25. Zawsze bliżej, niż sądzisz

289 10 0
                                    

Madeleine

Droga do celu niemal zawsze jest bardzo kręta. Żeby dopiąć swego, nie rzadko trzeba podjąć wielkie ryzyko, postawić wszystko na jedną kartę i mieć nadzieję, że to wystarczy.

Moje życie nigdy nie było usłane różami, a mimo to nigdy nawet nie myślałam o tym, żeby się poddać. Często sukces przychodzi w najmniej spodziewanym momencie, więc nie można tracić czujności. Zawsze trzeba być gotowym na wszelkie przeciwności losu i z dumnie uniesioną głową patrzeć w przyszłość. 

Każdego dnia walczymy o swoje lepsze jutro, więc jeśli odpuścimy raz, już zawsze z tyłu głowy będziemy mieć myśl, żeby zrobić to po raz kolejny.

Idę po korytarzu szpitalnym z kubkiem gorącej kawy w ręce, o którą poprosił mnie Blake. Po drodze mijam Xandra, który rozmawia z lekarzem prowadzącym jego brata. Mojej uwadze nie uszło, że podobną rozmowę przeprowadza z nim każdego dnia.

— Tylko nie zrób nic głupiego — mówi Blake, kiedy opowiadam mu o rzeczach, które udało ustalić się detektywowi Morganowi oraz Devonowi. — I nie narażaj się.

— Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego — odpowiadam i posyłam mu szeroki uśmiech.

Twarz Blake'a przez ostatnie dni zaczęła wracać do normy. Nadal pokryta jest siniakami, które na szczęście zaczęły już zanikać. Po wstrząśnieniu mózgu nie ma żadnych komplikacji, a złamane żebra zaczęły się goić. Teraz ważne jest, żeby Blake się nie przemęczał i zmniejszył aktywność fizyczną do absolutnego minimum. Pan Theodor oraz mój ojciec dali mu trzy tygodnie na dojście do siebie, co oznacza, że szatyn w końcu będzie mógł odpocząć. Szkoda, że musiał ulec poważnemu wypadkowi, żeby uzyskać kilka dni wolnego.

— Mówię poważnie Maddie. — Na jego twarzy nie ma ani śladu wesołości. — Nie chcę, żebyś mieszała się w te sprawy i...

— I tak jestem w to zamieszana. To wszystko dotyczy mnie w nie mniejszym stopniu, niż ciebie — przerywam mu, co kwituje zmarszczeniem brwi.

— Jeśli możesz, to proszę, nie przerywaj mi — mówi pozbawionym sympatii głosem. — Proszę cię tylko o to, żebyś się nie narażała, a ty jak zwykle musisz iść w zaparte i o wszystko się kłócić.

Po jego słowach milknę i odwracam od niego wzrok. Nie uważam, żeby miał rację. Nie kłócę się z nim o wszystko, ale mam prawo wyrażać swoją opinię.

— Zrobię to, co słuszne. Nie będę się narażać, ale nie mam zamiaru trzymać się od tej sprawy z daleka. W końcu wiemy, gdzie szukać Trevora, więc to oczywiste, że z tego skorzystam — nie przerywam swojego monologu nawet po tym, jak Blake zaczyna kręcić głową z niedowierzaniem.

— Mówisz o tym w taki sposób, jakbyś szykowała się na misję samobójczą — kwituje. — Sama masz niczego nie wymyślać, rozumiesz?

Nie odpowiadam.

Nie mogę obiecać mu czegoś, jeśli wiem, że będę mogła nie spełnić tej obietnicy.

— Madeleine? — pyta z naciskiem. — Zrozumiałaś mnie?

Odchrząkuję i spuszczam wzrok na swoje dłonie. Co ja mam mu niby powiedzieć?

— Czy ty do reszty straciłaś rozum? Zostaw to osobom, które się na tym znają. To, że ja wylądowałem w szpitalu, nie oznacza, że masz mnie naśladować. Wiesz, że Marshall jest w stanie posunąć się do wszystkiego, więc, z łaski swojej, posłuchaj mnie i nie rób głupot.

— Nie robię głupot! — upieram się.

— Więc niech tak zostanie. Za kilka dni wyjdę i wtedy zaczniemy podejmować dalsze decyzje, w porządku? — pyta i posyła mi ponaglające spojrzenie.

Clue /II/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz