Pov. Hailie
Był dzisiaj nie ciekawy dzień może dlatego że było ponuro i padał deszcz ale tak mocno że nie mogłam się skupić na nauce bo dzwięk kropel odbijających się od okna był tak głośny. Zeszłam na dół i zobaczyłam na zegarku że jest 13 godzina a w domu był tylko Tony.
-Wiesz gdzie są wszyscy?- Zapytałam gotowa na nie za miła odpowiedź.
- Nie wiem- Powiedział do mnie bez żadnych uczuć.
- O kurwa- Miałam sobie iść ale usłyszałam słowa Tonego.
- Co się stało?- Podbiegłam do niego i złapałam go za bark.
- Vincent jest w szpitalu...- Zawiesił mu się głos.
- Na co czekasz kołku jedziemy!- krzyknęłam na niego i pobiegłam do samochodu. W ciągu dwóch sekund znaleźliśmy się w aucie i Tony jak powalony ruszył do szpitala. W pewnym momencie zauważyłam za nami policję, a ten debil jeszcze przyśpieszył.
- Ja pierdole jeszcze ich tu brakowało- Usłyszałam 3 strzały. Odwróciłam się, policji za nami nie było ale nasza tylnia szyba była popękana z dziurą na środku. Tony jeszcze przyśpieszył tak jak czarne auto za nami. Dalej padało a ja nie wiedziałam co robić, samochód który nas gonił wpadł w poślizg i wylądowało w rowie. Zaparkowaliśmy pod szpitalem.
- Wysiadaj idziemy do niego- Mówił tak jakby nic się wcześniej nie stało.
- co to było?- zapytałam dorównując mu kroku.
- Później wytłumaczy ci to Will czy ktoś tam- Olał mnie ale teraz liczył się Vince. Byliśmy pod salą zobaczyłam mojego ulubionego brata rozmawiającego z lekarzem i resztę w sali. Weszłam do niej, Dylan podszedł do mnie i zapytał czy nic mi nie jest ale ja zobaczyłam Vincenta i zamarłam po tej akcji z czarnym autem oraz na widok mojego najstarszego brata w takim stanie zemdlałam.Pov.Dylan
Złapałem Hailie a Shane zawołał lekarza bo nasza siostra się zatrzymała. Kazali ją położyć na ziemi a sami zaczęli ją ratować. Widziałem reakcje chłopaków Will był tak przerażony że z jego oczu można było wyczytać tylko strach o Hailie, Tony był tak przerażony że aż musiał usiąść, Shane miał zaszklone oczy a ja usiadłem na łóżku Vincenta. Lekarz kazał ją gdzieś zawieść, Will podbiegł do niego.
- Co dalej z nią będzie?- Zapytał roztrzęsiony.
- Zrobimy jej badania, podamy kroplówkę i odpocznie w sali gdzie leży pana brat- Will kiwnął głową i wrócił. Po godzinie przywieźli Hailie na łóżku, spała. Stan Vincenta się polepszył i miał się wybudzić jutro, Nasza mała siostrzyczka wstała.Pov.Hailie
Obudziłam się na szpitalnym łóżku obok Vince a za rękę trzymał mnie Will.
- Hej malutka jak się czujesz?- Usłyszałam ten ciepły troskliwy głos którego potrzebowałam.
- Chyba dobrze, a co z Vincentem?
- Z nim jest coraz lepiej dziewczynko- Powiedział Dylan idąc w moją stronę. Usiadł na moim łóżku.
- Co się stało jak jechaliście do nas?- Nie spodziewałam się że Dylan jest w stanie się tak martwić o MNIE.
- ah... Jakieś czarne auto zaczęło nas gonić i przestrzeliło nma tylnią szybę- Mówiłam patrząc smutno na dłoń.
- Niczym się nie przejmuj- dostałam buziaka w czoło od Dylana po czym wyszedł z sali.
- Will kto to był?
- Ludzie którzy chcą zemścić się na Vincencie przez nasze biznesy, ale nie martw się tym- Uśmiechnął się do mnie i poszedł do lekarza. Przez te 3 dni nic się nie stało ja mogłam wyjść ze szpitala ale zotałam jako odwiedzający. Poukładałam sobie niektóre żeczy i doszłam do tego że przeze mnie chcą dopaść Vincenta. Zauważyłam że gdy się stresuję to wbijam sobie paznokcie w dłoń, gdy Vince się obudził lekarze stwierdzili że nic mu nie jest poważniego po prostu jest poobijany.
Na drugi dzień wyszedł ze szpitala i pojechaliśmy do domu. Po obiedzie poszłam do pokoju nie wiem ale zaczeły mi się trząść ręce i mój oddech przyśpieszył. Chciałam sięgnąć po temperówkę żeby zrobić jedno może dwa nacięcia bo widziałam jak robił to kiedyś Dylan po rozstaniu z Martiną więc pomyślałam że to mi pomoże ale wsadziłam przez przypadek mój nadgarstek w płomień świecy od Willa. Od razu zabrałam rękę ale zobaczyłam że moje ręce się uspokoiły a mój oddech zwolnił, sięgnęłam do kieszeni spodni bo kiedyś Tony zgubił zapalniczkę idąc przedemną więc ją wzięłam ale zapomniałam oddać chyba nawet się nie połapał. Zapalniczkę schowałam w szufladzie z kredkami, przykleiłam plaster i zaczęłam czytać książkę. Tak mnie wciągnęła że nie zauważyłam która jest godzina, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Czemu nie byłaś na kolacji?- Zapytał zmartwiony Shane.
- O, zasiedziałam się z książką- Odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Odwzajemnił uśmiech po czym usiadł na łóżku.
- Co ci się stało?- chwycił delikatnie mój nadgarstek.
- Przez przepadek się oparzyłam świeczką- Chyba go nie przekonałam.
- Jak to przez przypadek?!- Zdecydowanie go nie przekonałam.
- Normalnie po prostu chciałam sięgnąć tęperówkę i się oparzyłam- W sumie to był przypadek ale w głebi duszy czułam że nie ostatni.
- Mogę zobaczyć?- Chyba ochłonął.
- Tak- Odkleiłam plaster i pokazałam mu rękę.
- Chyba boli co?- Zapytał retorycznie.
- Nie tak bardzo, chcesz obejrzeć jakiś film?
- Nudzi mi się więc spoko- włączyliśmy coś tam ale po chwili odpłynęłam bo byłam zmęczona całym dniem._________________________________________hejka piszę urozmaicenie rodziny monet i mam nadzieję że mnie dobrze przyjmujecie, przyjmuję propozycje od was<3