New friendship?

93 6 3
                                    

Nie wierze, jakim cudem ja się tu znalazłam, tu chyba nie można wchodzić. Czemu ktoś zostawił otwarte przejście bez żadnej ochrony do ich autobusu?! Przecież jakiś psychol mógłby się tu zakraść i im coś zrobić. Chcąc jak najszybciej zawrócić w stronę stadionu przyśpieszyłam kroku patrząc się w chodnik i modląc się by nikt mnie nie zauważył.

Niestety, chwile później wpadłam na kogoś. Już chciałam zacząć płakać i schować się pod ziemie ale usłyszałam głos:

- O to ty dostałaś na meczu piłką w głowę? Nie ukrywam było to dosyć zabawne ale dobrze, że nic ci nie jest. -Zaśmiał się jakiś męski głos, nie wiedziałam co robić i czemu odrazu mnie stąd nie wykopali więc wykorzystałam sytuację i już chciałam się wytłumaczyć ale podnosząc wzrok zobaczyłam, że przede mną stoi Marquinos. Stałam jak słup patrząc się na niego, decydując się coś powiedzieć:

- Taa, to ja. Słuchaj, co do tego co tu robię to niechcący tak wyszło bo wejście było otwarte,a ja się zgubiłam i...- Nie dał mi dokończyć.

- Spokojnie, nikt nie ma pretensji, w sensie ja nie mam. Bo jakbyś trafiła na jakiegoś pracownika to mogłoby być gorzej. Jesteś tu pierwszy raz, że się zgubiłaś? I czemu masz walizkę?

Zaczęłam tłumaczyć chłopakowi od początku całą sytuacje starając się nie pomieszać słów. Gdy skończyłam spojrzał się na mnie z wielkim uśmiechem i rzekł:

- O boże kobieto... -Nie mogąc przestać się śmiać z całej tej sytuacji, kontynuował. - Słuchaj, nie spodziewałem się, że istnieją jeszcze tacy ludzie jak niektórzy moi przyjaciele z Brazylii. Są dosłownie tak samo roztrzepani i podejmują tak samo głupie decyzje. -Spojrzałam na niego niepewnym wzrokiem. Serio uważa, że ta decyzja była głupia? Czyli moja mama miała jednak rację?

- Moja mama też uważała, że to głupia decyzja. Ja jednak postanowiłam podjąć ryzyko i najwidoczniej nie było warto. -Powiedziałam smutnym głosem głaszcząc się po ramieniu i spoglądając w chodnik.

- To, że jest to głupia decyzja nie oznacza, że musi się źle skończyć. Wiesz, zdziwiłbym się jakbyś odrazu znalazła pracę i tanie mieszkanie do wynajęcia, a po tygodniu mówiła płynnie po francusku. -Parsknął śmiechem.

On ma rację. Przecież logiczne jest to, że nie uda mi się odrazu wszystkiego załatwić. Do tego potrzeba czasu, i to nie mało.

- Mówisz lepiej niż moja mama. -Zaśmiałam się patrząc na niego trochę bardziej radosnym wzrokiem. -Dobra ja będę się zbierać bo muszę załatwić sobie nocleg i spróbować się jeszcze rozejrzeć za jakąś pracą, już 15:00 więc lepiej żebym się pośpieszyła. -Powiedziałam Marquinosowi zmierzając w stronę wejścia.

I zatrzymałam się, widząc jak na parking wchodzi reszta zawodników PSG. Kurwa, gorzej być chyba nie  mogło. Wszyscy zatrzymali się patrząc się na mnie z wielkim zdziwieniem w oczach. Chciałam już zacząć tłumaczyć, że się zgubiłam ale Marquinos zdążył się odezwać. Mówił trochę po francusku i portugalsku, nie bardzo wiedziałam co ale czasami pokazywał na mnie ręką. Gdy skończył mówić, z tłumu zawodników wyłonił się on. Brunet z zielonobrązowymi oczami. Podszedł do mnie, wziął mnie za ramię po czym odszedł ze mną na bok i zapytał:

- Jak się czujesz? -spojrzał z dziwną iskrą w oczach, troska? To by było dosyć dziwne więc wybiłam to sobie z głowy.

- Wszystko w porządku, już mówiłam. Będę się zbierać bo nie mam czasu i nawet nie wiem czy o tej porze zamelduje się w jakimkolwiek hotelu. -Powiedziałam ze zrezygnowaniem ponownie zbierając się do wyjścia.

- Zaczekaj. -Po co? Znowu chce przeprosić?

- Słucham? -zapytałam z ciekawością w oczach czekając co chłopak ma mi do powiedzenia.

- Pokaże ci jeden hotel gdzie nie zapłacisz dużo za noc. -Chłopak z pewnym przekonaniem spojrzał na mnie czekając, aż coś powiem. Ja nie wiedziałam co, nie wiedziałam czy to w ogóle jest realne, że przede mną stoi drużyna Paryskiego klubu, a Neymar proponuje swoją pomoc.

- Em, ja naprawdę nie chcę się narzucać i tak narobiłam tu strasznego chaosu. -Powiedziałam spuszczając oczy. Było mi głupio, że wszystko się tak wokół mnie kręci, a zaczęło się od taniego biletu na mecz.
Los robi sobie ze mnie chyba jakieś jaja.

- Nie przejmuj się, mogę ci przynajmniej choć trochę zrekompensować dzisiejszy wypadek. -Spojrzał się na mnie dziwnym, nieprzeniknionym wzrokiem. On się tak na każdego gapi? Z lekką niepewnością zgodziłam się, i tak nie mając lepszej opcji.

Wszyscy się rozeszli, a ja zostałam sama z Brazylijczykiem.
Dlaczego to wszystko się tak potoczyło?

-Chodź

Pewnym krokiem ruszyłam za brunetem nie wiedząc dokąd mnie prowadzi.

Idąc tak już jakiś czas w ciszy, zadał mi pytanie:

- Dlaczego akurat Paryż? I dlaczego zdecydowałaś się na tak odważny krok? -adając to pytanie zatrzymał się naprzeciwko mnie o mało na mnie nie wpadając. Zmarszczył czoło będąc niezmiernie ciekawym odpowiedzi.

- No tak się złożyło, że bilety były najtańsze. -Słysząc to, brunet w odpowiedzi parsknął śmiechem.- No, a zdecydowałam się na taki krok ponieważ miałam dosyć rutyny. Nie marzyło mi się pracować w szarej Polsce po 10 godzin dziennie zarabiając 800 euro miesięcznie. Nie chciałam też dalej męczyć się z moim natarczywym ex. -Spojrzał się na mnie i stał w bezruchu jakby nad czymś myśląc.

- Jesteś odważna. -Powiedział unosząc delikatnie lewy kącik ust, a następnie odwrócił się idąc dalej w stronę hotelu.

Jakoś miło zrobiło mi się na sercu, dawno nikt nie mówił o mnie czegoś takiego. Mimo, że to tylko chwilowe bo tą w końcu światowej sławy piłkarz, odprowadzi mnie do hotelu i już raczej więcej się nie zobaczymy.

Dotarliśmy pod jakiś budynek, który nie wyglądał jak hotel mimo, że był bardzo ładny. Weszliśmy razem do środka co mnie trochę zdziwiło bo myślałam, że po prostu zostawi mnie pod hotelem. Środek budynku był ewidentnie imponujący, nie jestem teraz pewna czy przypadkiem słowo ,,nie drogi'' odbieramy tak samo.
Neymar podszedł do recepcji, zaczął coś mówić i pokazywać na mnie palcem recepcjonistce. Na końcu rozmowy kobieta wzięła od niego jakąś kartę i pokiwała mu głową.

- Dobra, tu cie zostawiam. Nie musisz się o nic martwić. Po prostu podejdź do recepcji. -Powiedział, patrząc na mnie znowu tym niezrozumiałym dla mnie wzrokiem. -Udanego życia w Paryżu, w razie czego przyjdź na mecz. Rozpoznam cię z daleka- Zaśmiał się i bezpośpiesznie odszedł.

Rozpoznam cię z daleka.

Czy aż tak zapadłam mu w pamięć po tej sytuacji? Jezu Madie co ty sobie wyobrażasz, on nawet nie zna twojego imienia. Po prostu był miły.

Podeszłam do recepcji chcąc się zameldować ale kobieta kazała mi czekać, podejrzewam, że brunet odrazu powiedział, że chodzi o mnie więc kobieta już wszystko wiedziała. Po chwili dostałam kartę do pokoju. Nie dostałam natomiast pytania o ilość nocy
czy o śniadanie wliczone w cenę. Po prostu dostałam kartę do pokoju, postanowiłam więc zapytać się sama. Żeby nie okazało się, że będę musiała brać kredyt by spłacić pare nocy w hotelu.

- Przepraszam Panią, a jaki jest koszt za jedną noc? Bo nawet nie dostałam zapytania na ile nocy chciałabym mieć rezerwacje. -Blondynka spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem oznajmiając:

- Wszystko jest już opłacone, a śniadanie i kolacja wliczone w cenę. Ma Pani pobyt na 2 miesiące.

Zatkało mnie. Czy ten człowiek, który znał mnie zaledwie godzinę, wynajął mi cholerny hotel na 2 miesiące z jedzeniem w cenie? Czy naprawdę musiał, aż tak bardzo odpokutować?

Przez jakiś czas stałam jeszcze w nie małym szoku trzymając kartę pokojową w ręce i myśląc nad tym jak bardzo głupi ma szczęście.

———————————————————————————
Wpadł kolejny rozdział jak widać. Niezłego farta tu miała nasza bohaterka;)

HIS PRETTIEST PROBLEM | NEYMARJROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz