Rozdział 16

658 24 26
                                    

Poniedziałek.
Co za tym idzie ?
Wyścig Noah'a...

Właśnie wróciłam do domu ze szkoły, odwołałam korepetycje bo miały zaczynać się o tej samej godzinie co wyścig.

Ja, Rose Miller, odwołałam korepetycje z matmy z której jestem prawie zagrożona, na rzecz wyścigu pewnego chłopaka.

Wyścig zaczyna się za dwie i pół godziny, droga na stare lotnisko o tej godzinie zajmie mi około 50 minut więc zaczęłam się już ogarniać.

Ubrałam czarną spódniczkę sięgającą do połowy uda, czarny top a na to założę jeszcze czarno-czerwoną skórzaną kurtkę.
Włosy spięłam w wysokiego kucyka i utrwaliłam to żelem do włosów, rzęsy pomalowałam czarną maskarą i zrobiłam cienkie czerwone kreski.
Uważam że ostatecznie, cały mój outfit prezentował się naprawdę ładnie.

Wiem że Chris i Noah na miejscu będą już około 17 aby się przygotować.
Wyjęłam z kieszeni telefon aby napisać do Lauren.

Do: Lampucera z Chicago.
Stara, jedziesz na wyścig?

Od: Lampucera z Chicago.
Jadę, będę tam ok.17:20

Do: Lampucera z Chicago.
W takim razie, widzimy się.

Schowałam urządzenie do kieszeni i poszłam do kuchni zjeść coś na szybko, wzięłam brzoskwiniowy jogurt i wafle ryżowe.
Gdy skończyłam jeść zbliżała się godzina 17.
Też chciałam być tam wcześniej więc bez względnego przedłużania, wzięłam swoją czarną torebkę i czarne okulary przeciw słoneczne Ray-ban po czym wyszłam z domu.

Wsiadłam do swojego czarnego mercedesa, przekręciłam kluczyk w stacyjce i wyjechałam na ulice włączając się do ruchu, tak jak przewidywałam, były lekkie korki więc droga na stare lotnisko zajęła mi ponad 40 minut.

Noah pov:
Do wyścigu zostało jakieś 30 minut, właśnie skończyłem dolewać paliwo do mojej maszyny, podszedł do mnie Chris i zaczęliśmy jeszcze raz omawiać strategie wyścigu.
Skupiałem się na tym co mówi do mnie blondyn jednak w mojej głowie cały czas pojawiało się pytanie czy ona przyjedzie.

Tak cholernie chciałem ją zobaczyć przed startem...

Nagle do moich uszu dotarł głos Lauren.
-Jest i ona.- na początku spojrzałem na blondynkę nieco zdezorientowany po czym skierowałem swój wzrok na postać która zbliżała się w naszą stronę.

Przyjechała.

-Przyjechałaś...- powiedziałem cicho gdy do mnie podeszła, na mojej twarzy błąkał się lekki uśmiech.

-Przyjechałam.- ona także delikatnie się uśmiechnęła.

Dziewczyna lekko mnie objęła, trochę mnie zaskoczyła tym gestem ale po chwili oplotłem swoimi ramionami jej drobne ciało.

Ona działa na mnie jak narkotyk, raz spróbujesz i nie będziesz mógł się od tego oderwać.

-Wybaczcie gołąbeczki że wam przerwę ale muszę jeszcze dopiąć z Noah'em plan wyścigu na ostatni guzik.-Chris puścił oczko do Rose.

Brunetka skinęła głową a ja podszedłem do przyjaciela.

-Dobra słuchaj Noah. Jak będziesz jechał ostatnie okrążenie, nie zwalniaj na tym ostatnim zakręcie dobra? Dużo osób tam zwolni więc zyskasz dodatkowy czas, no i po zakręcie dociśnij gaz, ten czerwony przycisk po lewej stronie kierownicy doda ci jeszcze większej prędkości. Poradzisz sobie.

-Hamulce sprawdzone?

-Sprawdzone.

Kiwnąłem głową, ten wyścig był śmiertelnie niebezpieczny ale jak to mówiła moja mama ,,szaleństwo to twoje drugie imię,,.

-Prosimy o podjechanie na linie startu za 5 minut.-rozległ się głos z głośników.

Wziąłem do ręki swój kask i kluczyki do motoru, Lauren poklepała mnie w ramię, Chris lekko się uśmiechnął po czym ,,zasalutował,, a Rose poszła mnie odprowadzić na linie mety.

Wsiadłem na swój motor i powoli podjechałem na start, brunetka szła obok mnie ale widziałem że była zestresowana.

-Dam radę.- zapewniałem ją gdy dojechaliśmy na linie.

-Wiem że dasz..ale i tak się boje że jednak coś pójdzie nie tak.

Zszedłem na chwile z maszyny i stanąłem przed dziewczyną, oparłem swoje czoło o jej, a dłonie ułożyłem na jej policzkach.

-Nie martw się, będzie dobrze.

-Uważaj na siebie, proszę...-w tym momencie jej ciepłe wargi na chwile zetknęły się z moimi. W cholerę się tego nie spodziewałem.- Powodzenia.

Uśmiechnąłem się w jej stronę i założyłem kask po czym ponownie wsiadłem na motor.

Musi mi się udać, dla niej...

Speaker zaczął wymieniać wszystkich zawodników którzy startują, przed nami stanęła jakaś wysoka blondynka w krótkiej spódniczce i jakimś topie, w ręce trzymała flagę.
Machnęła flagą w dół co oznaczało start.

Przejechałem ostrożnie przez pierwszy zakręt aby dać przeciwnikom złudną nadzieje, na prostej docisnąłem gazu, aktualnie przede mną jechało 3 zawodników. Pierwsze dwa okrążenia przejechałem bez błędnie i wyprzedziłem kilka osób, teraz byłem drugi.

Zostało mi ostatnie okrążenie.

Jeden ostry zakręt i drugi ten łagodniejszy na którym miałem nie zwalniać, zaryzykowałem i na tym ostrym też nie zamierzałem zwolnić.

-Noah Wilson podejmuje ryzykowne działanie, na ostrym zakręcie dodaje gazu.-usłyszałem głos speakera.

Ten zakręt to był błąd.

Wjechałem w zakręt z prędkością 290km/h. Straciłem panowanie nad maszyną i już po chwili moje ciało zetknęło się z twardym asfaltem.
Przed moimi oczami zrobiło się czarno, jedyne co usłyszałem to wybuch mojego motoru i sygnał karetki....

Rose pov:

To wszystko działo się zbyt szybko, wjazd w zakręt, wybuch, karetka.
Chciałam żeby to wszystko to był sen.

Przeskoczyłam przez barierkę dzielącą publiczność od toru, ignorowałam nawoływanie mnie Lauren abym wróciła, teraz chciałam jak najszybciej znaleźć się przy nim i dowiedzieć się czy przeżył...

Nie mogłam go stracić, był jedyną osobą która była teraz przy mnie, która pomogła mi normalnie funkcjonować po śmierci mamy. A po jego śmierci nie pozbierała bym się już kompletnie.

Dobiegłam do karetki w przeciągu kilku sekund, jakiś mężczyzna chciał mnie odciągnąć ale wyrywałam się.

Przez łzy które ograniczały mi widoczność, zobaczyłam jego.

Właśnie wnosili go na noszach do karetki, widziałam że oczy miał zamknięte, miał krew na nodze, na twarzy i na dłoniach.
To był jeden z najgorszych widoków.

-On przeżyje, prawda?..-zapytałam cicho.

-Jego stan jest bardzo ciężki ale ma duże szanse na przeżycie.-odezwał się jeden z ratowników a po moich policzkach pociekły kolejne wodospady łez.

Ratownicy nie chcieli abym jechała z nimi do szpitala ale po chwili namawiania w końcu się zgodzili, Chris powiedział mi że pojedzie z Lauren zaraz za karetką.

Wsiadłam do dużego samochodu i usiadłam na siedzeniu które znajdowało się obok łóżka na którym leżał Noah.
Położyłam swoją dłoń na jego zakrwawionej ręce a karetka po chwili ruszyła w kierunku szpitala.

-Będzie dobrze..-wyszeptałam.- wyjdziesz z tego.

~~~~~~~~~
Biedny noah😭

Be head over heels in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz