15. Pociąg

31 5 4
                                    

Nadszedł w końcu czas wrócić do Hogwartu. Cindy nie kryła niezadowolenia.

- Jak ta różowa ropucha znowu się zacznie rządzić, to ja nie wiem - westchnęła rozgoryczona.

Hermiona tylko przewróciła oczami I kontynuowała pakowanie.

- Ja ciebie nie spakuję - rzuciła przez ramię i wyszła z pokoju.

Cindy nie zamierzała się ruszać. Siedziała na parapecie i wpatrywała się w krajobraz. Pragnęła zostać na Grimmauld Place i rozkoszować się spokojem. Nikt jej tu nie przeszkadzał tak jak Malfoy czy Umbridge. Brakowało jej tylko tyle, żeby zwariować - dwie znienawidzone osoby w jednym miejscu i czasie. Łatwiej było ich znosić, kiedy wiedziała,  że nie ma lepszego miejsca. A teraz? Było ciężko. Uroniła nawet parę łez z tej bezsilności.

Nagle do pokoju ktoś wszedł. Otworzył i zamknął drzwi w delikatny i cichy sposób. Po krokach można było rozpoznać, iż ta osoba stąpała raczej niepewnie. Jakby chodził koło wulkanu, zdolnego do wybuchu w najbardziej nieoczekiwanym momencie.

- Nie smuć się już - dziewczyna usłyszała męski głos.

Chłopak usiadł tuż obok i wyciągnął chusteczki w stronę nastolatki. Cindy rozpoznała w nim Rona bez patrzenia. Kręcił się niepewnie i w zniecierpliwieniu.

- Nie chcę, dzięki - mruknęła, podciągając kolana bliżej i opierając na nich głowę.

Nie zaszczyciła przyjaciela nawet spojrzeniem. 

- No chyba nie będziesz tu siedzieć i płakać? Hogwart to cudowne miejsce, a nie więzienie. Nikt cię tam na siłę teoretycznie nie trzyma, chociaż... - mówił rudzielec ze zdziwieniem, a nawet rozbawieniem.

- A jeśli tak to co? Zabronisz mi? - zapytała wyzywająco Cindy.

- Nie no ja tak tylko - odparł zdumiony całą sytuacją.

W jego mniemaniu był to tylko niewinny żart.

- Masz okres czy jak? - zadał pytanie po pierwszym szoku.

Tym pytaniem wywołał potwora. Dziewczyna nie wzięła tego za żart w żadnym stopniu. Ogarnęła ją furia, jakiej świat nie widział. Już po chwili cały dom wypełnił się światłem, hukami i Bóg jeden wie czym jeszcze. Ron biegał jak poparzony, uciekając przed (na jego nieszczęście celnymi) zaklęciami Cindy. Co chwila lądował na podłodze albo zawieszony na sekundę w powietrzu. 

Na końcu rudzielec skończył głową w dół pod sufitem. Bardzo zadowolona z siebie nastolatka przypatrywała się temu z bezpiecznej podłogi do czasu przyjścia Hermiony. A może bardziej przybiegięcia?

- Co wy tu wyprawiacie? W całym domu słychać tylko wasze wrzaski! - krzyknęła na nich dziewczyna.

Cindy natychmiast opuściła różdżkę, co spowodowało upadek chłopaka z dość dużej wysokości oraz głośny huk. Po pokoju również rozniósł się stłumiony krzyk Rona.

- Wy się pakujecie czy zażynacie? - zapytał z niedowierzaniem Harry, który wszedł do pokoju.

Hermiona podbiegła do rudzielca i pomogła mu wstać oraz usiąść na krześle. Opatrzyła mu rany w błyskawicznym tempie i spojrzała na zegarek. Jak na zawołanie cała czwórka usłyszała krzyk pani Molly:

- Dzieciaki, zbierajcie się już do wyjścia!

- Nie no super! Przez tego idiotę to nawet nie zdążyłam się spakować - jęknęła wściekła Cindy.

- Dobra pomogę ci, ale to ostatni raz - westchnęła przyjaciółka. - Harry, zostań z nim - tym razem zwróciła się do bruneta i skinęła na Rona.

Troublemaker || HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz