Butterfly effect

212 4 5
                                    

NA KOŃCU ROZDZIAŁU WAŻNA INFORMACJA!

____________________________________

To już tydzień po skończeniu szkoły i wejściu w niby dorosłe życie, tylko na czym to życie polega? Co mam robić? Kim chce być? Czuję się zagubiona, mama zawsze uważała, że całe moje życie ułożę sobie sama. Nie wciskała mi na siłę szkoły, zajęć dodatkowych, nie kazała mi pisać matury ani iść na studia, zawsze odpowiadałam w 100% za swoje decyzje, czego teraz trochę żałuję. Wybrałam zlą szkołę i to dwa razy, a dodatku nie wiedziałam co chcę robić, mam tylko pokończone pare kursów kosmetycznych, biznesowych i sportowych, bo dzięki mojemu byłemu chłopakowi- Benowi dowiedziałam się że piłka nożna wcale nie jest taka nudna. Mam trochę pojęcia na temat klubów, piłkarzy, trenerów i tego typu rzeczy. Nudziło mi się w życiu to próbowałam wszystkiego co jakkolwiek przykuję moją uwagę, takim sposobem mam certyfikaty na charakteryzatorkę i manicurzystkę, a i byłam nawet na kursach modowych. Dostałam papier pozwalający zostać mi doradzcą modowym, nie do końca wiem po co mi te wszystkie dyplomy i certyfikaty ale zależy mi na samorozwoju i w jakimś stopniu daję mi to ogromną satysfakcję. Fajnie mieć świadomość, że mam jakieś umiejętności mimo ni pójścia na studia. Od paru lat marzę żeby wyrwać się z tej Polski, przeprowadziłam się tu 10 lat temu z Anglii jednak nie była to najlepsza decyzja moich rodziców, a bardziej mojej mamy bo ojciec chwilę po przyjeździe postanowił nas zostawić. My przyjechaliśmy tu tylko z powodu rodziny. Moja babcia była wtedy poważnie chora i ciotka poprosiła moją mamę o pomoc, i jakoś tak niestety wyszło że zostałyśmy tu na stałe. Zdałam sobie sprawę że tutaj będzie mi źle, będę jak każdy szary człowiek pracować bo 10h dziennie za minimalna krajową żeby potem wziąć kredyt na dom i spłacać go do końca życia. Czasem żałuję, że los wybrał dla mnie takie życie, a nie inne ale mogłobyć przecież gorzej...

Muszę to zmienić

Pierwszy raz w życiu odważyłam się na tak ważną decyzję w moim życiu, postanowiłam że najlepszą opcją na mój kryzys egzystencjalny będzie wyjazd za granicę gdzie zacznę nowe życie, przynajmniej spróbuję. Tylko pytanie, gdzie? Może Ameryka Północna? lub Południowa, ciepło i dosyć tropikalnie. Ale, mam na koncie 5k złotych, sam bilet na drugi koniec świata wyniesie mnie koło 1,5k, więc raczej odpada. Przejrzę oferty i poszukam jakiejś okazyjnej ceny, bilet w jedną stronę, w tym miesiącu...Hiszpania-600 zł, Włochy- 800zł. Cholera troche drogo, a szkoda bo to były dwa kierunki do których chciałam się udać najbardziej.
Spojrzałam za okno widząc pochmurne niebo i ludzi z parasolami, po przejrzeniu tylu ofert i nie znalezieniu niczego w przystępnej cenie chciałam sobie odpuścić, postanowiłam więc dokończyć przeglądanie strony do końca i w razie czego poszukać jeszcze raz za jakiś czas.

Chwila, jest jeden lot

Francja? Paryż? Nigdy nie zastanawiałam się nad Francją, wręcz raczej mnie od niej odpychało, ale ta cena...150zł. Okazja życia.

Jak widać los chciał bym wyjechała, i to jak najszybciej.

-Czy ja dobrze widzę? Lot za 2 godziny?! To wyjaśnia cenę. -Zastanawiam się czy chcę aż tak szybko opuścić dom zostawiając całe moje dzieciństwo, przy czym uświadomiłam sobię, że moja mama nie wie nic o moich planach.

Co prawda wpominałam jej kiedyś, że będę chciała wylecieć i zacząć nowe życie ale ona nie brała tego na poważnie, i wiem też. że jakbym teraz do niej zadzwoniła stwierdziłaby, że sobie nie poradzę. Zawsze taka była, pesymistyczna. Nigdy we mnie nie wierzyła, uważała że myślę o nierealnych rzeczach. Ona sama nigdy nic nie robiła by zmienić swoje życie więc stwierdziłam że jej zdania i tak nie wezmę pod uwagę. Postanowiłam więc, że po prostu zostawię jej kartkę na blacie w kuchni wyjaśniając jej czemu mnie nie ma, i że zadzwonię do niej jutro o ile przeżyję. Cóż, jakoś będzie musiała to zaakceptować, nie ma wyjścia. Zadowolona z siebie nie tracąc więcej czasu wyciągnęłam walizkę z szafy i zaczęłam pakować co popadnie byle by zdążyć na samolot. Miałam dużo jednolitego koloru topów i zwykłych spodni które pasowały do wszystkiego więc nie ważne co spakuję i tak będę miała co na siebie włożyć. Problem był z kurtkami, mam tylko bagaż podręczny więc jedyne co mogę zrobić to założyć na siebie coś dzięki czemu nie zmarznę w Paryżu. Poszłam do łazienki pakując wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, żeby jak najbardziej ograniczyć zużycie miejsca w walizce. Gdy już się spakowałam ogarnęłam, że sama nie jestem w ogóle przygotowana do wyjścia.

Porażka.

Szybkim tempem postanowiłam zamówić ubera, który przyjedzie akurat jak się ogarnę. Założyłam na siebie szarą bluzę nike, granatowe mom jeans i jakieś buty champion. Spięłam włosy w koka nałożyłam tusz do rzęs i błyszczyk nie mając na nic innego czasu, wzięłam moją ulubioną czarną torebkę pakując do niej ładowarkę, gumy i klucze. Założyłam na siebie czarny płaszcz i wyszłam z domu, kierując się do samochodu usłyszałam znajomy męski głos.

- Madison?! Musimy porozmawiać. - Wykrzyknął chłopak z dalekiej odległości.

- Ben? Nie mam teraz czasu, śpieszę się a poza tym mówiłam ci żebyś mnie nie zostawił! -krzyknęłam z irytacją w głosie, miałam już dość tego człowieka i jego natarczywości.

- Gdzie jedziesz? Wyjeżdżasz? Na stałe? - blondyn zaczął zasypywać mnie pytaniami. Ja ignorując je wsiadłam pośpiesznie do auta mówiąc kierowcy by jak najszybciej ruszył.

Za 40 minut mam odprawę, oby nie było korków bo nici z moich planów. Patrząc się za okno widziałam tych ludzi, masę ludzi, jedni się gdzieś spieszyli, drudzy szli z psem, a jeszcze inni z rodziną czy przyjaciółmi. Zastanawiałam się czy aby napewno dobrze robię, czy nie będę tego żałować do końca życia i czy przyjaciółka mi wybaczy? Czy stracę z nią całkowicie kontakt?

O boże. Zuza.

Nie, nie, nie, nie. Nie napisałam do Zuzy, ona mnie zabije! Moja najlepsza przyjaciółka, a ja nie dałam jej znać że wyjeżdżam. Nie myśląc dłużej złapałam za komórkę pisząc wiadomość bym nie musiała słuchać jej pretensjonalnego tonu i miliona pytań. Chcaąc wejść w konwersacje zauważyłam, że mam 3 nieodebrane połączenia. Od Bena. Ten człowiek doprowadzał mnie do szału, już nie jesteśmy razem, a on zachowuje się jakbyśmy byli po ślubie. Nie potrafi zrozumieć, że to koniec. Zamknęłam oczy czekając, aż kierowca dojedzie na lotnisko w tym czasie zastanawiając się co los dla mnie przygotuje.

Nie wiedziałam, że wszystko, aż tak się zmieni.

——————————————————————————-
Hej witajcie. Chciałam dać znać, że akcja rozgrywa się w 2018 roku, co sprawia, że Neymar ma 26 lat.

To mój pierwszy rozdział, napiszcie co myślicie, ja mam maaaase pomysłów ma tą książkę więc mam nadzieje że komuś się spodoba!

HIS PRETTIEST PROBLEM | NEYMARJROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz