Madeleine
Już trzeci raz w życiu dałam się złapać i uwięzić w najbardziej odrażającym miejscu, jakie można sobie wyobrazić. Po raz trzeci zostałam zamknięta w opuszczonym magazynie na obrzeżach Chelsea.
Leżę na materacu i przyglądam się brudnej podłodze, na której znajduje się chyba wszystko. Od butelek po piwie do niepokojąco wyglądających czarnych worków, których zawartości zdecydowanie nie chcę poznać.
Nagle w zasięgu mojego wzroku znajdują się czarne sportowe buty należące do mojego porywacza. Nikogo innego oprócz nas nie było w budynku już od wielu, wielu godzin. Straciłam rachubę czasu i nie mam pojęcia, ile czasu minęło od mojego porwania, które miało miejsce tuż pod kawiarnią Mystic w parku znajdującym się w pobliżu mojego mieszkania.
— Wyspałaś się? — odzywa się Marshall i klęka przed moją twarzą.
Nie odpowiadam. Nie odezwałam się do niego ani słowem od kiedy mnie porwał i nie mam zamiaru tego zmieniać. Niczego się ode mnie nie dowie.
— Mów do mnie, Maddie — mówi i łapie moją brodę swoją dużą dłonią. Piszczę cicho, kiedy znacznie wzmacnia uścisk. — Odpowiedz mi grzecznie, to cię puszczę.
— Wyspałam się — cedzę przez zęby. — Po co mnie tu przywiozłeś?
— Skupmy się na teraźniejszości, a nie na przyszłości, w porządku? — pyta, w końcu mnie puszczając.
Kiwam twierdząco głową, choć naprawdę nie mam ochoty o czymkolwiek z nim rozmawiać. Najchętniej nie ruszałabym się z tego śmierdzącego materaca i grzecznie czekała na pojawienie się Blake'a z odsieczą. Jestem ciekawa, ile muszę jeszcze na nich czekać. Mam nadzieję, że już tu jadą, ponieważ chwilę wcześniej Marshall po raz pierwszy się z nimi skontaktował, wysyłając Blake'owi wiadomość.
— Lubię cię, naprawdę — zaczyna, po czym siada obok mnie na materacu. — Przywiązałem się do ciebie i z bólem serca zrobię to, co muszę.
— Co takiego musisz niby zrobić? — pytam i unoszę pytająco jedną brew.
Naprawdę mam dość jego gierek. Niech to się w końcu skończy. Mam gdzieś to, co się z nim stanie. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jest w pełni władz umysłowych, więc może rozsądnie byłoby zamknąć go w pokoju bez okien i klamek. Z tego, co wiem, szpital psychiatryczny w Bostonie jest idealnym miejscem dla takiego przypadku.
— Zabić cię — odpowiada bez zająknięcia. — Ale nie martw się tym, ponieważ zaraz potem dołączą do ciebie inni. Odejdziemy razem. Będziesz mogła poznać Lily, a ona na pewno się ucieszy i pokocha cię tak jak ja.
O Chryste. Nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. Właśnie ktoś otwarcie przepowiedział moją śmierć, a ja, zamiast dostać ataku paniki, próbuję się nie zaśmiać.
— Dlaczego chcesz mnie zabić? Zrobiłam ci coś złego?
— Ależ nie. Nie chcę cię zabijać moja droga, ale muszę. Oni mnie do tego zmusili — odpowiada, po czym kładzie nieprzyjemnie chropowatą dłoń na moim policzku.
Walczę z przemożną chęcią odsunięcia twarzy, ponieważ mogłoby go to rozzłościć.
— Jacy oni? — zadaję mu kolejne pytanie.
— Caleb Connor, Jake Falcon, Trevor Monroe, Mike Faber, Devon Simpson i twój ukochany Blake Harrison — wymienia bez zająknięcia. — Wszyscy poniosą karę.
— Devon jest we Włoszech — przypominam mu.
— A ja mam zarezerwowany lot na Sycylię za tydzień — odpowiada z uśmiechem na twarzy. — Nim także się zajmę, a potem do was dołączę. Do ciebie i do mojej Lily.
CZYTASZ
Clue /II/
RomanceDrugi tom trylogii „Riddle". Życie Madeleine nieustannie ulega zmianom. Ludzie przychodzą i odchodzą, natomiast jej uwagę ponownie zaskarbił sobie starszy brat jej najlepszego przyjaciela, z którym łączą ją wydarzenia z przeszłości, które odcisnęły...