Strange relationship

84 8 5
                                    

Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, on naprawdę to dla mnie kupił.

- Nie mogę tego przyjąć Neymar. -Powiedziałam chcąc wręczyć mu pudełko z powrotem.

- Nie przyjmuje zwrotów. Nie bądź uparta i to weź. -Rzekł wzdychając lekko. Ewidentnie miał dość mojej nieposłuszności.

- Eh, w porządku. Wygrałeś. Dziękuje. -Odparłam zaciskając usta w linię. Wiedziałam, że i tak by nie odpuścił. Trzymając pudełko w ręce odwróciłam się od chłopaka patrząc na pięknie oświetlony Paryż. Ruszyłam w stronę balkonu chcąc lepiej przyjrzeć się widokom. Stanęłam przy barierce i poczułam się jak w innej rzeczywistości. Kolorowe światła, księżyc oświetlający ulice oraz piękne klimatyczne budynki. Skupiając całą swoją  uwagę na widoki, usłyszałam kroki. Brunet powolnym krokiem zmierzał w moim kierunku, wcześniej przyglądając mi się z dalszej odległości. Stał tuż za mną przez co mogłam poczuć jego spokojny oddech. Nie próbowałam się odwrócić, bałam się bo nie wiedziałam co mogłoby się wtedy stać. Neymar po chwili wziął ode mnie kolię, zgarnął moje włosy na bok i zapiął naszyjnik na mojej szyi delikatnie muskając mnie palcem po plecach. Odrazu poczułam jak po ciele przechodzą mnie ciarki od jego dotyku.

- Zimno ci? -Zapytał, -Masz strasznie ciarki. -Dodał zerkając na moje plecy.

- Em, troszkę. -Odpowiedziałam czując jak pojawiają mi się czerwone wypieki na policzkach.

- Załóż to. -Powiedział ściągając swoją szarą bluzę i wręczając mi ją.

- Oj przestań, dam sobie radę, nie jestem dzieckiem.  -Odparłam parskając i marszcząc brwi.

- Czemu ty taka jesteś Madison? Nigdy nie dajesz sobie pomóc. Myślisz, że sama jesteś w stanie stawić czoła wszystkim złym rzeczom, które cię spotykają! -Krzyknął podnosząc ręce do góry w akcie bezradności. Skierował swój nieprzenikniony wzrok w moją stronę. Wkurzyło mnie to, że brunet ma do mnie pretensje. Za kogo on się w ogóle uważa?!

- O co ci chodzi Neymar?! Sama zawsze dawałam sobie radę i nie potrzebuje od ciebie wymuszonej pomocy, nie jesteś pępkiem świata żebym miała za każdym razem robić wszystko co chcesz! -Odkrzyknęłam w jego stronę energicznie przy tym gestykulując.

- Moja pomoc w twoją stronę nigdy nie była wymuszona. Zrozum to wreszcie i przestań stawiać między nami mur. -Rzekł spokojnym i zrezygnowanym głosem. Położył bluzę na stoliku i wyszedł z balkonu kierując się do drzwi.

Jaki mur?

Nie rozumiem tego człowieka. Pięć minut temu był potulny jak baranek i nagle gdy nie chce wziąć od niego zasranej bluzy to Jaśnie Pan obraża się i wychodzi. Jak on mi działa na nerwy.

Na balkonie spędziłam jeszcze dobre 30 minut patrząc się na miasto rozjaśnione księżycem. Zastanawiałam się nad swoim życiem, czemu wszystko potoczyło się w tę stronę.

Gdy uspokoiłam emocję wróciłam na dół do przyjaciół. Rozmawiałam ze wszystkimi  chcąc jak najbardziej polepszyć z każdym stosunki. Wszyscy byli już mocno wstawieni w tym ja, więc rozmowa sama się kleiła.

- No my teraz staramy się spędzać ze sobą dużo czasu. W końcu niedługo Champions League i Leo będzie często na wyjazdach. -Powiedziała brunetka.

- Faktycznie, na śmierć o tym zapomniałam! Zastanawiam się w takim razie jak będę wtedy pracować. W końcu jak nikogo nie będzie to raczej będę siedzieć często w domu. -Odpowiedziałam układając usta w dziubek.

- Przecież jesteś asystentką trenera. Też będziesz z nimi jechać. -Odparła Antonella delikatnie uśmiechając się.

Boże faktycznie. Przecież Galtier sam mi o tym wpominał.

HIS PRETTIEST PROBLEM | NEYMARJROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz