Rozdział 17

75 6 1
                                    

Justin chwycił się metalowej framugi, kiedy niebezpiecznie zawirowało mu w głowie. Jego oczy wyrażały od groma emocji, jakby nie mogły natrafić na uczucie, na które chyba jeszcze nawet nie wymyślono nazwy. Adrenalina w organizmie chłopaka znacząco wzrosła, przyprawiając go o wrażenie bycia odurzonym jednym z narkotyków odrywających człowieka od rzeczywistości. Szatyn kompletnie nie spodziewał się takiego wyznania ze strony Kayle. To nie miało najmniejszego sensu- zwłaszcza gdy próbował powiązać fakt z faktem.

W tym czasie, skulona pod ścianą Carter, wsłuchiwała się w coraz płytszy oddech towarzysza, który zapisał się w jej pamięci jako pierwsza oznaka napadu gniewu. Właśnie takiej reakcji najbardziej się obawiała i w przeciągu kilku sekund pożałowała swojej decyzji. Mogła zostawić tę sprawę w spokoju. Przecież wyrzuty sumienia też kiedyś muszą umrzeć, wmawiała sobie, lecz nie potrafiła uwierzyć w swoje wymysły.

Z ust brunetki wydobył się niekontrolowany jęk, a zaraz po tym po klatce schodowej rozległo się echo cichego szlochu, które wyrwało z transu zamyślonego Biebera. Brązowooki przykucnął przed Kayle, na co ona przylgnęła swoim drobnym ciałem, do zimnej ściany, najbliżej jak tylko to było możliwe. Bała się; bała się o swoje bezpieczeństwo, bała się przeszłości, z którą ponownie próbowała się zmierzyć i bała się Justina, który wciąż milczał. Cisza panująca wokoło była tak niepokojąca, że myśli Carter wydawały się krzyczeć i błagać o pomoc.

- Shhh...- wyszeptał szatyn, spoglądając na dziewczynę zatroskanym wzrokiem. Nie mogła tego nie zobaczyć- światło padające z wewnątrz mieszkania doskonale oświetlało twarz Biebera. - Dlaczego mi nie powiedziałaś?- chłopak zapytał z żalem, próbując odnaleźć się w tak niepasującym do siebie zestawieniu emocji. Towarzyszyły mu: smutek, złość, zdezorientowanie, a także radość i spokój z powodu powrotu Kayle.

- J-ja... Ja... J-ja- wyjąkała, próbując przypomnieć sobie ciąg wytłumaczeń, które układała w swojej głowie siedząc na tej zimnej klatce schodowej przez parę godzin, lecz jedyną rzeczą tkwiącą w tym momencie w jej myślach było powtarzanie sobie czynności wdech-wydech.

Nie trudno było Justinowi dostrzec zdenerwowanie i przerażenie na twarzy Carter- tym bardziej, że znał ją nie od wczoraj.

- Kay... Spokojnie...- wyszeptał, gładząc dziewczynę po ramieniu. Marynarka, którą miała na sobie była do cna przemoknięta, tak jak reszta jej odzieży.- Jesteś zmarznięta i potrzebujesz suchych ubrań... Weźmiesz gorący prysznic, a potem opowiesz mi o wszystkim, dobrze?- powiedział brązowooki, wprowadzając do mieszkania, sparaliżowaną przez stres, towarzyszkę.

- Jus...- zaczęła szorstkim głosem, poczuwszy suszę w gardle.

Szatyn pośpiesznie zwolnił uścisk z kościstego ramienia brunetki, zdając sobie nagle sprawę, jak bardzo mogło to być dla niej niezręczne.

- Wybacz- spojrzał na Kayle przepraszającym wzrokiem, drapiąc się po karku.

- Chciałam Ci tylko powiedzieć, że moja walizka została na klatce- dopowiedziała, spostrzegłszy zmieszanie na twarzy Biebera.

- Ach tak...- przytaknął nieśmiało i wychylił się przez próg, by po krótkiej chwili wciągnąć na przedpokój mały, srebrny neseserek z nadrukiem loga firmy lotniczej, dla której pracowała Carter. - Masz jakieś ciuchy na zmianę?- zapytał, zamknąwszy drzwi na klucz.

- Właściwie to nie- odparła dziewczyna. Niewiele miała w swoim kuferku: bieliznę, dwie koszulki, parę spodni oraz kosmetyki, dlatego też szczerze wątpiła by mogła się rozgrzać w takich ubraniach.

- Damy radę- westchnął złotowłosy, posyłając brunetce nikły uśmiech.- Wskocz pod prysznic, a ja pójdę poszukać czegoś co będzie na Ciebie w miarę dobre... Wiesz gdzie są ręczniki, prawda?- zapytał bardziej z grzeczności, aniżeliby się upewnić. To miejsce, przez dwa lata, było domem dla Kayle i dopóki tu mieszkała, ona trzymała wszystko w ryzach.

Following LiarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz