To pewnie zabrzmi jak mój sen i wcale się nie zdziwię jeśli się obudzę tuż po wyjściu z ich domu, ale właśnie siedzę na łóżku Achillesa w jego ogromnym pokoju i cieszę ryja, gdy ten składał ubrania do szafki.
Jak się to stało? Cóż, rozmawialiśmy nieco o naszych rodzinach. Narzekałem, że ojciec praktycznie nie bywa w domu, matka choruje i teoretycznie mam jedynie Peach. On natomiast mi wyznał, że rodzice wymagają od niego znacznie za dużo i nie ma zwyczajnie pasji do tego co robi. Gdy usłyszałem jak młody Peleus wyznał, że matka potrafi go z liścia zdzielić w twarz bo ten przyniósł ocenę niższą niż piątkę, to aż się przeraziłem. Tacy rodzice jeszcze istnieją poza Azją?
Achilles miał pokój tak wielki, że ja bym się bał spać w takim. Mój też był duży, ale na pewno nie tak jak jego. Cała jedna ściana to było okno, naprzeciwko którego stał fortepian. Cóż, jeden z instrumentów na jakich grał ,został odkryty. Pod ścianami leżały różne sportowe badziewia, choćby łyżwy, kij do hokeja, kij do gry w lacrosse, na ścianie wisiał też mały kosz do koszykówki. Ten chłopak miał chyba zajęty cały grafik. Dosłownie.
- Masz naprawdę ogromny pokój - przyznałem, gdy cisza była nieznośna, a jedyne źródło obcego dźwięku to muzyka dobiegająca z antycznego gramofonu jaki stał na specjalnej szafce. Płyta kręciła się wesoło, a melodia śpiewana przez samego Elvisa Presleya powodowała u mnie błogi spokój. - Ja bym się bał w nim spać - dodałem, krzyżując nogi na czerwonej, satynowej pościeli. Nawet durna pościel była tu warta pewnie więcej niż moja nerka.
- Oh, da się przywyknąć - roześmiał się i zamknął komodę. Podszedł do stołu ze szklanym blatem na którym spoczywała miska z owocami. Pochwycił dwie figi i podrzucił je do góry. - Łap - rzucił w moją stronę ów owoc. Złapałem go i podziękowałem niemrawo. Miał świetnego cela. On we wszystkim był świetny. Ciekawe jak wygląda gdy zdejmie koszu...Jezu, zamknij pysk, Pat. Wychodzisz na zboczeńca.
- Poza fortepianem, na czym grasz? - dopytałem, bawiąc się figą w dłoniach. Achilles uśmiechnął się promiennie i od razu podbiegł do jakiejś wiszącej szafeczki z pozłacanymi elementami. Wyjął z niej najpiękniejszą lirę jaką widziałem. Złota z pięknymi symbolami, wygrawerowane okręgi, wzorki, roślinność, to było arcydzieło, a nie instrument. Wpatrywałem się niemo w ów przedmiot. Moja matka za młodu również grywała na lirze, gdy jej chorobliwe ciało jeszcze nie dawało o sobie znać. - O rany - wyszeptałem w końcu.
- Przepiękna, co? Dostałem ją na szóste urodziny. Matka chciała bym nauczył się na niej grać, tak jak ona, moja babka i prababka - wyznał, siadając obok mnie na łóżku i pochylił się do tyłu, kładąc się. Jego skóra idealnie komponowała się z czerwoną pościelą. Położył lirę na brzuchu, jego smukłe palce poczęły dotykać strun z delikatnością letniego strumyka, który prądem poruszał podwodne rośliny. Blond włosy leżały na materiale i połyskiwały złotem. Często myślałem jakim cudem jego włosy były tak lśniące, wręcz nieludzko. Jakby były boskie. To co mówiła Peach...
- Wow, pięknie grasz - odezwałem się wreszcie powstrzymując już zapierający dech w piersiach. Blondyn od razu wygiął usta w uśmiechu szczęścia i zaszczycił mnie spojrzeniem. Zielone tęczówki wprawiały mnie w stan osłupienia. Czy to legalne być tak czarującym? Oh, ile bym dał żeby pogładzić te promieniste loki. - Masz wiele talentów, zazdrosny jestem - zaśmiałem się.
- Wiele tych talentów jest wymuszonych - przyznał nieco ponuro. Mój entuzjazm ogasł lekko. Nie wiem co gorsze, mieć rodziców którzy nie zwracają na ciebie uwagi, czy rodziców którzy zmuszają cię do spełniania każdej zachcianki i strugania idealnego dziecka. - Jedynie lira i szermierka nie są - dodał ciszej. Było mi go nieco szkoda. - Wybacz, że ci mówię takie rzeczy. Nigdy wcześniej nie miałem kogoś z kim mógłbym porozmawiać. Rodzice zabraniali mi mieć kolegów - mi nie, a i tak ich nie mam. Cóż za ironia, że chłopak pokroju Achillesa, co ciągnie ludzi ku sobie, nie mógł mieć nikogo, a ja, co ma zerowe zdolności komunikacyjne, mam tę wolność i Peach u swego boku.
CZYTASZ
❝Jak zabiłem swego ojca❞
Teen Fiction❝ - Niektóre rzeczy wymagają czasu, by je zrozumieć - odparł Apollo, tym razem biorąc złotą łyżeczkę, również znikąd. Zanurzył ją w fidze, nabierając jej środek. - Każdy człowiek potrzebuje też czasu, by zrozumieć samego siebie. To zupełnie tak, jak...