19. Nareszcie

25 3 0
                                    

Gdy tylko przekroczyli próg Trzech Mioteł, Cindy zaczęła rozglądać się za wolnym miejscem. Oczami przeskanowała większość stolików, lecz coś nagle zwróciło jej uwagę. Mianowicie nadal trzymała Harry'ego za rękę. Natychmiast dziewczyna próbowała wyswobodzić dłoń, ale próba ta zakończyła się niepowodzeniem.

Brunet ścisnął mocniej rękę Gryfonki i pociągnął ją za sobą w stronę wolnego miejsca. Usiedli na przeciwko siebie i okularnik - jak na dżentelmena przystało - odsunął krzesło blondynce, aby ta mogła usiąść. Cindy uśmiechnęła się na ten gest i lekko się zarumieniła. Nie do końca wiedziała, co się z nią dzieje, ale Harry wcale jej  w tym nie pomagał.

***

- To gdzie teraz? - spytał brunet.

Po ogrzaniu się owa dwójka postanowiła na ponowny spacer po wiosce. Odwiedzili wszystkie popularne sklepy, ale nastolatka była widocznie zmęczona ciągłym zgiełkiem.

- Gdziekolwiek, gdzie będzie spokój - westchnęła, kładąc głowę na ramieniu okularnika.

Harry ruszył trochę szybciej i cały czas trzymając Cindy za rękę, prowadził ją w tylko sobie znany kierunek.

Po krótkiej chwili zatrzymał się w zacisznym zakątku Hogsmade. Była tu spora polana i kilka drzewek. Pod jednym z nich stała drewniana ławeczka.

Dziewczyna stanęła zachwycona widokiem na naturę i nie zareagowała na lekkie pociągnięcie za rękę. Przez to niestety potknęła się i upadłaby, gdyby nie Harry.

- Wszystko w porządku? - zapytał przestraszony. - Nic ci się nie stało? - dało się usłyszeć troskę w głosie.

Cindy, dzięki pomocy ze strony chłopaka, podniosła się i stanęła bezpiecznie. Brunet jednak nie puścił jej, lecz wpatrywał się w nią a dokładniej - w jej oczy. Dziewczyna dopiero wtedy zorientowała się jak blisko ich twarze były. Niemal stykali się nosami i żadne z nich nie odważyło się odsunąć.

W pewnym momencie nastolatka zebrała się na bardzo odważny - jak na Gryffona przystało - czyn. Zbliżyła się jeszcze bardziej i musnęła usta Harry'ego. Już miała się odsuwać, gdy okularnik pogłębił pocałunek. Gryffonka, mimo chwilowego zdziwienia, odwzajemniła ten gest. Odkleili się od siebie dopiero po długiej chwili, łapiąc powoli oddechy. Oboje nadal stali blisko siebie, a Cindy wtuliła się w chłopaka.

- Czy-czy to znaczy że my - Harry mówił z dużym trudem i zawachaniem.

- A chciałbyś? - przerwała mu dziewczyna.

Nagle nastała cisza. Nie taka niezręczna a bardziej przesiąknięta przemyśleniami. Blondynka wcale nie naciskała, lecz wpatrywała się w zielone oczy z wyczekiwaniem. Sama do końca nie wiedziała, więc chciała uzyskać pomoc u swojego... no właśnie, kogo? Przyjaciela? Czy przyjaciele się całują? No chyba nie. Więc kim był on dla niej? To pytanie zostało bez odpowiedzi tylko na krótką chwilę.

- Możemy spróbować - zaczął nieśmiało Harry. - Boję się tylko, że cię skrzywdzę przez moje ataki agresji - przyznał cicho.

Cindy spojrzała na chłopaka z zauroczeniem w oczach. Urzekło ją to, jak się ten o nią martwi i troszczy. Rodzice często jak nie zawsze zostawiali ją z "lokajem", chociaż trudno go tak nazwać. David - bo tak miał na imię - był kimś w rodzaju niańki dla nastolatki.

Zastępował jej matkę i ojca, lecz każdy, kto tego doświadczył, wiedział, iż tak się nie da. Każdy musi mieć oparcie w rodzicielce i pomoc u taty. Gryfonka nigdy tak nie miała. Odkąd pamiętała, zostawała w domu na długie godziny bez rodziców. A jak tylko oni wracali, byli zbyt zmęczeni na chociażby rozmowę z córką.

Z czasem dało się do tego przyzwyczaić, aczkolwiek bywały momenty trudne. W takich sytuacjach blondynka załamywała się psychicznie i miała bardzo nieprzyjemne myśli. Z tego samego powodu mało jadła i nienawidziła swoich urodzin. Chciała się przypodobać rodzicom, mając dobre stopnie i ładnie wyglądając, ale to na nic się zdało.

Z drugiej strony pragnęła zepsuć wszystko. Zawalić rok w Hogwarcie, nie jeść nic albo poprostu zrobić coś złego, wbrew zasadom. Takie zachowanie bardziej zwraca uwagę. Ludzie, widząc dziecko ułożone, nie zawracają sobie głowy ich wychowaniem lub potrzebami. Ważne, aby siedziało cicho i nie zawadzało.

- Będzie dobrze, zobaczysz - szepnęła Cindy.

- A to teraz mogę cię otwarcie trzymać za rękę na przykład? - zapytał niepewnie brunet.

W odpowiedzi usłyszał przytłumiony przez jego kurtkę śmiech.

- A jak myślisz, Harry? Po tym jak przeszliśmy pół wioski za rękę? - zachichotała dziewczyna.

- No tak... - odparł chłopak, spuszczając głowę.

Blondynka uśmiechnęła się na ten widok. Odsunęła się trochę od okularnika i przyglądała się mu z cierpliwością. Nie chciała naciskać, żeby gdzieś pójść, coś zrobić. Ta chwila była na swój sposób magiczna. Bo jak nazwiesz moment, w którym twój mózg przetwarza informację o związku? I to do tego w takim pięknym miejscu.

Jednakże trzeba pamiętać, iż była zima. Wszędzie leżał śnieg, po czym łatwo można stwierdzić, że temperatura do najwyższych nie należała. Dlatego właśnie Cindy w końcu się odezwała.

- Będziemy tak stali do końca dnia? - zapytała cicho. - Bo najcieplej to tu nie jest.

- Zimno ci? - chłopak na ostatnie zdanie zareagował niemal natychmiastowo. - Dać ci moją kurtkę?

Nastolatka cicho zachichotała i zwyczajnie wzięła Harry'ego za rękę. Szła w stronę wioski, ale zatrzymała się tuż na jej skraju.

Spojrzała pytająco na bruneta. Nie była do końca przekonana, czy chce tam wchodzić. Argumentów było sporo: zimno, dużo ludzi, tłok i hałas. Okularnik zrozumiał aluzję i razem udali się w stronę zamku. Żadne z nich nie puściło ręki.

Po dotarciu do pokoju wspólnego i przebraniu się, Cindy została zaprowadzona przez chłopaka w cudowne miejsce. Znaleźli się oni bowiem w Pokoju Życzeń. Był on przytulny w ciepłych kolorach. Pomieszczenie na pierwszy rzut oka złudnie przypominało dormitorium. Dopiero po przyjrzeniu się, można było dostrzec spore różnice.

Oboje usiedli koło kominka, na miękkiej podłodze. Blondynka wtuliła się w Harry'ego i para rozmawiała do późnych godzin wieczornych. Do pokoju Gryfonów wrócili dopiero koło północy. Podczas drogi nadal kontynuowali rozmowę. Nie była ona na jakieś szczególne tematy. Chwilę przed wejściem przy obrazie zapadła cisza. Nie była ona niezręczna, a bardzo kojąca.

Cindy położyła swoją głowę na ramieniu bruneta. Mimo niezbyt dużego komfortu, nie zdjęła jej aż do momentu przechodzenia przez wąski korytarz. Para nieprzerwanie trzymała się za ręce i wyglądało to bardzo uroczo. Harry ściskał dłoń dziewczyny z uśmiechem na ustach. Nie docierały do niego wydarzenia z tamtego dnia. Wiedział tylko, że koniec udawania przez Cindy i to właśnie wprawiało go w doskonały nastrój.

Troublemaker || HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz