Rozdział 17

640 22 10
                                    

Czekałam już którąś godzinę w szpitalnej poczekalni, Noah był w trakcie operacji ponieważ podczas wypadku jedno z żeber zostało uszkodzone i prawie uszkodziło mu płuco więc operacja była konieczna, oprócz tego brunet dostał wstrząsu mózgu i jest mocno poobijany.

Czekałam aż w końcu jakiś lekarz czy ktokolwiek do mnie wyjdzie i powie czy wszystko poszło okej podczas operacji.
Szpitalne krzesła były w cholerę niewygodne ale aktualnie mnie to nie interesowało, chciałam go już zobaczyć.

-Operacja przebiegła bez większych komplikacji.- usłyszałam jakiś męski głos za swoimi plecami, uniosłam głowę i spojrzałam na wysokiego starszego mężczyznę.

-Mogę go zobaczyć ?-zapytałam niemalże od razu.

-Pan Wilson aktualnie znajduje się jeszcze na sali operacyjnej, za chwile będą go przewozić do sali numer 9 na drugim piętrze, wtedy będzie mogła go pani zobaczyć. Pacjent aktualnie jest jeszcze pod narkozą, zapewne wybudzi się za jakieś kilka godzin bo jego organizm nie był przygotowany na taką dawkę narkozy.

Tak bardzo mi ulżyło gdy usłyszałam że wszystko poszło dobrze...

Lekarz odszedł w głąb korytarza a ja po chwili wstałam ze swojego miejsca i wybrałam się na poszukiwania sali numer 9.
Brunet leżał już na sali więc nacisnęłam na klamkę przeszklonych drzwi i po cichu weszłam do środka.

Jego twarz wyglądała okropnie, oczy miał napuchnięte, rozcięty łuk brwiowy i siniaki.
Pomimo tego, na jego widok się uśmiechnęłam po czym usiadłam na krzesełku przy łóżku szpitalnym.
Noah był podłączony do dwóch kroplówek, miał owinięte ręce bandażem a na klatce piersiowej miał jakąś opaskę uciskową.

Złączyłam nasze dłonie razem i pogładziłam jego dłoń kciukiem.
-Jestem z ciebie dumna, dałeś radę.-powiedziałam ledwo słyszalnie,moje oczy były zaszklone ale nie ze smutku, tylko ze szczęścia że przeżył.

Wpatrywałam się w jego twarz, tak bardzo już chciałam zobaczyć ten jego szczery uśmiech i piękne ciemne oczy...

***

Całą noc spędziłam na krześle trzymając bruneta za dłoń, co jakiś czas się budziłam aby sprawdzić czy się wybudził.
Aktualnie była godzina 7:15 a ja poczułam jak jego oddech się zmienia.

Wybudził się.

Podniosłam głowę i spojrzałam na chłopaka który właśnie się wybudzał i powoli otwierał oczy.

Obstawiam że wyglądałam teraz jak jakieś zombie, rozczochrane włosy i sińce pod oczami po nieprzespanej nocy, ale to nie ważne.

Jego wzrok po chwili powędrował na mnie, uśmiechnął się lekko bo w tej chwili na tylko tyle mógł sobie pozwolić.

-Jak się czujesz?-zapytałam.

-Wszystko mnie boli, ale chyba żyje.-odpowiedział swoim zachrypniętym głosem.

-Jak długo tu siedzisz?-zadał pytanie po chwili ciszy.

-Tak długo jak ty, przyjechałam z tobą karetką i czekałam aż skończy się twoja operacja.

Brunet nic nie odpowiedział ale czułam jak mocniej ściska moją rękę.

Pogadałam z nim jeszcze chwile i zapytałam czy pamięta wszystko co się wydarzyło. Na szczęście nie stracił pamięci, jedyne co to wydarzenia z wyścigu przypominał sobie bardzo powoli.
Widziałam że jest zmęczony więc powiedziałam aby spróbował pójść spać a ja tylko na chwile skoczę do sklepu aby kupić jakieś picie i jedzenie dla niego.

Wróciłam do szpitala z kilkoma butelkami wody i jakimś jedzeniem. Pochowałam to bezszelestnie do szafek bo chłopak jeszcze spał po czym poszłam do automatu na kawę.

Kawa to będzie chyba mój napój dnia w tym miejscu.

Chce mieć Noah'a cały czas na oku więc nawet jak śpi, ja wpatruje się w niego i sprawdzam czy nic się nie dzieje.
Potrafię patrzeć się na niego nawet przez kilka godzin. Tak bardzo się cieszyłam że wszystko się skończyło tak a nie gorzej, że on dalej jest przy mnie i za jakiś czas wszystko wróci do normy i będzie tak jak dawniej.

W między czasie Lauren napisała do mnie że wpadną z Chrisem około godziny 17 bo teraz siedzą w szkole.


***

-Coś ty narobił chłopie.- powiedział Chris który siedział na parapecie dużego okna.

Noah spojrzał na niego obojętnie i wzruszył ramionami.

-Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, co nie?-powiedział.

-Gadałem z trenerem.- zmienił trochę temat blondyn.

-I co powiedział?

-Że nie zmieni kapitana bo lekarz powiedział że za niecałe 2 miesiące będziesz mógł wrócić do sportu więc na ten czas po prostu twoim zastępcą będzie Walker.

-To dobrze, myślałem że zmieni kapitana.

-Tak w ogóle to lekarze powiedzieli że za 3 dni cię wypuszczą.-odezwałam się.

-Boże przecież mnie dupa będzie boleć od tego leżenia...

-Oj tam, przeżyjesz.-powiedziała Lauren.

Chris i moja przyjaciółka pojechali do domu około godziny 20 a ja poszłam po drugą kawę dzisiejszego dnia.
W tym momencie kawa to jakiś napój bogów.

~~~~~~~~~

Be head over heels in loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz