11. Czy ty zdradzasz tatę z ogrodnikiem?

311 15 2
                                    

Blake

Siedzę w swoim gabinecie, przeglądając kolejne stosy dokumentów, które powinienem uzupełnić już jakiś czas temu. Pomimo tego, że biuro jest już niemal puste, wciąż siedzę tu z Melanie, która nadal jest w zaskakująco dobrym nastroju.

— Szefie — zwraca się do mnie, kiedy zaczyna dzwonić służbowy telefon. — Dzwoni pański ojciec.

Podnoszę słuchawkę i szykuję się na kolejną jakże przyjemną rozmowę z ojcem. Ostatnio mam go jeszcze bardziej dość, niż zazwyczaj. Jakiś czas temu temat domu w Chelsea się zakończył, a ten skurwiel, zamiast z nią być i ją wspierać, urządził sobie wyjazd służbowy do Palermo, żeby w spokoju pieprzyć się z jedną ze swoich kochanek. Przez to, że na jaw wyszła ta sprawa, straciłem do niego szacunek. Całe życie sądziłem, że to ojciec Scott jest tym złym, ale prawda jest taka, że to Theodor Harrison zawiódł na pełnej linii. Jako ojciec i mąż.

— Słucham? — rzucam w słuchawkę.

— Witaj synu — zaczyna typowym dla siebie, pełnym pogody ducha głosem. — Rose nie odbiera ode mnie telefonów już od kilku godzin. Martwię się o nią.

Czcze pierdolenie. Gdyby faktycznie się o nią martwił, nie zostawiałby jej tylko po to, żeby pieprzyć się ze swoimi kochankami podczas przeróżnych wyjazdów służbowych.

— Jeśli nie masz nic do roboty... — zaczyna, ale milknie, kiedy serwuję mu krótkie parsknięcie śmiechem.

— Tonę w dokumentach — tłumaczę mu.

Zdecydowanie bardziej wolałbym tonąć w czymś innym. Albo kimś innym. Na myśl od razu przychodzi mi moja słodka, mała Scott.

— W takim razie może powinienem porozmawiać z Xandrem.

Szanse na to, że Xander będzie mieć dla niego chwilę wolnego, jest bardzo niewielka. Z tego, co wiem, mojemu młodszemu bratu i Madeleine w końcu udało się pogodzić. Szczerze mówiąc, miałem już dość tego, że oboje chodzili jak struci.

— Może. — Staram się osłabić siłę, z jaką ściskam telefon w obawie, że mógłbym go uszkodzić. — Muszę kończyć, mam dużo pracy.

Kończę połączenie, zanim zdąży cokolwiek odpowiedzieć. Przymykam na chwilę powieki, po czym odkładam telefon na blat biurka i spoglądam na blondynkę, która udaje, że jest czymś zajęta, żeby udowodnić mi, że nie podsłuchiwała mojej rozmowy z ojcem.

— Czemu tu jeszcze jesteś. — Staram się, żeby mój głos nie brzmiał odpychająco, ale chyba nie bardzo mi się to udaje, zważywszy na spojrzenie, którym obdarza mnie Melanie.

— Ja... chciałam jeszcze trochę szefowi pomóc — tłumaczy mi, wbijając spojrzenie ciemnych oczu w swoje stopy, na których ma drogie, markowe obcasy.

Nie bądź dla niej niemiły. Nic ci nie zrobiła. Powtarzam sobie w głowie jak mantrę od poniedziałku, kiedy zaczęła tu pracować. Już kilka razy znalazłem się w sytuacji, w której prawie nie wytrzymałem. A mamy dopiero wtorek.

— Twoje godziny pracy są z góry ustalone. Powinnaś już... — Spoglądam na zegarek, który wskazuje, że zbliża się dziewiętnasta. —Dwie godziny temu opuścić firmę.

— Wiem szefie, ale to moje pierwsze dni pracy, więc chciałabym się wykazać. — Posyła mi szeroki uśmiech i siada przy swoim biurku. — Poza tym w budynku oprócz nas są tylko panie sprzątające.

Kiwam ze zrozumieniem głową, po czym wracam do pracy. Muszę przyznać, że młoda Williams jest naprawdę miła. Nie wygląda na taką, ale jest bardzo inteligentna i przestrzega zasad panujących w firmie. No może oprócz tej odnoszącej się do godzin pracy.

Clue /II/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz