Rozdział 51

1.3K 36 0
                                    

Lucas:

Wiedziałem, że prędzej czy później się dowie prawdy. Nie spodziewałem się iż tak szybko, i w takich okolicznościach. Byłem zawiedziony samym sobą, a to już wyższy wymiar kary, niż cielesny. Zawsze powtarzam że ból psychiczny, bardziej boli od fizycznego. To również, stosuje przy torturach, uwielbiam to. Teraz czuje się jednak jak gówno, doświadczając tego.

Opuściła mnie...

Byłem świadomy, że to nastanie pomimo, iż obiecała że tego nie zrobi. Siedziałem w gabinecie. I zamiast pracować, moje myśli zajmowały się jedynie nią, i jak mogę ją odzyskać. Ona pewnie również zdaje z tego sprawę, że ja nie odpuszczę, nie ją...

Muszę jej wyznać, całą prawdę, jeżeli po tym, nie będzie chciała mnie znać. Zrozumiem to i ją opuszczę, na zawsze. Nie będę się mieszał w jej życie, dam jej wolność..

W takim stanie, zastał mnie Enzo. Odkąd Avery opuściła rezydencję, chodzę cały czas wkurzony, i każdy mnie unika na wylot, chyba że jest sprawa nie cierpiąca zwłoki.

-Jeżeli to nie jest nic ważnego, to wypierdalaj Enzo-powiedziałem chłodnym tonem na przywitanie, nie zawdzięczając go mym wzrokiem.

Byłem zapatrzony w zdjęcie Avery, które leży na moim biurku od początku. Ma na nim czarny kombinezon z szarymi guzikami, rozpuszczone włosy i ten promienny uśmiech, który zawsze mnie urzeka, i za którym tak bardzo tęsknię.

Czuje z całego serca, iż go nigdy więcej nie zobaczę, i to mnie najbardziej boli...

-To odnośnie Avery-wyznał, a ja się poderwałem z miejsca.

-Coś się jej stało? Niech ja tylko dorwę tego, co miał ją pilnować- warknąłem.

-Easy peasy bracie- powiedział z tym swoim niezawodnym uśmieszkiem, doprowadzając mnie do furii.

-Lepiej zacznij gadać, zanim kulka z mojej spluwy, trafi przed twoimi oczami- zagroziłem mu, wyciągając powoli broń.- Jak widzisz, nie żartuje więc streszczaj się, i lepiej żeby twoja wypowiedź mnie zadowoliła.

-No więc-mówił powoli, prowokując mnie, a ja wystrzeliłem na ścianę, za nim.

Enzo nie ruszył się z miejsca, nawet nie drgnął. To na nim, nie zrobiło żadnego wrażenia.

-Avery normalnie funkcjonuje, pomaga bracie w interesach i-przełknął ślinę- wysłała papiery rozwodowe.

Walnąłem z całej siły w biurko, na którym był ślad mojej pięści.

-Kiedy?-spytałem z mordem w oczach.

-Co?-spytał jak ci idioci co wierzą w Boga.

-Kiedy, kurwa się dowiedziałeś-warknąłem.

-Aaa, no to przed chwilą-zapewnił mnie.

-Dobra wyjdź-machnąłem ręką.

Enzo, bez zastanowienia opuścił mój gabinet.

Podsumowując, po tym wypadku w którym straciłem Avery, powinienem leżeć przynajmniej przez 2 tygodnie w łóżku, z którego zszedłem tego samego dnia. Nie mogłem leżeć, gdy mam pełną świadomość, iż mojej żony nie ma przy mnie.

Nie ma jej ogółem.

Tyle mam jej słów do powiedzenia, że ją kocham, jak się naprawdę poznaliśmy...

Powróciwszy z zamyślenia, zadzwoniłem do swojego prawnika Cascio, który jest niezawodny. Kiedyś mu pomogłem, gdy miał problemy ze studiami, teraz mi się odwdzięcza pracując dla mnie. Oznajmiłem mu, że nie podpiszę żadnych dokumentów od mojej żony.

-Panie Mori, dostaliśmy nowe dokumenty, od prawnika pana żony-wyznał Cascio.

-Jakie?-byłem zaskoczony.

-Hmm, jak to panu powiedzieć-powiedział zdekoncentrowany- lepiej żeby pan to sam zobaczył.

-Będę za pół godziny-wygłosiłem, rozłączając się.

Jestem ciekawy, jaką niespodziankę przygotowała mi moja żona. Znając ją, jest wszystko możliwe.

Wsiadłem do auta, z automatu włączając radio. W całym samochodzie zabrzmiało "Reality" od Lost Frequencies. Szczerze, nie znam tej piosenki, jak i mnie nie urzekła. Miałem ją gdzieś.

Po pół godzinie, które spędziłem w korku, znalazłem się w gabinecie Cascio. Patrzył na mnie z zdezorientowaniem, co nie jest do niego podobne, wkrótce potem, podał mi dokument, który migiem wziąłem w swoje dłonie.

Miałem przed oczami dokument, w którym groziła mi własna żona, uśmiechnąłem się pod nosem.

Moja spryciula.

Przeczuwałem, iż czegoś dokona ale nie że będzie mi groziła. Nawet najlepszym się to nie udaje.

-Skontaktuj się z jej prawnikiem, ustalcie termin spotkania- ogłosiłem, a on posłał mi pobłażliwy uśmiech- Nie interesuje mnie, jak to zrobisz, ale to spotkanie ma być ustalone w ciągu tygodnia!- warknąłem.

-Tak jest, panie Mori- wyjąkał Cascio, nerwowo poprawiając swoje za duże czarne okulary.

Wyszedłem z budynku, wdychając na nowo powietrze. Nie spodziewałem się takiej zagrywki z mojej żony, ależ ona się zdziwi.

Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz aniele...

Czarna ZemstaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz