Rozdział 28

2.2K 44 0
                                    

Lucas:

Po nocy poślubnej mieliśmy wcześniej ustalone, że lecimy na Malediwy, a tak dokładniej na Mali. To miejsce urzekło Avery, więc wybraliśmy je na nasz miesiąc miodowy, spędzimy tam tydzień. Teraz aktualnie pakowałem walizkę, gdy weszła do pokoju moja żona.

-Gotowa na przejażdżkę?-spytałem szarmancko.

-Oczywiście skarbie-odpowiedziała z uśmiechem.

Ona zaczęła się pakować 3 dni temu. Miała ze sobą 4 walizki! Lecimy tylko na tydzień!          Mówiła mi żebym wcześniej ustalił listę i się spakował, lecz ignorowałem ją, a teraz żałuje bo kurwa nie wiem czy tych spodni nie wziąłem czy może inne spakowałem.

-Pomóc ci?-spytała z wyższością w głosie.

-Aniele dam sobie doskonale radę- odpowiedziałem hardo.

Ona spojrzała na mnie jakby polemizowała. Usiadła na łóżku, zakładając nogę na nogę  i patrzyła jak próbuje ogarnąć walizkę. Wkurwiało mnie to do granic możliwości.
Jej uważne spojrzenie, świadczące że tym razem nie dam rady.

-Dobra pomóż mi- stwierdziłem od zniechęcenia, tak naprawdę byłem na granicy wkurwienia.

Avery się do mnie uśmiechnęła z premedytacją, jakby wiedziała że się poddam. Podeszła do mnie już z przygotowaną listą. Co za zołza.

-9 par skarpetek masz?

-Mam.

-Spodnie dresowe?

-Tak mam- mówiłem coraz bardziej zdenerwowany.

Wymieniała mi kolejne rzeczy, przyniosłem te których mi brakowało.

-Jak ty byś sobie beze mnie poradził-powiedziała bardziej twierdząco niż pytająco kręcąc głową stojąc nad walizką.

-Ja nie wiem jak ogółem sobie radziłem bez ciebie aniele- powiedziałem patrząc w jej brązowe oczy.

Zauważyłem że rozczuliły ją te słowa, jak zauważyła że się jej przyglądam, pokręciła głową, ogarniając swój wzrok i spojrzała na mnie neutralnym wyrazem twarzy.

-Już nie przesadzaj panie Mori- przewróciła oczami.

-Ja nie przesadzam aniele- odpowiedziałem szczerym tonem, przybliżając do niej.

-O które mamy wylot?

-O 14.

-A o której będziemy tam?

-Będziemy tam na następny dzień coś tak około 11- wyznałem.

-Dobrze, idę do dziewczyn- powiedziała a ja przytaknąłem głową, wypuszczając ją ze swoich ramion.

Poszła z sypialni i ja zostałem w niej sam. Po chwili ktoś zapukał, czy ja nie mogę być sam przez 5 minut?

-Wejść- powiedziałem doniosłym głosem.

Wszedł dumnym krokiem Enzo, który usiadł na fotelu jakby był u siebie.

-Czy ty uważasz że to dobry pomysł teraz lecieć?- zapytał mnie o dziwo poważnie.

-A ty jak uważasz?

-Uważam że to nieodpowiedzialnie, zawsze kierujesz się rozsądkiem i doskonale zdajesz sobie sprawę że nie powinieneś lecieć ale Avery tak ci zawróciła w głowie że nie myślisz racjonalnie- odpowiedział poważnym tonem.

-Jeszcze raz obrazisz Avery w jakikolwiek sposób w mojej obecności, a utnę ci ten niewyparzony język zrozumiano?- powiedziałem lodowatym tonem.

-Tak Luca- zrozumiał aluzję.

Czarna ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz