Martin wyglądał na zdziwionego z powodu naszego przybycia do domu. Chciałam zapytać czemu tu stoi, ale stwierdziłam że może czeka na moich braci lub na Vincenta nigdy nie wiadomo. Odwróciłam się tylko w stronę Ernesta i przybliżyłam swoje usta do jego ucha, żeby powiedzieć mu bardzo ważną informacje za nim udamy się na górę.
-Uważaj na moich braci, szczególnie na takiego dużego i małego. O tego średniego się nie martw, umią być bardzo nie mili.-Chłopak najwidoczniej lekko się przestraszył bo schował się za mną.
-Masz na myśli ich?...-Szybko odwróciłam się w stronę schodów. Po korytarzu na pierwszym piętrze biegał w samej osobie Gabriel z jakimś małym opakowaniem a za nim Nataniel w samym ręczniku.
-Gabriel!! Wracaj tu ty jebany Antagonisto!-Za Natanielem za to stał Luan z wielkim uśmiechem wszystko nagrywając. I to ja niby mam dorosnąć.
Ernest był chyba trochę przestraszony całą sytuacją dlatego wzięłam go za rękę i szybko pobiegłam z nim do pokoju. Biedny, chyba nigdy jeszcze czegoś takiego nie widział.-To są twoi bracia?!...-Powiedział Ernest szybko zamykając drzwi. Było mi się trochę wstyd się do tego przyznać ale musiałam to niestety potwierdzić. Więc kiwnełam głową z niezręcznym uśmiechem na twarzy.
-No to ten....,to ten co z tym planem?..
-A no właśnie! Słuchaj możemy się przecież zamienić!
-Zamienić?-Odparł zakłopotany.
-Zamienić! Przecież pod czas gry w bejsbola niektórzy uczestnicy grają w kaskach! Zepne włosy i mogę grać!-Była to też moja przepustka do ścięcia włosów. Przecież teraz już nikt nie zabroni mi tego zrobić, ani Kornelia ani Dariusz.
-... Napewno chcesz to robić? I to w dodatku dla jakiegoś randomowego azjaty z kryzysem wieku nastoletniego.-Oczywiście że chce, pomogę i sobie i Ernestowi jednocześnie.
-Tak.
-Ale że tak na 100%?
-Jasne.
-Pytam ostatni raz Coralina.
-Oczywiście.
-W takim razie zadecydowane, grasz na meczu w sobotę. Ostrzegam cię, będzie oglądać to ponad pięć tysięcy ludzi a nawet więcej, wiążę też się z tym twoja szkolna opinia, nie tylko u uczniów ale też u innych szkół. Wkońcu reprezentujesz całe gimnazjum. Mam nadzieję że zdajesz sobie z tego sprawę prawda?
-Chcesz zobaczyć moją kolekcję rysunków z chomikami kolego?
-... Coralina czy ty wogóle wiesz o jakim zagrożeniu w tym momencie mówimy?-Podszedł do mnie łapiąc się za łokieć.
-Tak wiem, ale czym mam się przejmować, wkońcu jest dopiero czwartek niuniek.-Ernest zrobił się czerwony, znowu. Czemu ludzie zawsze są przy mnie czerwoni, najpierw była Amanda, potem Ania a teraz Ernest, co ja robię nie tak. Najwidoczniej jestem magnesem dla czerwonych twarzy.
-To ten... będę się zbierać, chyba?..jeszcze raz dziękuję ci że mi pomagasz, obiecuję odwdzięczę ci się!-Zapewnił mi to i wyszedł. Myślę że to dobry początek co do nowych znajomości, szczególnie z nim.
Kurcze nudzi mi się, wszyscy wyszli a ja nie mam co robić. Może nie wszyscy ale wątpię że bracia pozwolą mi się bawić z nimi. Aż nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zbiegłam że schodów żeby otworzyć ale przy otwartych drzwiach stał już Martin. A przed nim wkurzona Ania która już zrobiła się cała czerwona.
-Coralina, ta dziewczyna mówi że przyszła tu do ciebie. Znasz ją?
-JAK MOŻE MNIE NIE ZNAĆ, CHODZI ZE MNĄ DO SZKOŁY! DO TEJ SAMEJ KLASY IDIOT-....-Już wiedziałam że Ania zacznie się kłócić z Martinem dlatego szybko do niej podbiegłam i odpowiedziałam.
-TAK, ZNAM JĄ!-Szybko odwróciłam się plecami do Martina żeby uświadomić Ani że jak Martin powie o tym Vincentowi, będzie miała zakaz przychodzenia do naszego domu.
-Ania delikatnie, igrasz z ogniem i to dosłownie.-Ona zaś tylko spojrzała na mnie a potem na poirytowanego Martina który najwidoczniej nie był zachwycony jej osobą.
-Dobra, dobra odpuszczę ale, następnym razem poinformuj swojego... Nie wiem kim go nawet nazwać, no ale popatrz na niego, wygląda jakby go rodzice oddali do izby dziecka gdy miał 5 lat.-Na tym skończyła się nasza rozmowa z Martinem, myślę że mężczyzna miał już dość Ani.
Wytłumaczyłam jej wszystko w moim pokoju, ale ona tylko przewróciła oczami i się zgodziła.
-Dobra, może zacznę od najważniejszej rzeczy którą musimy się jutro zająć.
-Jasne, zamieniam się w słuch.
-Matylda chce mieć chłoptasia. Więc musimy go jej załatwić, i nawet już wiem kogo konkretnie jej załatwimy, Zacka Chendlera.
Już miałam się zgodzić ale zastanawiało mnie jedno. Czemu Ania tak bardzo przejmuje się losem Matyldy.
-Jasne, pomogę ale czemu tak cię ciągnie do pomagania?-Ona zaś tylko spojrzała na drzwi w których był Martin.
-Coralina kolacja, jeśli chcesz zjeść teraz to choć a co do twojej koleżanki.-Zobaczyłam że Anna nie miała zamiaru się ugiąć pod Martinem. Może byli inni ale łączyła ich jedna rzecz, upartość. Martin nie ugnie się pod Anią a Anna pod Martinem. Z kąd ja to znam.
-Nie dziękuję nie jestem głodna, widzimy się jutro w szkole Coralina.-Wyszła, widziałam to zimne spojrzenie w jej oczach. Widocznie nie za bardzo się polubili, mam tylko nadzieję że Martin nie powie o tym Vincentowi bo wtedy już wogóle nie będę miała przyjaciół.
Zeszłam na dół. Moi bracia najwidoczniej się nie nudzili, jeden siedział w słuchawkach i słuchał muzyki. A pozostała dwójka kłóciła się o siedzenie przy stole. Jednak przy stole nie było Vincenta ani Ophelie.
Gdzie oni są....?
CZYTASZ
Grudniowy Wieczór
HumorNastoletnia dziewczyna po śmierci matki zostaje oddana przez jej ojczyma do jej biologicznego ojca. Wszystko było by okej gdyby nie pewna rzecz.... Rozdziały ciekawe zaczynają się dopiero koło 4-5 więc proszę nie rezegnujcie po przeczytaniu paru zda...