Rozdział 6

89 8 0
                                        

Podniósłszy się z przemoczonego materaca, Justin z wściekłością kopnął stojącą na ziemi szklankę, która uderzyła o betonowany mur i rozpadła się na ostre kawałeczki. Nie zrobił tego bez celu, bowiem wiedział, że za drzwiami, po wąskim, wpędzającym w klaustrofobie korytarzu przechadzał się pieprzony rudzielec, któremu jakimś cudem udało się go uprowadzić. Szatyn nie mógł sobie wybaczyć tak idiotycznego błędu w sztuce mafioza, jakim było wejście do przypadkowego Rangerover'a, chociaż Barret wyraźnie zaznaczył, że na wschodnim parkingu będzie czekał czarny Brabus. Dla Biebera było to wręcz nie do pomyślenia, że był zdolny do popełnienia tak lekkomyślnego czynu, za który nawet dziecko by się powstydziło.

- Widzę, że nie możesz się już doczekać spotkania z bossem...- w drzwiach stanęła znajoma osoba wraz z dwuosobową asystą. Mężczyźni byli wysocy i mocno umięśnieni, jednak to nie wzbudziło w Bieberze jakiegokolwiek lęku. Dobrze wiedział, że nie porwano go bez powodu. "Golden Guns" z pewnością chciało informacji, a on miał im wszystko powiedzieć. Niedoczekanie!

Kiedy brązowooki otrzymał od jednego z facetów, pierwszy, a zarazem celny cios w brzuch, zgarbił się lekko, tym samym obierając pozycję, w której można go było łatwo wytargać z lochu. Nie opierał się, bo nie miał zbyt wielkich możliwości z zakneblowanymi ustami oraz związanymi nadgarstkami. Poza tym, od kilku dni marzył, żeby choć na chwilę móc się wydostać z tego zgrzybiałego pomieszczenia, gdzie promienie słońca rzadko kiedy wkradały się przez malutkie okienko.

Będąc prowadzonym przez mocno oświetlone podziemia, Justin szurał nogami po nierówno wylanym cemencie, próbując nadążyć za dwoma łysymi mężczyznami, którzy specjalnie nadawali takiego tempa by po chwili otworzyć z impetem jedne z drzwi i nieoczekiwanie wepchnąć szatyna do środka. Uderzenie głową w ziemię było nieuchronne, a przy tym bardzo bolesne.

- Witaj, McCann- Masters zaśmiał się szyderczo, stając nad Justinem- Nie posłuchałeś mojej rady, a przecież Cię ostrzegałem- zauważył, przyklęknąwszy na jednym kolanie, po czym powoli zerwał taśmę z ust Biebera. Ewidentnie miał przyjemność z patrzenia na krzywdę wroga.

Brązowooki prychnął pod nosem i zmierzył wzrokiem czarnowłosego, chcąc mu udowodnić, że jego słowa są dla niego obojętne.

- Daruj sobie ten "straszny" wzrok, bo nigdy się ciebie nie bałem i raczej nie będę miał już okazji- zaśmiał się Shawn, na siłę sadzając szatyna na drewnianym krześle, z którego biała farba odchodziła płatami.- W końcu w moje ręce wpadł jakiś osioł z "Daredevils"- prychnął entuzjastycznie.- W sumie najwyższy czas bo wisicie mi sporo forsy.

- Nie przypominam sobie- warknął Justin, zaciskając mocno szczękę.

- To uwierz mi, że zaraz sobie przypomnisz- Masters uderzył pięścią w stół i gwałtownie podniósł się ze swojego skórzanego fotela. - Dwudziesty dziewiąty kwietnia 2011, "Golden Guns" produkuje "Krokodyla"1 i dostarcza go światu. Co robi "Daredevils"?! Kipi kurwa z zazdrości, aż posuwa się do spalenia moich magazynów z towarem wartym setki milionów! Przypadek, McCann?- wykrzyczał, powstrzymując ciało przed wibracjami spowodowanymi zbyt wielkimi nerwami.- Się pytam, czy to do kurwy nędzy przypadek?!

- To ochrona świata przed zagładą- Bieber odparł opanowanym tonem.

- A ty co? Zbawiciel?!- mężczyzna podszedł bliżej siedzącego chłopaka.

- Przestań Shawn, wiesz, że możemy robić wszystko, ale to do czego się posunąłeś było ciosem poniżej pasa- fuknął Justin, wiercąc się na niewygodnym krześle. O dziwo wciąż był spokojny, niczym kwiat lotosu na szklanej tafli wody.

- Czternasty styczeń 2012, zamach na Jamesa Gradwick'a - miliardera zastraszanego przez Nas, nie was! - czarnowłosy przeszedł się nerwowym krokiem dookoła brązowookiego.- Trzydziesty pierwszy grudnia 2012, "Daredevils" podpierdala nam dwie furgonetki po brzegi wypchane forsą! Przypominasz sobie? To jest kara Jason! Siedzisz tu bo jesteś winny do chuja pana!- wrzasnął, przykładając ofierze pistolet do skroni.

Following LiarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz