Rozdział 9

531 15 5
                                    

... NAKLEJKI? Byłam zdziwiona że wogóle takie coś istnieje, było to kolorowe, brokatowe i lepiące.. Kocham to.

-Halo kontaktujesz jeszcze?-Matylda złapała mnie za policzki i zaczęła je ściskać. Szybko więc wróciłam do rzeczywistości i moja ciekawość wygrała więc wzięłam jedną naklejkę, nakleiłam ją na nos i  uśmiechnęłam się do Matyldy.

Spoglądała na mnie z zaskoczeniem na twarzy a po chwili się niezręcznie uśmiechnęła.

-Dobra młoda nie mamy czasu, chciałaś usłyszeć o Yetim, to uspokój się i słuchaj.-Gdy to usłyszałam szybko się wyprostowałam.

-Zamieniam się w słuch.-Próbowałam zachować zimną twarz ale w środku chciałam sie poprostu zaśmiać, nie umiałam udawać takich twarzy.

-Yeti to rozpieszczony przez rodziców i nauczycieli bachor, który bawi się i wykorzystuje grupę ludzi z którą w danym czasie przebywa większość tej grupy to jego zasrani koleżkowie i koleżaneczki, jednak ma wyjątki i oszczędza jedną  osoby,zmienia dziewczyny jak rękawiczki i nie bierze na poważnie ŻADNEJ sytuacji a co najl-....

Zakryłam Amandzie buzie i się do niej z ciekawością przybliżyłam.

-Kto jest tą "osobą którą oszczędza"?.. Chce wiedzieć, proszę, proszę, proszę.-Prawie się tam na niej położyłam prosząc z maślanymi oczami o odpowiedź.

-Ta, jego przyjaciółeczką jest Anna, Anna Walker.-Zatkało mnie, myślałam że będzie to jakiś chłopak który po prostu już przewidział ruchy Yetiego a to jakaś Anna.

Pomyślałam o tym całym Yetim i spojrzałam na Matylde która najwidoczniej nie cieszyła się że o nim mówimy,za to Amanda była na niego wręcz wkurwiona.

Nie mogłam tego tak zostawić, jeśli bym to tak zignorowała to Matylda i Amanda dalej były by przez niego wyśmiewane,a tego nie chce dlatego mam genialny pomysł.

Szybko się podniosłam i zaczęłam gadać jak najęta.

-Słuchajcie! Mam pomysł jak wam pomóc!! po prostu pogadam z Yetim i przestanie, koniec kropka!! -Matylda spojrzała tylko na mnie z niesmakiem a Amanda schowała twarz w rękach.

-No wiesz, to tak nie działa... - Spojrzała na Amandę a potem na mnie.

-Ona jeszcze nie wie, ostrzegam cię gdy go zdenerwujesz nie zostawi na tobię suchej nitki...na przykład tak jak na mnie, jakimś cudem dowiedział się że mam....ten mamę..-Amanda nagle zrobiła się cała czerwona i z pod byka spojrzała na Matylde.

-Amanda ma dwie mamy, a przez to Yeti ma powód żeby się z niej śmiać,za to jeśli chodzi o mnie wystarczy że mam głupi aparat na zęby i seplenie.-Na chwilę mnie wcieło, ale jak "dwie mamy"?..

Jednak gdy podniosłam wzrok na Matylde ujrzałam w jej oczach łzy. Było mi ich szkoda, przecież to normalne rzeczy, znaczy z tymi mamami nie wiem zapytam Pani mamy i Vincenta.

Zresztą to nie jest sprawa tego całego Yetiego żeby mieszać się w czyjeś życie.

-Spokojnie, obiecuję wam że pomogę!-Matylda i Amanda z zaskoczeniem spojrzały na siebie a potem znowu na mnie, wkońcu zobaczyłam na ich twarzach uśmiech, byłam zadowolona że im pomogę ale jednocześnie trochę obawiałem się Yetiego i Anny, ale raz się żyje.

  Jednak dziś nie chciałam tego robić, wyjaśnię go dopiero jutro a teraz
udam się do domu.

Kiedy weszłam do domu przy stole siedzieli już wszyscy i na mnie czekali.
-No wreszcie, coś robiła niewiasto.-Gabriel z nudów zaczął się bawić widelcem.

-Przepraszam wszystkich za spóźnienie! nie uwierzycie co dziś przeżyłam.-Zanim wogóle podeszłam do stołu podbiegła do mnie Ophelia która szybko złapała mnie za twarz i przyglądała mi się z strachem w oczach.

-Kochanie, kto ci nabił limo?!-Vincent gdy to usłyszał szybko odwrócił wzrok od Martina i szybko spojrzał na mnie.

Gabriel, Luan i Nataniel przestali rozmawiać i popatrzyli.

-Niech się pani mama nie martwi, to się przecież zagoi, prawda?-Nie widziałam powodu do robienia tak dużej dramy o głupie limo.

Podszedł do mnie Vincent i spojrzał na mnie z góry.

-Kto ci to zrobił.-Ja tylko stałam jak wryta i nie wiedziałam co powiedzieć, więc spojrzałam na moich braci.

-Połame mu ręce, tylko ja mogę bić moje rodzeństwo.-Odparł Nataniel który najwidoczniej mówił o osobie która nabiła mi limo.

-Ale to ona... - Wszyscy ucichli i jak lodowe posągi bezruchu na mnie patrzyli, oczywiście moi głupkowaci bracia zaczęli się śmiać za to Ophelia i Vincent wyglądali na rozkojarzonych.

-No jakoś tak wyszło...Ale spokojnie Amanda i ja jesteśmy teraz przyjaciółkami,wystraszyłam ją przypadkowo i miała taki odruch.-Po tym wszystkim w ciszy zaczęliśmy jeść oczywiście Vincent nie jadł, tylko mi się przyglądał.

A no właśnie miałam pytać o te dwie mamy, nie widzę lepszego momentu żeby zapytać więc..

-A no właśnie pani mamo i panie Tato, bo Amanda mówiła że ma dwie mamy, oco z tymi chodzi?-Vincent akurat wtedy brał łyka wina ale gdy usłyszał pytanie zakrztusił się nim, za to pani mama głośno przełkneła jedzenie i na mnie spojrzała jednocześnie wymieniając się  spojrzeniami z Vincentem.

Gabriel i Nataniel z hyderczym uśmiechem spoglądali się na Luana który był cały czerwony.

-No wiesz Coralinciu... To zależy od ludzi, prawda? Jeśli ktoś będąc kobietą woli kobiety... To ten.. nie wiem jak to ubrać w słowa...-Spojrzała niezręcznie na Vincenta, który był cały czerwony na twarzy.

Szybko na mnie spojrzał i wziął wdech i wydech.

-Jeśli się tylko kochają to chuj z nimi.-Ophelia się tylko do mnie niezręcznie uśmiechnęła, myślałam że tam zaraz Vincenta pobije lub skopie.

Grudniowy Wieczór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz