Włączyłem swój Spotify i wybrałem piosenkę, która będzie grała w pętli. Padło na Vance Joy, oraz utwór Mess is mine. Zawsze lubiłem tę piosenkę.
Wziąłem jakąś torbę sportową i zacząłem się pakować w ciszy, nucąc jedynie tekst piosenki. Po kolei wrzucałem kilka ulubionych koszulek, parę par spodni, bieliznę, kurtkę deszczową i buty na zmianę. Poza tym, spakowałem również jakieś kosmetyki typu szampon, antyperspirant, pastę do zębów i szczoteczkę, oraz pierdoły jak ładowarkę od telefonu, laptopa, moje notatniki i szkicowniki, oraz ulubione książki. Pewnie padnie pytanie - po co? A bo ja wiem? Po prostu biorę rzeczy, które mają dla mnie duże znaczenie.
Upchałem wszystko do torby, z trudem ją zamykając. Na sam koniec jeszcze podlałem swojego kaktusa, który stał na parapecie.
Już miałem wychodzić z pokoju, ale mój wzrok wtedy padł na bransoletkę z koralików, którą dostałem od Peach kilka lat temu. Była z żółtych i brązowych kuleczek, oraz jednej zawieszki w kształcie piórka. Szybko złapałem za nią, nasuwając ją na przegub ręki. Po dłuższym zastanowieniu, wziąłem też swoje oszczędności, zegarek ojca i gotówkę, żeby mieć za co żyć, bo jednak kasa się przyda.
Zamknąłem za sobą drzwi od pokoju, po raz ostatni zamiatając je wzrokiem. Poklepałem dłonią drewno od drzwi i narzuciłem torbę na ramię, idąc na dół. Zbiegłem po schodach, z których wcześniej spadł mój ojciec i się zabił. Cóż za zabawna ironia.
Spakowałem swoje rzeczy do auta i stojąc tak na podjeździe, po raz ostatni wbiłem wzrok w swój dom. Rozejrzałem się po oknach, żeby mieć pewność, że wszędzie zgasiłem światło. Zakluczyłem dom, odłączyłem od prądu wszystkie przedmioty elektryczne, oraz finalnie zostawiłem krótki liścik na lodówce, w którym napisałem, że wraz z ojcem wyjechaliśmy z miasta, gdyż po śmierci matki, oraz żony, nie mogliśmy się pozbierać i chcieliśmy zacząć od nowa. Dodałem również, że dom może iść na ciocie Pearl, gdyby chciała go przejąć.
I tyle. To wszystko. Właśnie zapisałem swoją ostatnią stronę w książce pod tytułem Życie Patroklosa Menojtiosa. Czas wycofać się w cień. Nareszcie.
Wsiadłem do auta, odpalając silnik. Wziąłem ostatni wdech i wyjechałem z pod domu. Po raz ostatni spojrzałem na ten przeklęty budynek i tęsknię zmarszczyłem brwi. Po chwili już mnie tam nie było. Wyjechałem z osiedla, a po kilkunastu minutach byłem już poza granicami mojego rodzinnego miasta.
W słuchawkach nadal grał kawałek Vance Joy, co sprawiło, że poczułem jak rozbolała mnie głowa, od powstrzymywania płaczu. Mimo długiego trzymania tego w sobie, pozwoliłem, by łzy w końcu spłynęły mi po twarzy. Jechałem i płakałem, a mrok nocy sprawiał, że czułem się jeszcze gorzej. Przez chwilę poczułem się jak przestępca, bo w sumie faktycznie nim byłem, tak jakby. To zabawne, ale człowiek zdaje sobie sprawę z własnego zła dopiero wtedy, gdy postanawia kogoś zabić. Co jeszcze zabawniejsze, nie każdy to jednak zauważa. Patroklos Menojtios jest zły, ale wie o tym. Tu jest taka różnica między mną, a seryjnymi zabójcami, jak Ted Bundy. Ja wiem, że jestem zły i zepsuty od kołyski.
━━━ ⟡ ━━━
Stałem nad brzegiem jeziora, nocą. Minęły dwa dni mojej podróży. W dłoni trzymałem swój telefon, a u moich stóp leżał laptop. Zrobiłem zamach i cisnąłem telefonem w taflę wody. Urządzenie zniknęło z chlupnięciem pod wodą, a ja wziąłem w ręce laptop, żeby zrobić z nim to samo. Kolejny zamach i laptop podzielił los telefonu. Dopiero teraz zrozumiałem, że posiadanie technologii nie jest mądre i mogą mnie przecież namierzyć.
Westchnąłem i usiadłem na konarze drzewa, który leżał na plaży. Wpatrywałem się w taflę, od której odbijał się księżyc. Wiatr już nie był w stanie rozwiewać moich włosów, gdyż ściąłem je krócej, niż były. Kupiłem sobie również sztuczne okulary, żeby zmienić nieco swój wygląd. Wolałem nie przykuwać uwagi, bo już zdążyłem zauważyć w telewizji, że mnie szukają, a trupa ojca już znaleźli. Ta, nie dzięki, nie spieszy mi się z powrotem do domu.
![](https://img.wattpad.com/cover/296546863-288-k243921.jpg)
CZYTASZ
❝Jak zabiłem swego ojca❞
Teen Fiction❝ - Niektóre rzeczy wymagają czasu, by je zrozumieć - odparł Apollo, tym razem biorąc złotą łyżeczkę, również znikąd. Zanurzył ją w fidze, nabierając jej środek. - Każdy człowiek potrzebuje też czasu, by zrozumieć samego siebie. To zupełnie tak, jak...