29. Wróg mojego wroga jest przyjacielem

252 9 4
                                    

Blake

Przed powrotem do Bostonu postanawiam zabrać Scott do miejsca, które najbardziej mi się z nią kojarzy. Lubię jeździć na wzgórze w Chelsea nawet wtedy, kiedy jestem sam, żeby od wszystkiego się odciąć i poukładać myśli.

— Nie jedziemy do domu? — pyta brunetka, kiedy podnosi wzrok znad ekranu telefonu i dostrzega, że nie jedziemy w stronę mostu nad Mystic River.

— Chcesz jechać do domu? — odpowiadam pytaniem na pytanie i obrzucam ją szybkim spojrzeniem. 

Wciąż jest przybita, czego nie udaje jej się ukryć. Rozmowa z Silasem musiała pójść nie po jej myśli, w co jestem w stanie uwierzyć. Mój szef, a ojciec Maddie, to naprawdę skomplikowany człowiek, którego nie da się zrozumieć. Pracuję w jego firmie już od trzech lat i wiele razy byłem świadkiem tego, jak przedmiotowo traktuje swoich pracowników. O asystentkach nie wspominając. Przez jego gabinet przewinęła się niezliczona liczba kobiet, które średnio wytrzymywały z nim do trzech miesięcy.

Dodatkowym argumentem świadczącym na niekorzyść Silasa jest to, w jaki sposób traktował Madeleine, kiedy była mała. Od zawsze traktował ją jak robota, który ma wykonywać swoje zadania, nie przeszkadzać mu i najlepiej się nie wychylać. Właśnie z tego powodu mój dom rodzinny stał się miejscem, do którego uciekała.

— Nie. — Kręci zdecydowanie głową i ściera z kącika oczu ostatnią łzę. — Chyba nawet wiem, dokąd jedziemy — dodaje, a na jej twarzy pojawia się  delikatny uśmiech.

Moje żebra bolą mnie przy każdym głębszym oddechu, ale nie zamierzam się tym przejmować. Muszę płacić za swoją głupotę, a ból w ciele jest idealnym sposobem na to, żeby uciszyć głosy w głowie. Morał z tej historii jest taki, że już nigdy nie napiję się alkoholu poza swoim domem, w którym mogę być względnie bezpieczny.

— Dasz radę wejść na górę? — pyta dziewczyna, kiedy wychodzimy z samochodu i przyglądamy się kilkudziesięciometrowej wieży widokowej.

Będzie ciężko. Lekarz powiedział, że czas rekonwalescencji będzie trwać od trzech do sześciu tygodni. Na razie od napadu minęły dwa tygodnie, a mój stan znacznie się już poprawił.

— Zaraz się okaże — odpowiadam i podaję jej dłoń, którą przyjmuje bez chwili zawahania i splata nasze palce.

Udało się. Kilkanaście minut później przyglądamy się panoramie Chelsea i majaczącym w oddali światłom Bostonu. Właśnie w tym miejscu kilka lat temu zdałem sobie sprawę z tego, gdzie chciałbym zamieszkać. Wyrwanie się z tak małego miasta jak Chelsea było moim największym pragnieniem, ale teraz nie ma to dla mnie dużego znaczenia. Głównym plusem życia w Bostonie jest to, że mam tam pracę oraz to, że Scott i Xander są blisko. Właściwie tyle jest mi potrzebne do szczęścia.

— Zróbmy piknik, kiedy będzie już ciepło, dobrze? — Z zamyślenia wyrywa mnie głos dziewczyny, która stoi obok mnie, opierając się ramionami o barierkę.

— Brzmi znajomo — przyznaję i także się opieram.

Nasza pierwsza randka w wakacje trzy lata temu miała miejsce właśnie na tej wieży. Urządziliśmy sobie piknik, ale szybko musieliśmy się zbierać przez deszcz, który nas złapał. W zamian zabrałem Maddie do Muzeum Narodowego, gdzie poszliśmy na nową sekcję planetarium i na dachu oglądaliśmy przez teleskop gwiazdy, kiedy przestało padać. Właśnie tam doszło do naszego pierwszego, pamiętnego pocałunku.

— Ciekawe, ile mogą wytrzymać — odzywa się i zaczyna trząść barierką. — Myślisz, że zardzewiała w środku od deszczu?

— Nikt nie konserwuje tej wieży, więc myślę, że jest taka możliwość — tłumaczę jej i przejeżdżam ręką po barierce. Faktycznie w niektórych miejscach czuć zaawansowaną korozję.

Clue /II/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz