15. Spóźniliście się

322 10 0
                                    

Madeleine

Każdy lot samolotem sprawia, że moje serce zaczyna bić szybciej. To nie tak, że boję się wysokości, ale zdecydowanie bardziej wolę mieć świadomość tego, że moje stopy są blisko ziemi. Ostatni raz leciałam samolotem, kiedy wraz z Blakiem i Xandrem lecieliśmy z Aspen. Tym razem podróż będzie trwała jednak znacznie dłużej.

— Czyli najpierw mamy przesiadkę w Londynie, a potem w Madrycie? — upewniam się po raz kolejny.

— Dokładnie tak Scott, pytasz mnie o to już po raz siódmy — odpowiada Blake, starając się zachować spokojny ton głosu.

Właśnie wchodzimy na pokład samolotu, który wypełniony jest ludźmi. Stewardesa pomaga nam zająć nasze miejsca, po czym informuje nas, że niedługo będziemy startować. Szatyn zajmuje miejsce obok okna, a ja siadam na sąsiednim fotelu. Zapinam pasy i od razu wyciągam z bagażu podręcznego koc, którym szczelnie się przykrywam.

— Pamiętaj o tym, żeby co jakiś czas ruszać nogami — przypomina mi Blake i kładzie mi dłoń na kolanie.

— Pamiętam — mruczę i przymykam powieki.

Zasady się nie zmieniły. Wciąż muszę przestrzegać wielu reguł, żeby bezpiecznie przetrwać lot. Kilka dni temu byłam na wizycie kontrolnej u doktora Hayesa, który zalecił mi, żebym ograniczyła picie kawy do minimum. Jak na razie jest to chyba rzecz, którą najciężej było mi wprowadzić w życie. Uwielbiam pić kawę, a roślinne zamienniki są tylko marną kopią. Okazało się, że moje ciśnienie krwi nieco się podniosło, więc trzeba coś z tym zrobić. Doktor przepisał mi także zwiększoną dawkę leków na nadciśnienie tętnicze.

— Planowy przylot do portu lotniczego Londyn-Heathrow o ósmej pięć. Życzymy miłego lotu — odzywa się stewardesa.

— Dobranoc — mówię i wtulam się w ramię szatyna.

Mam nadzieję, że obejdzie się bez zbędnych turbulencji. W Strasburgu planowo mamy być dopiero jutro po siedemnastej. Z Londynu około dziewiątej wylecimy do Madrytu, skąd czeka nas przesiadka do samolotu, który przetransportuje nas bezpośrednio do portu lotniczego w Strasburgu.

— Nadal śpisz? — Jakiś czas później z zamyślenia wyrywa mnie głos Blake'a.

— Nie — odpowiadam i otwieram oczy.

Na całe szczęście wystartowaliśmy bez większych wstrząsów. Teraz jesteśmy już kilka kilometrów nad ziemią, ale staram się o tym nie myśleć. Moją uwagę zaprząta coś innego, a mianowicie to, w jaki sposób będę chciała dotrzeć do rodziny mojej matki. Wiem, że prawdopodobnie moi dziadkowie oraz ciotka mieszkają w dzielnicy Petite France. Z listu, który zostawiła mi matka, wynika, że jej siostra, Giselle Laurent, zajmowała stanowisko jako radna w mieście, ale przez moje małe śledztwo udało mi się ustalić, że kilka lat temu straciła tę posadę. Mam nadzieję, że nie postanowiła z tego powodu opuścić rodzinnego miasta. Jeśli jednak tak właśnie się stało, mogę pożegnać się z perspektywą poznania mojej biologicznej matki.

Jedna myśl wciąż nie daje mi spokoju. Dlaczego ojciec aż tak stanowczo zabronił mi nawiązania z nią kontaktu? Mam przeczucie, że między nimi wydarzyło się coś więcej, niż jest w stanie przyznać. Czy jest możliwe, że Juliette pozostawiła całe swoje dotychczasowe życie i uciekła, gdzie pieprz rośnie, tylko z powodu, że nie chciała dać ojcu rozwodu? Z jej listów wynika, że mój ojciec stosował wobec niej pewnego rodzaju przemoc, ale jakoś trudno jest mi w to uwierzyć. Ojcu można zarzucić naprawdę wiele, ale nigdy nie podniósł na mnie ręki. Nie wiem, czy byłby zdolny wyrządzić krzywdę swojej żonie. Jak na razie jest to tylko słowo przeciwko słowu, czy raczej wyznanie matki przeciwko milczeniu mojego ojca. Mam nadzieję, że uda mi się dowiedzieć czegoś więcej w tej sprawie, jeśli nawiążę kontakt z rodziną od strony matki.

Clue /II/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz