sumie to już przestałam liczyć godzinę temu.

- Słuchasz mnie?- szturchnęła mnie Lu.

- Tak.- odwróciłam głowę w jej stronę.

- Zazdrosna jesteś?- spytała.

- Nie.- kiwnęłam przecząco głową.

Jej wzrok powędrował za mnie a ja uważnie przyjrzałam się jej reakcji.

- Nie patrz teraz.- złapała mnie za twarz bym nie mogła spojrzeć za siebie.

Oj nie kochana.

Wiem że Xavier jest pijany i Marianne może to wykorzystać. Wzięłam głęboki wdech i złapałam nadgarstki mojej przyjaciółki, oderwałam je od swojej twarzy i trzymając je spojrzałam na parkiet.

Nie było ich tam.

- Gdzie poszli?- spojrzałam z powrotem na dziewczynę.

- Do toalety.- głos jej zadrżał.

- Nie rób tego więcej.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Wstałam i poprawiłam swoje włosy. Ruszyłam środkiem parkietu do świecącego się leda „WC"

Po cichu weszłam do środka, oparłam się tyłkiem o umywalkę i założyłam ramiona skrzyżowane na piersi. Wzięłam wdech i przytrzymałam go trochę dłużej w płucach niż normalnie. Patrzyłam na cztery kabiny. Wyczułam ruch w tej najdalej od wyjścia, zerknęłam na nią i słyszałam szepty i mlaski.

- Nie możemy.- wymamrotał Xavier.

To z tamtąd wyjdź.

- Czemu?- odpowiedziała radośnie Marianne.- Przecież to nie nasz pierwszy raz.- dodała.

Kłucie w sercu było tak mocne że musiałam przymknąć oczy. Odwróciłam się przodem do umywali i przyjrzałam się w lustrze. Poprawiłam kilka loków moich włosów i maskarę która mi się rozmazała. Wyciągnęłam z swojej małej torebki błyszczyk i nałożyłam go na usta.

- Tak dobrze całujesz.- głos blondynki dotarł do moich uszu.

W mojej głowie miałam kilka zdań które sobie powtarzałam patrząc w lustro. Brzmiały one następująco.

Nie jest ciebie wart.
Nie płacz.
Xavier jest dupkiem.

Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam ze swojej torebki swój klucz. Podeszłam do kabiny w której oni się znajdowali. Przyłożyłam kluczyć do zamka, przekręciłam go i czerwony kolor zamienił się na zielony. Schowałam kluczyk do torebki i szarpnęłam za klamkę.

- Co do...?- wymamrotała Marianne i spojrzała zdziwiona.
Trzymała Xaviera za szczękę i miała usta kilka centymetrów od jego. Za to Xavier stał oparty o ścianę i trzymał dłonie na jej biodrach.

- Kończ swoją pracę.- prychnęłam do blondynki i kiwnęłam głową by wyszła. Kątem oka zauważyłam że Lu stała przy umywalkach.

- Proszę?- zmarszczyła brwi.

- Spierdalaj.- tym razem Lucy się odezwała.

Marianne przyjrzała się nam wścibsko ale posłuchała się i wyszła.

- Lu zostawisz nas?- spytałam z uśmiechem na twarzy. Jakaś inna dziewczyna wyszła z drugiej kabiny, umyła ręce i poszła razem z Lucy.

- Co masz mi do powiedzenia?- założyłam skrzyżowane ręce na piersi.

- Ja...- zawahał się.- Nie wiem.- podrapał się na karku.- Przepraszam.- dodał ciszej.

- Zanim się dowiesz od niej.- zaczęłam.- Podobasz się jej ale widziała że nas też coś łączy, łączyło.- poprawiłam się.- Więc chciała „ zawalczyć" ze mną, o ciebie.- wytłumaczyłam.

- Walczyłaś o mnie?- uśmiechnął się cwano i położył dłonie na moich biodrach.

Czułam od niego perfumy Marianne i alkohol.

- Nie dotykaj mnie.- oddaliłam się od niego.

- Aurelia.- wymamrotał.

- Wtedy myślałam że to dobry pomysł ale wiedziałam jedno, że nie dostaniesz u mnie drugiej szansy.

Brunet uważnie słuchał każdego wypowiedzianego przeze mnie słowa.

- Spierdoliłeś.- powiedziałam już pewniej.

- Naprawię to.- obiecał.

Kiwnęłam przecząco głową. Powstrzymałam się przed jakimś chamskim tekstem. Po prostu się odwróciłam i wyszłam.



__
Rozdział 25

W skali od 1 do 10 jak bardzo nie lubicie Marianne?

Eyes on u Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz