Epilog

411 11 12
                                    

Witam w epilogu!!! Miłego czytania życzę <333

***

Madeleine

Sześć miesięcy później...

Popijam swoje ukochane latte macchiato na mleku migdałowym z syropem karmelowym, które kupiłam w kawiarni Mystic w drodze powrotnej do mieszkania ze spaceru z Blakiem i z Busterem.

Przyglądam się późno jesiennej aurze, która panuje obecnie w Bostonie. Jest końcówka listopada i dokładnie dziś mija pół roku od dnia, w którym prawie straciłam życie.

Do szpitala trafiłam w ostatnim momencie. Prawie śmiertelnie się wykrwawiłam, ale dzięki szybkiej reakcji lekarzy udało się postawić mnie na nogi. Musiałam przejść pilny zabieg chirurgiczny, aby zatrzymać krwawienie i naprawić uszkodzenia narządów wewnętrznych. Po operacji musiałam nadal pozostać pod stałą opieką medyczną i  spędzać czas w szpitalu, aby lekarze mogli monitorować stan mojego zdrowia i zapewnić mi odpowiednią opiekę. W ciągu pierwszych kilku dni po operacji miałam założone rurki oddechowe i cewnik moczowy, aby zapewnić odpowiednie funkcjonowanie narządów wewnętrznych. Z czasem zaczęłam stopniowo dochodzić do siebie, choć wymagałam czasu na regenerację i rekonwalescencję, co  obejmowało przyjmowanie leków przeciwbólowych i przeciwwirusowych, aby zmniejszyć ból i zapobiec infekcjom.

Po jakimś miesiącu mogłam przejść do rehabilitacji, która obejmowała ćwiczenia fizyczne, terapię zajęciową oraz rehabilitację ruchową, które pomogły mi wzmocnić mięśnie i poprawić ruchliwość. Mój czas rekonwalescencji trwa już sześć miesięcy i widzę znaczne postępy. Po operacji potrzebowałam wsparcia psychologicznego. Moja pani psycholog pomogła mi w radzeniu sobie z trudnymi emocjami i przeżyciami związanymi z traumą. Opowiedziałam jej o wszystkim i z czasem zaczęłam się przełamywać i pokonywać bariery, które wokół mnie powstały. Zdarzenia sprzed pół roku są dla mnie tylko majaczącym w oddali wspomnieniem. Idealnym przykładem na to, że poszłam naprzód, jest to, że nie boję się już korzystać z windy.

— Gotowa na sesje? — pyta mnie Blake, kiedy wjeżdżamy windą na odpowiednie piętro.

— Jasne, że tak. Martwiłabym się bardziej o Xandra — odpowiadam, po czym pochylam się i odpinam Busterowi szelki.

Świadomość tego, że są to moje trzecie sesje egzaminacyjne na studiach, jest nieco przytłaczająca. Mam wrażenie, że dopiero dostałam się do college'u, a tymczasem jestem już w połowie drugiego roku. To niesamowite, jak czas szybko leci. To nie jest jednak najgorsze. Znacznie bardziej przybija mnie świadomość tego, że za około trzy miesiące kończę dwadzieścia lat. Na samą myśl o tym coś mnie skręca. Zakładam, że przez najbliższe dziesięć lat  będę czuła się niezmiennie na siedemnaście lat, czyli dokładnie tak, jak teraz.

Jest wieczór, więc sięgam po swoje pudełko z lekami. Z lekkim uśmiechem na ustach spoglądam na cztery niewielkie białe tabletki. Obecnie przyjmuję leki przeciwzakrzepowe, przeciwpyłkowe, leki rozszerzające naczynia krwionośne oraz moje ukochane leki moczopędne, które odpowiadają za zmniejszenie ilości płynów w organizmie i zmniejszenia obciążenia serca.

W moim życiu doszło jeszcze do kilku znaczących zmian. Spoglądam na Blake'a, który stoi przy blacie kuchennym i przygotowuje nam kolację. Tak jak obiecał, w wakacje zabrał mnie na romantyczny piknik na wieży widokowej w Chelsea, gdzie oficjalnie zostaliśmy parą. Z tej okazji kupił mi piękny pierścionek, który wiele moich znajomych uznało za zaręczynowy. Nie zliczę, ile razu musiałam się tłumaczyć. Mogę się założyć, że Blake zrobił to specjalnie.

Clue /II/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz