Rozdział 49

1.4K 35 2
                                    

Avery:

Minęły 3 dni od ataku Meksykanów, w ciągu tych dni nie spałam, a jak już zasnęłam, budziłam się zlana potem po nocnym koszmarze, w którym mój mąż umierał w moich ramionach. Nie jadłam, nie myłam się, na nic nie miałam siły, byłam padnięta, mój organizm nie funkcjonował bez niego. Luca sprawiał że chciało mi się żyć. Ciągle siedziałam przy Luce który został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Luca został poważnie dźgnięty nożem w prawe żebro, wystarczyłoby 3 cm wyżej a Luci by z nami nie było, według lekarzy. Enzo, Cole, Bear, Madison i Lucia próbowali mi pomóc, znajdując różne zajęcia lub zmuszając do jedzenia, co szczerze im nie wychodziło. Odnośnie meksykanów którzy przeżyli, przetransportowaliśmy ich do naszych celi i czekają na przesłuchanie. Wydałam rozkaz, dopóki Luca nie wydobrzeje, nie tykamy ich. Wiem że Luca by tak chciał, jestem tego pewna. Teraz leży w naszej sypialni, która została specjalnie przygotowana dla niego przez lekarzy, który monitorują jego stan, a ja z psami przeniosłam się do pokoju obok. Chciałam mieć szybki dostęp do niego,żeby mojego męża odwiedzać, ale lekarze mi zabronili, wystarczyło że wydarłam się na lekarza prowadzącego iż nie ma prawa zakazywać odwiedzać męża, zadziałało. Od tamtej pory non stop przy nim siedziałam, obserwowałam go wraz z szczeniakami, one lizały mu ręce, i próbowały go obudzić co było słodkie. Aktualnie leżę w łóżku, niedawno co się wybudziłam po kolejnym koszmarze, szczeniaki obudziły mnie o 6 rano, wypuściłam je a one pobiegły na dół. A ja ciężko wstałam z łóżka, spojrzałam na lustro, wyglądam tragicznie, moja twarz była matowa, włosy wysuszone, tłuste, byłam strasznie wychudzona. Odetchnęłam ciężko, skierowałam się do krzesła na którym leżały kilka par ciuchów, wybrałam pierwsze lepsze. Ubrałam szary top i szare spodenki dresowe. Wyszłam z pokoju kierując się do naszej sypialni, po drodze spotkałam Enzo rozweselonego jak zawsze, pomachał mi, co nie odwzajemniłam, nie miałam nastroju. Stanęłam przed drzwiami i delikatnie je otworzyłam. Zobaczyłam miłość mojego życia, która leży na łóżku podłączona do różnych maszyn, jego tors był po obwiązany bandażem, wiedziałam że pod nim ma masę siniaków, obok siebie na łóżku miał kroplówkę. Podeszłam do niego powoli, a następnie usiadłam obok niego na łóżku. Patrzyłam na niego.

-Jak już ci wczoraj mówiłam te skurwysyny czekają aż je przesłuchasz- od 3 dni ciągle do niego mówię. -Mam nadzieję że się obudzisz, tęsknię za tobą strasznie, nie mogę spać bez ciebie, ciągle śnią mi się koszmary w których umierasz a wtedy moje serce staje, przestaje bić, zdobyłeś całe moje serce Luca. Kocham cię bez granic możliwości Lucasie Mori -mówiłam z bolącym sercem, i głupie łzy poleciały wprost na jego rękę, a wtedy poczułam jak je wytarł.

Czy ja mam omamy? Spojrzałam momentalnie na jego twarz, wybudził się.

-Może powtórzysz od momentu jak ci staje?- zapytał z tym swoim bezczelnym uśmiechem.

-Ty dupku!- krzyknęłam. -Wszystko słyszałeś?!- ponownie krzyknęłam, mimowolnie łzy mi się zebrały w oczach, złapał mnie za rękę przyciągając do siebie przez co musiałam położyć się na łóżku. Przytulił mnie i zaczął mi głaskać plecy.

-Jak zaczęłaś mówić, powoli się wybudziłem i zobaczyłem najpiękniejszy widok- wymruczał seksownie, a ja dalej płakałam nie mogłam przestać.

-Cśś kochanie jestem tutaj cały i zdrowy- wyszeptał mi do ucha,odsunęłam się od niego szybko.

-Mogłeś tam zginąć! Nie rozumiesz! -krzyczałam na niego.

-Wiesz że ponownie bym to zrobił- wyznał szczerze.

-Nie rozumiesz- kręciłam głową. - Nie mogę cię stracić, nie ciebie ponieważ cię kocham- wyznałam szczerze, po czym poleciały mi łzy, które on natychmiast starł kciukiem.

Czarna ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz