Pani Pomfrey od razu zajęła się piętnastolatką. Odesłała również Harry'ego z powrotem na lekcje. Po jego wyjściu niemal natychmiast Cindy zerwała się ze szpitalnego łóżka. Nie miała ochoty spędzić całego dnia, leżąc bezczynnie.
- A gdzie ty się młoda damo wybierasz? - kobieta zastąpiła nastolatce drogę.
- Ale ja się dobrze czuję - zaprotestowała dziewczyna. - Ja się jedynie nie wyspałam.
- Tak, tak. Jak teraz się położysz, to może do jutra wyjdziesz - odparła pani Pomfrey. - A teraz do łóżka, no już!
Cindy poddała się na dobre. Miała cichą nadzieję, że będzie mogła pójść na spokojnie do biblioteki na czas Transmutacji, ale oczywiście niee. Bo po co? Irytowała ją bezczynność.
Musi być na tyle dobra, aby rodzice się nie czepiali. No właśnie... oni nigdy nie będą wystarczająco zadowoleni, by poświęcić jej trochę czasu. Albo dopadało ich zmęczenie po pracy, albo sama praca. Właśnie dlatego nauczyła się spędzać czas w samotności. Przez ostatni czas jednak nie mogła się na niczym skupić, a nauka nijak nie szła.
Dobra może jadła trochę mniej i może miała mniej snu, ale piła dużo kawy i to chyba wystarczy, nie? Dziewczyna była tak przemęczona, iż nawet nie poczuła, gdy oczy same jej się zamykają. Dodatkowo lekarstwa, które dostała, wprowadziły ją w przyjemny, spokojny stan. Czuła się, jakby problemy nie istniały. Doprawdy cudowne uczucie. (Oj cudowne, cudowne ~ aut.)
Odpłynęła w krainę snów na dosyć długi czas, a gdy się obudziła, ujrzała Harry'ego przy jej łóżku. Na widok jej otwartych oczu uśmiechnął się ciepło.
- Jak się czujesz? - zapytał troskliwie.
Blondynka coś wymruczała jedynie pod nosem. Nadal odczuwała zmęczenie, a na dodatek sumienie nie dawało jej spokoju. Powinna teraz siedzieć na lekcjach, uczyć się, powtarzać. To brzmiało w sumie bardzo jak Hermiona. Tyle że jej przychodziło to łatwiej no i oczywiście nad nią nie stali rodzice z różdżką przystawioną do jej skroni.
Tak się czuła przez większość czasu. Listy z pogróżkami od matki, wyjce od ojca, gdy tylko podwinęła jej się noga, były normą. Później płakanie w poduszkę i zarzekanie się, że więcej nie poniesie się porażki. To wszystko nakręcało się w znaczący sposób. W ciągu dosłownie kilku miesięcy stała się dwa razy bardziej podatna na to.
Było to tak jak z jakimś jadem, kwasem lub eliksirem. Mała ilość może nie spowodować uszkodzeń, ale regularna dawka ma szansę doprowadzić do poważnych skutków. W tym przypadku miarka przebrała się w dniu jej urodzin. Żadnego znaku życia od rodziców, a zamiast tego w Proroku Codziennym znalazła cudowny wywiad następnego dnia z obojgiem. Byli niezmiernie dumni z nowego projektu. Z niej nigdy nie byli, albo nie potrafili tego okazać. Jej zdaniem zdecydowanie pierwsza opcja była przyczyną braku zainteresowania córką.
Rzadko wspominała o tym przyjaciołom. Nie chciała ich martwić. Jedyną osobą, której się czasami zwierzała była Hermiona. Zazwyczaj były to krótkie, zwięzłe rozmowy. Cindy doskonale rozwinęła umiejętność udawania w ostatnim czasie.
Nikt nie chce przecież słuchać o jej problemach, prawda? Biedna, załamana nastolatka, która próbuje za wszelką cenę zdobyć uwagę. Tak to mogło wyglądać z perspektywy drugiej osoby. Wszakże każdy ma swoje porażki, problemy i nie jest to nic odkrywczego. Z drugiej strony wszyscy oczekują najlepszych wyników i pięknego uśmiechu. Blondynka już zapomniała, jak to było być tą wredną, sprawiającą kłopoty uczennicą.
Przez Umbridge musiała bardzo uważać. Rodzice oczywiście znali się z nią dosyć dobrze. Cieszyła się u nich szacunkiem, ale nie większą sympatią. Jej ojciec był zdania, iż swoich zwierzchników należy nie tyle ubóstwiać, a akceptować i pomagać, gdy potrzebują. Oznaczało to nowe dekrety, zakazy, prawa i nowy ład w Hogwarcie.
Oczy Gryfonki zeszkliły się łzami bezradności, smutku i zmęczenia. Cała ta presja przygniatała ją jak niewidzialna ściana. Trudne stało się powstrzymanie tego. Nieprzespane noce i brak jedzenia (bo córeczka tak ważnych osobistości musi dobrze wyglądać) dawały o sobie znać.
- Hej, Ciny, co się stało? - zagadnął Harry, ocierając łzę z policzka swojej dziewczyny.
Patrzył w jej oczy pochłonięte rozmyślaniami i zatracił się w nich. Doskonale widział zmęczenie na twarzy piętnastolatki. Mimo wszystko dostrzegał same piękno, które tak długo musiał podziwiać z ukrycia. Za wszelką cenę pragnął ulżyć jej. Nie wiedział nawet, co jest przyczyną zachowania młodszej od niego dziewczyny.
Brunet dłonią delikatnie ujął podbródek blondynki, aby ta spojrzała w końcu na niego. Absolutnie nie był typem osoby, która zaniecha swoich celów. Ciekawość i troska drążyły w nim niedostrzegalną dla oka dziurę. Zobaczyć może to tylko serce, które on oddał Cindy.
- Ciny? Wiesz, że możesz mi powiedzieć - zapewnił dziewczynę, Harry.
Gryfonka pokiwała głową nieznacznie. Bała się komuś zwierzyć, lecz strach dopadał ją również, gdy tylko przywoływała wspomnienia. Zawsze skryta w sobie, chciała skończyć ze sobą. A co jeśli sytuacja się powtórzy? Teraz ma dla kogo żyć i musi doprowadzić swoje myśli do ładu. Nie zawsze jednak udaje się tego dokonać. Emocje wylewają się jak z dziurawego gara, który jest zbyt przepełniony, by utrzymać je w środku.
- T-trochę za dużą presję na sobie wywieram to tyle - odparła zachrypniętym głosem. - Nie martw się już tak.
- A o kogo mam się martwić? - zadał pytanie, nie oczekując na odpowiedź. - Powinnaś o siebie bardziej dbać.
I pewnie gdyby nie przyszła pani Pomfrey to zacząłby się wykład o zdrowiu, przemęczaniu się i innych drobnostkach, które nie robiły na Cindy żadnego wrażenia.
Dziewczyna opuściła łóżko szpitalne dopiero następnego poranka. Pierwsze co zrobiła, to poszła do biblioteki, aby nadrobić zaległości. Na swoje nieszczęście spotkała tam Malfoya, który najwyraźniej przyszedł uruchomić szare komórki na chociażby parę sekund.
- Clarke, ty już skończyłaś symulować? Nie sądzisz, że troszeczkę za szybko. Mogą nabrać podejrzeń - zadrwił chłopak.
Blondynka przygryzła lekko wargę, bijąc się z myślami. W końcu stwierdziła, iż nie może tego tak zostawić. Odwróciła się w stronę Ślizgona i podeszła do niego bardzo blisko.
- Wiesz... nie mierz wszystkich swoją wiarą. Pamiętam jak zostałeś ledwo dotknięty przez to słodkie stworzonko Hagrida, a ty już mało się nie popłakałeś - odparła z udawaną troską i chytrym spojrzeniem.
- Jeszcze chwila i straciłbym rękę! - żachnął się chłopak.
Cindy wywróciła oczami i założyła ręce na klatce piersiowej. Przez chwilę mierzyła Malfoya wzrokiem z pobłażliwym wyrazem twarzy.
- Yhym, a pani Pomfrey powiedziała, że następnym razem, jak przyjdziesz do niej zapłakany z powodu małego draśnięcia, to ci nogi z dupy powyrywa - przypomniała Gryfonka.
Blondyn patrzył z nienawiścią na nieco niższą od siebie dziewczynę. Dodawało mu to wrażenia, iż został "pokonany" przez słabszą od siebie osobę. Chłopak z wściekłością fuknął i skierował się w stronę wyjścia.
- Szkoda, że Slytherin ma jako najbardziej rozpoznawalaną osobę właśnie ciebie. A tacy wspaniali ludzie tam są. Aż trudno uwierzyć, patrząc na ciebie - zawołała za arogantem Ciny.
Dracon po raz pierwszy został tak perfidnie ośmieszony na oczach innych osób, które śmiały się pod nosem ze słów blondynki. Było to co najmniej... nowe doświadczenie.
- A wiesz co? Niby jesteś czytsej krwi a jak szlama się zachowujesz! - krzyknęła przez ramię fretka.
================
Hejjj!!
Długo mnie nie było.... zdarzają się takie momenty, kiedy nauka odbiera chęci do wszystkiego albo poprostu ma ktoś dosyć. No właśnie moja wena uciekła. Daleko. Tu macie coś na poprawę samopoczucia, bo jutro szkoła.3 gwiazdki = nowa motywacja do rozdziału.
XOXO kochani
![](https://img.wattpad.com/cover/333079859-288-k685087.jpg)
CZYTASZ
Troublemaker || HP
FanficZbuntowana dziewczyna lubiącą żarty wpada w spore kłopoty i nie wie jak sobie poradzić. Pomagać jej zaczyna Golden Trio, które po raz pierwszy daje jej namiastkę przyjaźni. Jak potoczą się losy nastolatki? Przeczytajcie sami! Hejka! To moja pierwsza...