Otworzył koperty z rachunkami, które od co najmniej dwóch tygodni zalegały na stole kuchennym. Tak jak myślał, data spłaty ostatecznie powinna być dokonana kilka dni wcześniej. Jakby nie było, Kayle znowu zawaliła. W tym domu to ona miała zająć się korespondencją, jednak nawet temu zadaniu nie potrafiła sprostać. Pewnie gdyby przyszło co do czego, nawet nie zauważyłaby, że prąd i woda zostały odcięte. Po powrocie z pracy zostawiała walizkę na holu tuż przy wejściu do mieszkania, po czym wybywała na miasto, żeby zabawić się z koleżankami. Wracała do domu w stanie poważnego upojenia alkoholowego, a następnego popołudnia wybywała na kolejne pięć dni. Od pewnego czasu jej życie stało się błędnym kołem, w którym zabrakło miejsca dla Justina oraz rzeczywistości.
Dolawszy odrobinę mleka do dużego kubka świeżo zaparzonej kawy, szatyn przemieszał napój posrebrzaną łyżeczką, co rusz uderzając nią o ścianki naczynia i robiąc przy tym hałasu co niemiara.
- Przestaniesz w końcu?!- z sypialni dobiegł cichy jęk.
Chłopak uśmiechnął się półgębkiem i ruszył do pokoju, w którym leżała jego przyjaciółka.
- Niemożliwe, czyżby główka bolała?- zapytał drwiącym tonem, uśmiechając się szeroko. Kayle nawet nie kwapiła się do odpowiedzi. Oddychała głęboko, próbując powstrzymać nękające ją mdłości. - Ile wypiłaś?
- Kupiłyśmy z Sarah butelkę Ballantines'a- wymruczała cichutko.
- Upadłaś na głowę?!- krzyknął szatyn, odłożywszy filiżankę na pobliskim stoliku nocnym z takim impetem, że aż krople kawy spłynęły po jej rancie. - Naprawdę, pojebało Cię! Wiesz co Kay, czasami zachowujesz się bardziej nieodpowiedzialnie niż nastolatka...
- Wyluzuj, o co Ci chodzi...?- skrzywiła się, patrząc na Biebera wzrokiem pełnym pogardy.
- O to mi chodzi, że w przeciwieństwie do Ciebie Sarah ma metr osiemdziesiąt i też nie mało waży, a ty...- prychnął pod nosem ponownie łapiąc za ciepły napój.
- Co ja?- spojrzała znacząco na przyjaciela. - No, słucham?! - wrzasnęła głośno, przyprawiając samą siebie o jeszcze większy ból głowy.- No powiedz to!
- A ty masz tylko metr pięćdziesiąt i czterdzieści kilo. Nie zawsze możesz robić to co pozostali- wyjaśniał coraz to bardziej spokojnym tonem, widząc jak towarzyszka zaciska szczękę, próbując poskromić ból promieniujący w jej czaszce.
- Sugerujesz, że jestem inna?- spojrzała na przyjaciela zaszklonymi oczami i zacisnęła usta w prostą, wąską linię. Brązowooki okrężnym ruchem ręki zamieszał parę razy kawę w namyśle. Doskonale wiedział jak Carter zareaguje na słowa, które zamierzał za moment wypowiedzieć.
- Tak Kay, jesteś inna...- wyszeptał z troską.
Brunetka gwałtownie zerwała się z łóżka i ruszyła do łazienki, starając się po drodze wyminąć chłopaka, który w ostatnim momencie pochwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie.
- Nawet nie próbuj!- ryknęła, wyszarpnąwszy się z jego uścisku.
Wbiegłszy do łazienki, zamknęła za sobą drzwi na klucz, a potem usiadła na krawędzi wanny, pozwalając dać upust swoim emocjom. Jak zwykle Justin trafił w jej czuły punkt jakim jest wzrost. Carter nienawidziła siebie za to, że jest tak niska. Nawet cholerne szpilki, które były obuwiem dominującym w jej garderobie, nie dawały jej wymarzonego metra siedemdziesiąt, który jest uznawany za ideał kobiecości.
*
Chodził nerwowo po domu, próbując sobie przypomnieć gdzie i kiedy po raz ostatni widział swój paszport, jednak to okazało się trudniejsze niż przypuszczał. Szatyn już od dawna nie opuścił kraju jako Justin Bieber. Pracując dla "Daredevils", działał pod innym imieniem i nazwiskiem, jakie instytucja załatwiała swoim pracownikom w trosce o ich bezpieczeństwo.
CZYTASZ
Following Liars
FanfictionMożna tkwić w skomplikowanym związku, lecz jest to trudniejsze niż się wydaje . Nie wystarczy wspólne mieszkanie, przyjacielski seks i obecność drugiej osoby. Zwłaszcza gdy nie wiemy o jej rodzinie, pracy oraz przeszłości... kompletnie nic. "Im mnie...