Czymkolwiek starał się zainteresować, słowa Kayle i tak brały górę. Justin zwyczajnie nie mógł oswoić się z myślą, że teraz ktoś inny był opoką dla jego ukochanej. A co jeśli to wszystko potoczyło się na tyle szybko, by wkrótce miała wziąć z Nim ślub? Szatyn nie wiedział jak miałby temu zaradzić- on nawet nie wiedział jak powinien zachować się w tym momencie, dlatego bąknął coś niezrozumiałego pod nosem, nie bacząc na to jak Carter odbierze ten postępek, a następnie wstał z łóżka i wyszperał z dna szuflady paczkę papierosów.
Wyszedłszy na balkon, zasunął za sobą drzwi. Potrzebował samotności na wypadek gdyby miał zaraz się rozpłakać. Sądząc po zachowaniu ciała, niewiele mu brakowało; potwornie szczypały go oczy, a ciśnienie w gardle uformowało się w ogromną gulę, przez którą ledwo co mógł oddychać. W pewnym momencie Bieber zaczął nawet zastanawiać się czy aby wszystko z nim w porządku. Zapomniał jakie to jest uczucie, bowiem od dawna nie zdarzyło mu się rozkleić.
Spostrzegłszy łunę światła bijącą z sypialni, szatyn pośpiesznie wsunął papierosa do ust i wyszperał z kieszeni zapalniczkę. Nie miał zielonego pojęcia, po co ją stale przy sobie nosił, skoro nie palił już od ponad pół roku. Wraz z odejściem Kayle, Justin złożył postanowienie, że skończy z nałogiem, jeśli to miałoby oznaczać jej powrót. Teraz miał czego chciał i szczerze było mu obojętne, czy dziewczyna zniknie z jego życia, czy może najpierw postanowi mu odebrać resztki godności i wyssie z niego wszystkie pozytywne uczucia.
- Kurwa- szepnął pod nosem ze zirytowaniem, kiedy rosnący w zapalniczce płomień po raz kolejny zgasł zaraz po naciśnięciu przycisku. Nawet nie było wiatru, żeby ogień mógł tracić na sile. W urządzeniu najzwyczajniej w świecie było za mało gazu. Mimo wszystko, Justin nie zamierzał się poddawać i jeszcze przez krótką chwilę walczył ze słabnącą zapalniczką, do czasu aż przestała w ogóle iskrzyć.
- Jebać, do dupy z tym...- warknął i z wściekłością wrzucił bezużyteczny przedmiot w doniczkę z kwiatami na balkonie mieszkającego piętro niżej sąsiada.
Znowu nic nie szło po myśli szatyna; świat zaczął nabierać czarno-białych kolorów. Fala beznadziejności zalała jego umysł. Zwyczajnie przestał spoglądać na swoje życie jak na coś pozytywnego. Okropna rzeczywistość uświadomiła go, że nie miał nic; ledwo co skończył liceum, stracił swoją miłość, stracił najlepszego przyjaciela. Bieber trafił na dno, choć był przekonany, że gdyby się postarał, mógłby stoczyć się jeszcze bardziej.
Oparłszy się o metalową barierkę, spojrzał na czarne, nocne niebo. Deszczowe chmury odeszły, tak jak jakiekolwiek ślady po całej tej ulewie, która miała miejsce parę godzin temu. Powietrze powoli zaczynało się ogrzewać. W odczuciach Justina było nawet cieplejsze niż w saunie, dlatego zdjął swoją koszulkę, zwinął ją w kłębek i niedbale wepchnął do tylnej kieszeni swoich opadających spodni.
Z rozgoryczeniem rozejrzał się dookoła; w pobliskich drapaczach chmur średnio co pół minuty zapalało się o jedno światło więcej. Co u licha jest nie tak z tymi ludźmi, pomyślał, spuściwszy wzrok na ulicę znajdującą się kilkanaście pięter w dół. Była sobota, dochodziła piąta nad ranem, a jedna trzecia mieszkańców Los Angeles budziła się do życia. Pieniądze to nie wszystko, szatyn fuknął pod nosem. Doprawdy bawiła go ta ludzka pazerność i uczestnictwo w wyścigu szczurów. Szczególnie gdy był teraz świadom, czym to może grozić- pieprzoną samotnością, której nie da się nawet nakarmić dolarami.
Wzdrygnął się lekko, a następnie zastygł w bezruchu, gdy poczuł na plecach dotyk. Szydzenie z sąsiadów tak bardzo pochłonęło Justina, że nawet nie spostrzegł kiedy Kayle weszła na balkon.
CZYTASZ
Following Liars
ФанфикMożna tkwić w skomplikowanym związku, lecz jest to trudniejsze niż się wydaje . Nie wystarczy wspólne mieszkanie, przyjacielski seks i obecność drugiej osoby. Zwłaszcza gdy nie wiemy o jej rodzinie, pracy oraz przeszłości... kompletnie nic. "Im mnie...