Rozdział 22

45 4 0
                                    

Nie chcąc przepychać się na sam przód tłumu czekającego przed halą przylotów, Justin stanął na samym jego końcu i wsunął dłonie do kieszeni spodni. Nie obawiał się, że nie wypatrzy Kayle pośród tych wszystkich ludzi. Wystarczyło by ona odnalazła jego, a to raczej nie było trudne, biorąc pod uwagę wzrost szatyna. Był postawnym, dobrze zbudowanym mężczyzną. Mieszkając jeszcze na Florence-Graham i grywając z ekipą w koszykówkę, miał szczęście bycia najwyższym zawodnikiem na boisku. Następni w kolejności to Jordan, Gerald Velasquez oraz kilka innych chłopaków, z Prestonem, mniej więcej w połowie rankingu.

W zasadzie, minęło już parę dobrych lat odkąd Bieber po raz ostatni grał w piłkę. Czasami miewał momenty, kiedy naprawdę za tym tęsknił. Wieczorne wyjścia z kumplami na boisko, kojarzyły mu się z nastoletnimi latami, beztroską oraz ze sposobem na zabicie nudy, niezależnie od warunków atmosferycznych. Wybywał na dwór zarówno podczas upałów, jak i w trakcie zimy, choć w Los Angeles temperatura rzadko kiedy spadała chociażby poniżej zera.

- Hej, wszystko w porządku?- znajomy głos wyrwał chłopaka z przemyśleń.

- Jasne... Niby czemu nie?- odparł niemrawo, zawieszając wzrok na szeroko uśmiechającej się brunetce.

- Bo machałam do Ciebie jak jakaś wariatka próbująca rozrzedzić powietrze...- wyjaśniła Carter. Trudno było odczytać z jej twarzy czy wypowiedziała te słowa z wyrzutem, czy może jednak z rozbawieniem.

- Przepraszam, po prostu jestem wykończony- westchnął brązowooki. Wydawał się być obecny w tym miejscu jedynie ciałem, a jego myśli... Cóż, zapewne krążyły gdzieś po całkiem innym wymiarze.

- Nie wątpię...- dziewczyna odparła głosem pełnym empatii. Doprawdy współczuła Justinowi, że przez te dwa dni, kiedy jej nie było, musiał jeździć między szpitalem, a domem. Sądząc po jego charakterze i zaangażowaniu: próbował znajdować się w dwóch miejscach na raz. - To jak? Pomożesz mi z bagażem?

Szatyn przytaknął głową, a następnie chwycił za dwie duże walizki i ruszył w kierunku wyjścia, pozostawiając z tyłu Kayle, ciągnącą tylko jeden, najmniejszy neseser. Idąc, Bieber zastanawiał się, czy zdoła upchnąć cały ten balast, do jakże niezwykle małego bagażnika, pod przednią maską, w swoim Lamborghini. Auta takie jak to były produkowane do całkiem innych celów niż przewożenie ogromnych tobołów. Wytwórcom zależało tylko i wyłącznie na mocy oraz aparycji produkowanych przez nich pojazdów.

Zatrzymał się przed swoim cackiem i uniósł do góry czarno-matową klapę. Jego oczom ukazała się niewielka wnęka, na którą wystarczyło rzucić okiem, żeby wiedzieć, że włożenie w nią trzech walizek było graniczące z cudem.

Justin stęknął bezradnie, po czym umiejscowił dwa nesesery w bagażniku.

- A ten?- zapytała brunetka, przytargawszy ostatni kufer.

Chłopak oparł się rękoma o boczne krawędzie maski, przerzucił na nie cały ciężar swojego ciała i spuścił do dołu głowę, usiłując coś wykombinować. Tymczasem, jego towarzyszka stała obok niego w ciszy, dyskretnie obserwując jego rozbudowane mięśnie ramion. Musiała nie zwrócić na to wcześniej uwagi, jednak Justin bez wątpienia był częstym gościem na siłowni przez ostatnie pół roku.

- Pod nogi- oznajmił niespodziewanie, odpychając się od karoserii auta.

- Co?- wymamrotała Carter, dopiero co wyrwawszy się ze swoich przemyśleń.

- Tę walizkę będziesz miała pod nogami- powtórzył, po czym zatrzasnął maskę.

Upchnąwszy kufer przed miejsce pasażera, brązowooki pomógł Kayle usadowić się na fotelu, zamknął za nią drzwi, a następnie okrążył samochód by również zasiąść na swoim siedzisku. Po wejściu do pojazdu, natychmiastowo wsunął kluczyk do stacyjki i go przekręcił, uprzednio naciskając sprzęgło. Warkot silnika rozbrzmiał w uszach Biebera, na co uśmiechnął się półgębkiem. Nie miał pojęcia, dlaczego wciąż rajcował go ten odgłos.

Following LiarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz