Co. Vincent moim ojcem? Nie uwierzę w to dopóki sam Vincent mi tego nie powie, zresztą czemu miałabym im wierzyć?
-Czemu miałabym wam wierzyć?-Odwróciłam się żeby nawiązać kontakt wzrokowy z Natanielem.
-Po co miałbym cię okłamywać na to przyjdzie jeszcze pora... ale jeśli naprawdę musisz mieć potwierdzenie od Vincusia możesz zapytać go na dzisiejszej kolacji.-Wzruszył tylko ramienia i wrócił do zajęć które robił.
Oczywiście że zapytam się Vincenta, czemu nie zresztą jak coś się stanie to powiem że to wszystko wina Nataniela.
Był już wieczór i Ophelia zawołała mnie na kolacje,szybko potuptałam na dół. Przy stole byli już wszyscy domownicy właściwie to kolacja trwała w najlepsze, Nataniel, Luan i Gabriel coś do siebie mówili i się śmiali, Ophelia nakrywała dla mnie miejsce przy stole. Kolega od Jaśminu szeptał coś do tego całego Martina.
Hałas był ogromny, z jednej strony byłam przyzwyczajona ponieważ w domu miałam Leona który wydobywał z siebie dźwięki syreny alarmowej ale z drugiej strony jeszcze nigdy nie byłam w takim wielkim chaosie.
Gdy usiadłam przy stole zastanawiałam się czy zapytać się o to teraz czy po kolacji ale stwierdziłam że Vincent znowu gdzieś się zaszyje i mi ucieknie.
Trochę się już uspokoili dlatego zapytałam prosto z beczki.
-Proszę pana, czy jestem Pana biologiczną córką?-Nastała cisza, Nataniel i Gabriel próbowali nie udusić się z śmiechu, Luan parsknął śmiechem, Ophelia tylko przełkneła głośno śline, za to mój ulubienc szybko odwrócił wzrok od Martina i spojrzał mi prosto w oczy.-No nie powiem odważne pytanie jak na małe dziecko, możliwe.-Odpalił papierosa i jakby nic się nie stało znowu zaczął rozmawiać z Martinem, a ja jak debil tylko na niego patrzyłam.
-Potrzebuje jednoznacznej odpowiedzi tak lub nie.-Nie chciałam bawić się w jakieś głupie gierki widać było po nim że chce zobaczyć moją wytrzymałość.
On tylko uśmiechnął się od ucha do ucha i skierował wzrok na mnie.
-Jeśli wpadki się liczą, to tak jesteś, szukaj odpowiedzi u Korneli jeśli nie wierzysz. -Nataniel i Gabriel dusili się własnymi łzami.Luan tylko zakrył twarz i z zażenowaniem poszedł do kuchni.
-Vincent przestań.-Było słychać w jej głosie zdenerwowanie on tylko dalej patrzył na mnie z uśmiechem.
W tym momencie moja cierpliwość się skończyła, nie chciałam tego pokazywać więc spuściłam głowę. Vincent to zauważył i wiedziałam że chce to wykorzystać, ale nie zrobi tego teraz ponieważ przy nim jest zdenerwowana Ophelia która w każdej chwili może zmierzyć go wzrokiem.
Nie chciałam już tu być wiec wstałam i podniosłam głowę, moje oczy były bliskie płaczu i było to widać z kilometra.
-Dziękuję za kolacje proszę Pani, była bardzo dobra.-Odeszłam więc od stołu cała zdenerwowana i wróciłam na górę, przejęła się tym chyba tylko Ophelia i Luan którzy chcieli za mną iść ale zatrzymał ich sam Vincent.
Nic w tym by mnie nie zabolało gdyby nie mówił tego mój "ojciec" i gdyby nie wspomniał o mojej mamie. Wyobrażałam sobie mojego ojca jako troskliwego i serdecznego mężczyznę który chciał poznać mnie swoje całe życie.
A rzeczywiście dostałam "bestie" która nawet nie chciała mnie w swoim domu. Będę szczera nie chcialam tu być, chciałam do mamy. Przebrałam się i wyszłam na dach tam się położyłam i pomyślałam trochę o moich własnych słowach które powiedziałam jeszcze tego samego dnia "mogło być gorzej" no i kurde jest gorzej.
Poleżałam sobie tak z 20 minut. Nagle ktoś szarpnął mnie za rękę. To była Ophelia była przerażona gdy mnie zobaczyła i błagała żebym szybko wróciła do pokoju.
Nie chciałam sprawiać jej problemów dlatego szybko wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku, plecami do Opheli. Ona usiadła na łóżku i zaczęła mnie głaskać.
-Przepraszam za niego i moich synów, gdy byli młodsi mogłam jeszcze nad nimi jakoś zapanować.-Słychać było po jej głosie smutek, ale nie miałam powody żeby być na nią zła, wkońcu to jej synowie są dupkami a nie ona.
Odwróciłam się twarzą do niej i zdałam tylko jedno pytanie.
-Czy mogę do Pani mówić mamo?-Kobieta była przez chwilę zaskoczona ale po chwili się uśmiechnęła.
-Oczywiscie że tak.-Lekko mnie przytuliła.Przytuliła mnie, moja własna matka mnie nigdy nie przytuliła a ona to zrobiła, może trochę to dziwne ale poczułam się kochana przez nią.
-Dziękuję Pani mamo.-Cicho się zaśmiała i dalej bawiła się moimi włosami. Ta kobieta sama w sobie mnie uspokojała i dawała mi poczucie troski i bezpośredniej miłości której nie za często otrzymywałam od własnej matki.
CZYTASZ
Grudniowy Wieczór
HumorNastoletnia dziewczyna po śmierci matki zostaje oddana przez jej ojczyma do jej biologicznego ojca. Wszystko było by okej gdyby nie pewna rzecz.... Rozdziały ciekawe zaczynają się dopiero koło 4-5 więc proszę nie rezegnujcie po przeczytaniu paru zda...