Rozdział 29

185 5 1
                                    

Koniec nieszczęścia, minął już miesiąc  i lekarz zdjął mi gips. Mogę już wrócić do szkoły i normalnego życia.

Nie powiem, mama się bardzo wkurzyła gdy wyczuła ode mnie papierosy, jednak ja poczułam coś innego wiem że nie powinnam tego robić ale spodobało mi się to.

Jeśli kiedykolwiek zdecyduje się  na palenie napewno powiem to Vincentowi i mamie dopiero po osiemnastcę. Nie powinnam o tym myśleć w tak młodym wieku to raczej nie dobre.

Po za tym prawie początek maja, kwiecień bardzo szybko mi zleciał nawet nie zauważyłam że się skończył. Matylda za niedługo ma urodziny i mamy zamiar coś dla niej zrobić, z tego że podobno chodzi z tym całym Zackiem, trzeba zrobić wesele!

Trzeba umówić to z Anną i Ernestem. Zaprosić gości. Jeszcze ktoś będzie musiał przynieść jedzenie, to zadanie jest przeznaczone dla idealnej osoby. Nie chcę żeby to zepsuł.

***

-Rozumiem że nie słyniesz inteligencją ale robienie komuś wesela w wieku 13 lat jest zwykłym debilizmem.

-Ernest weź jej nie dołuj jeszcze bardziej.-No tak, nie udało się ale spokojnie w końcu jakoś sobie poradzę.

-Jeśli po prostu nie chcecie mi pomagać nie róbcie tego. Zaproponowałam tylko pomysł, przecież możemy zrobić jej głupi nudny tort którym się nawet nie naje.

-Zastanów się nad tym, możemy ci pomóc ale całą odpowiedzialność bierzesz na siebie.-Zdawałam sobie z tego sprawę i już dawno zaplanowałam gdzie to wszystko będzie się odbywać,i wiem że Matyldzie napewno spodoba się ten pomysł.

***

-Nie wierzę, po prostu nie wierzę czy wam już do końca odbiło. Nie będę tego robić na działce u mojego ojca, dużo osób zaczyna przeprowadzać się tam na lato. Jeszcze ktoś to zgłosi a mój ojciec się dowie!

-To był pomysł Coraliny.-Już mnie wydali, tacy przyjaciele z nich.

-Eh....Zastanowie się nad tym i dopiero pogadamy, spróbujcie tylko coś mu powiedzieć a roztargam na strzępy.-Nastała cisza nikt się nie odzywał. 

-Tak myślałam, po szkole wszystkiego się dowiecie.

Cały dzień myślałam komu jakie zadanie dać. Ernest zajmie się zaproszeniami, Anna poinformuję każdych blisko będących w tamtym okresie ludzi. Ja z Kurtem zajmę się nieproszonymi gośćmi, i została jedna osoba która zajmie się jedzeniem.

Normalnie zadanie trafiło by do Yetiego jednak mu nie ufam, zamiast jedzenia kupi jakiś alkohol.No ale co ja no to poradzę przecież nikt się nie rozdwoi innego wyjścia nie mam. 

***

-Wszystko przemyślałam. i mogę się na to zgodzić ale jest jeden warunek...-Już czuje ze to będzie zadanie specialne dlatego staje na wysokości zadania i słucham.

-Jedno z was, ma to iść powiedzieć Zackowi prosto w twarz z zimną miną. No dalej jestem ciekawa kto jest na tyle odwar-....

-JA TO ZROBIĘ, JA, JA!

-A może ktoś inny?... Ktokolwiek, proszę?....

-JA, PROSZĘ NA KOLANACH.-Tak naprawdę stałam ale pomijając sam fakt tego, czemu ktoś inny ma niby pogadać z Zackiem jeśli to podobno ja miałam brać za wszystko odpowiedzialność.

-Uspokój się, a teraz idź zdobądź mi męża.-Ssybkim krokiem przemierza łam szkole w poszukiwaniu chłopaka, nic mi to nie dało rozpłynął się w powietrzu. Popytałam parę osób kiedy z nim gadali,  lub gdzie ostatni raz go widziały. Nikt nic nie słyszał.

Grudniowy Wieczór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz