Rozdział 39

1.7K 50 9
                                    

Lucas:

Meksyk coraz bardziej sprawia mi kłopoty, ale spokojnie jeszcze poznają, iż ze mną się się nie zaczyna. Z Enzo mamy plan, żeby odbić pałeczkę, podwójnie ich zaboli. Skontaktowałem się z Ahmirem, który organizuje wyścigi popularne w Miami i nie tylko, każdy rajdowiec o tym marzy, jednak tylko nieliczni mogą wystąpić. wprowadziłem go w temat mojego brata i powiedział że da się załatwić. A odnoście Colina zapoznałem go jednym z moich laboratoriów. Mój niezawodny Lorenzo, zapoznał go z większością procedurą, Colin go czasami poprawiał, na korzystniejszą wersję co mnie jak i jego zaskoczyło. Postanowiłem iż zostanie asystentem Lorenzo, widzę że ma potencjał który doceniam. Z gabinetu przyszedłem do sypialni, w której moja żona czytała książkę.

-Il mio cuore może chciałabyś pójść na obiad?

-Czy ty mi proponujesz randkę?- zapytała z błyskiem w oczach, położyłem się obok niej na łóżku.

- A zgodzisz się?- spytałem oplatając jej ciało swoimi ramionami.

-Nie- powiedziała ze śmiechem.

-Oj ty diablico, łamiesz mi serce- powiedziałem, teatralnie dotykając swojego serca.

-Hmm, to może się zastanowię nad tym- oznajmiła zamyślona.

-Masz czas 5 sekund-odpowiedziałem.

-Co?

-1,2,3,4...

-Dobrze, ośle pójdę z tobą- odpowiedziała ze śmiechem.

-Avery przestań-powiedziałem stanowczo.

-Osioł- przedrzeźniała mnie, pokazując język.

-Avery-warknąłem.

-No dobrze, dobrze Luca już tak się nie denerwuj, złość piękności szkodzi- powiedziała ze śmiechem.

Warknąłem z bezsilności do tej kobiety. Jak nie wyłysieje przed trzydziestką, to będzie cud. Moja żona, mnie denerwuje a jednocześnie mam ją ochotę pieprzyć do nieprzytomności. Szykowaliśmy się do wyjścia, poszliśmy razem do łazienki, podczas której nie brakowało czułości. Po prysznicu, zajęliśmy się codzienną toaletą. Chciałem ją zabrać do najlepszej restauracji w Miami.

Avery wyszła z garderoby, zaniemówiłem. Była ubrana w elegancką czarną sukienkę, na stopach miała szpilki, na nosie niezastąpione okulary, a włosy związała klamrą. Podeszła do mnie powoli a ja ją natychmiast przyciągnąłem do siebie a następnie wbiłem w jej kuszące, różowe usta. Zamruczała na to doznanie, zaciągnąłem się jej zapachem, ubóstwiam go.

-Aniele jak ja uwielbiam to-szepnąłem jej do ucha.

-Co?-spytała zaskoczona.

-Twój zapach- wychrypiałem jej przy ustach, ona mnie przyciągnęła do pocałunku, nie miałem nic przeciwko.

- O luca- odpowiedziała z uśmiechem, odwzajemniłem to.

Po chwili złapałem ją za rękę, a ona oplotała je ze swoją. Szliśmy ramię, ramię przy sobie. Następnie poszliśmy do garażu i wzięliśmy Suva mercedesa. Pojechaliśmy do Nobu.

-Jak idzie Willowi w Chicago?- spytałem jej, skupiając wzrok na drodze.

-Dobrze mu idzie, jak przejął władzę ogarnął całą papierologię, dostawy, narkotyki. Pogodził się z osobami, którymi podpadł George.

-To dobrze- mruknąłem w odpowiedzi.

-Jestem z niego strasznie dumna- powiedziała szczerze.

Po kilku minutach, trafiliśmy na miejsce. Jak zawsze wysiadłem, omijałem samochód, żeby otworzyć drzwi Avery podając jej dłoń, którą przyjęła i tak skierowaliśmy do restauracji. Kelner od razu do nas podszedł, zaprowadzając do stolika. Przesunąłem krzesło, żeby moja żona, mogła usiąść co zrobiła z gracją. A następnie wsunąłem jej krzesło do stołu. Odwróciła się do mnie posyłając mi uśmiech, zrewanżowałem się jej, siadając naprzeciwko jej. Kelner w mgnieniu oka przyniósł kieliszki i napełnił czerwonym winem.

-Co dla państwa Mori?- powiedział z wypisanym uśmiechem kelner.

-Jeszcze się zastanowimy- odparowałem.

-Dobrze, to za chwilę wrócę- powiedział i szybko poszedł do innych klientów.

Sięgnąłem po memu, to samo zrobiła Avery. Wybrałem już Beef Tenderloin, Avery jeszcze oglądała i nie mogła się zdecydować.

-Polecam ci Organic Chicken albo Pan Seared Salmon- oznajmiłem.

-Zdam się na ciebie i wybiorę Pan Seared Salmon- odpowiedziała, zamykając kartę menu.

-Ja pójdę do toalety a jak kelner przyjdzie to powiedz że chce Beef Tenderloin.

-Okej, kochanie- odpowiedziała, wiem iż, to tylko zwykle słowo ale moje serce zabiło podwójnie.

Byłem niedaleko toalety i zaczepiła mnie kobieta, przyczepiła się mnie i dotykała.

-No dotykaj mnie suko!- warknąłem wściekłe.

-Czemu? Przecież widzę że ci się to podoba- odpowiedziała z zalotnym uśmiechem, a mi się chciało rzygać.

Czy ta kobieta jest normalna? Prędzej bym wolał sobie grób kopać, niż ją dotykać. Po chwili zauważyłem moją żonę, która idzie do nas, walecznym krokiem.

-Proszę, proszę czyżbym wyczuwała sztuczne perfumy?- spytała donośnym głosem, a blondynka odwróciła głowę w stronę mojej żony.

-Słucham?!-zapytała piskliwym głosem, bardziej wypinając swoje sztuczne piersi w moją stronę.

Ja ją popchnąłem,a moja żona zauważyła kelnera, który miał tacę pełną kieliszków z szampanem, wzięła jedną i wylała na nią , większą zawartość, a resztę wypiła duszkiem. Kobieta była w totalnym szoku, wybałuszyła swoje niebieskie oczy, ta suka chciała do niej podejść i nie zauważyła iż Avery podstawiła jej nogę przez co upadła prosto pod jej nogi, tam gdzie jej miejsce.

-Teraz mnie kurwa posłuchaj uważnie, po pierwsze ten facet jest zajęty a po drugie to jest mój mąż ty kurwo, tknij go jeszcze raz tymi sztucznymi tipsami to załaduje w ciebie cały magazynek- kucnęła obok niej, sycząc prosto w jej twarz.

W następnej kolejności odsunęła się, śmiejąc szyderczo, wstała, wzięła moją rękę i skierowała się do naszego stolika.

O ja pierdole nie powinienem, ale podnieciłem się tą słowną szarpaniną. Mój kutas powoli się podnosił.

-Oj aniele, nie spodziewałem się, że jesteś zazdrosna- nabijałem się z niej.

-Ani kurwa słowa więcej- syknęła wściekłe.

-Ja jej nie dotykałem, to ona na mnie się rzuciła jak na jakąś wyprzedaż w butiku- odparłem z uśmiechem.

-Powiedziałam ani słowa- mordowała wzrokiem, a ja przyciągnąłem ją bliżej siebie.

-Oj aniele ty nadal nie wiesz?- zrobiłem chwilową pauzę, w której patrzyłem jej głęboko w oczy. -Moje serce należy tylko do ciebie, wyłącznie do ciebie- akcentowałem słowa, kierując jej rękę do mojego serca.

Uśmiechnęła się do mnie, usiedliśmy na swoich miejscach, gdzie już były dania. Zajęliśmy się posiłkiem, posyłając sobie uśmiechy. Avery wytarła usta serwetką.

-Wybacz, muszę to toalety- powiedziała przepraszająco.

-Idź aniele- powiedziałem z uśmiechem.

Avery zeszła z krzesła i poszła do toalety. Minęło kilka minut i nadal jej nie ma. Zaczynam się martwić, wstałem i miałem wyjebane wszedłem do damskiej toalety. Kobiety patrzyły na mnie w totalnym szoku.

-Averyy!- wydarłem się, nie usłyszałem odpowiedzi, każdą kabinę sprawdziłem.

  Nie ma jej.

Kurwa! Walnąłem z całej siły w ścianę. Po ogarnięciu, chwilowego zaćmienia w mojej głowie,  zadzwoniłem do Enzo i powiadomiłem że ma zebrać jak najwięcej ludzi, żeby przeszukali okolice.

Obiecała mi że zostanie, powiedziała że mnie nie opuści, ale tak łatwo się mnie nie pozbędzie. Odnajdę ją, na końcu świata, nawet w pierdolonym piekle.

Czarna ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz