Wbiegłam na sam środek korytarza i zaczęłam się rozglądać musiałam robić to szybko ponieważ Yeti był praktycznie za mną a jakby mnie złapała to by mi chyba kark wykręcił, w ostatnim momencie wbiegłam w tłum ludzi.
-UWAGA, OH SORKI SORKI!-Szybko wybiegłam z tłumu i pobiegłam do Matyldy,Anny i Amandy.
Nie zdążyłam... gdy już miałam chować się za Matyldą, Yeti złapał mnie za golf i przycisnął do ściany, cały korytarz patrzył na nas po jakimś czasie nawet było słychać okrzyki żeby mi ręce połamał.
-ZNISZCZYŁAŚ MI ŻYCIE W DOMU, TO JA ZNISZCZE TWOJE ALE PSYCHICZNE I FIZY-....-Ujrzałam za Yetim wysoką sylwetkę, była to ta sama kobieta co w gabinecie, stała tylko za nim z założonymi rękami i rozczarowaniem w oczach.
-Hermida pobijasz rekord 6 raz, 6! I co ja mam twojemu ojcu powiedzieć. Hermida i Lee do gabinetu natychmiast! Wzywam rodziców.-My tylko w ciszy staliśmy, Yeti poprostu mnie puścił i bez słowa poszedł za Kobietą. Ja tylko złapałam się za golf i szybko do nich podbiegłam. Czekaliśmy na tej samej czerwonej sofie co ostatnim razem, jednak najpierw kobieta do gabinetu zawołała Hermide i jego ojca, a ja poprostu czekałam z Vincentem na znak żeby wejść.
-Wygrałaś przynajmniej tym razem?-Spojrzał na mnie z wymownym wyrazem twarzy a ja tylko lekko kiwnełam głową i ramionami że nie wiem.
-Lee do gabinetu!!-Vincent szybko podniósł się na nogi i wszedł do gabinetu, ja ledwo wstałam i poszłam za nim. Siedzieliśmy dobre 15 minut w ciszy a sytuacja była napięta mój ojciec tylko wkurwiony patrzył na ojca Yetiego, a Hermid siedział z założonymi rękami, nawiązujący od czasu do czasu kontakt wzrokowy z Vincusiem. Już wiem czym poszczuwać moich znajomych, Moim ojcem.
-No panowie, co mają państwo do powiedzenia swoim dzieci...-Hermida wtrącił się w jej zdanie i skierował jakże swoją kultularną opinie do mojego ojca.
-Te Lee, weź ogarnij tego swojego upośledzonego... pieska, ja nawet nie wiem czym ja to mogę nazwać.-Vincent automatycznie skierował wzrok na Hermida cały oburzony i jakby zaraz miało dojść do jakiś potyczek.
-Wypraszam sobie, to jest moje dziecko, nie wiem czy szczepiona na wściekliznę jest... ale ty się lepiej zajmij tym swoim krasnoludkiem któremu komuś podjebałeś z ogródku w 96.-Kobieta tylko z spokojem popijała herbatkę i słuchała całej kłótni. Yeti tylko schował twarz w rękach a ja siedziałam jak na skazaniu, umieli obrażać się przez głupie 2 godziny aż wkońcu Kobieta miała dość i nas poprostu wygoniła. Całą drogę do domu słyszałam tylko ojca który pod nosem wyzwywał Hermida od ułomnych i skurwysynów. Gdy dotarliśmy do domu pobiegłam na górę i poprostu usiadłam na łóżku, puściłam sobie moją składankę, były na niej różnego rodzaju piosenki od LadyPunk po Łzy i o wiele więcej. Po półtorej godziny zostałam zawołana na kolacje, gdy zeszłam na dół usłyszałam włoską muzykę, przy stole siedzieli wszyscy i też wszyscy byli roześmiani oprucz Vincenta któremu najwidoczniej jeszcze nie przeszło.
-Panie tato, czemu się za mną stawiłeś?-Vincent tylko na mnie spojrzał i odpalił papierosa.
-Nie prawd-... - Vincuś już miał zaprzeczyć ale Nataniel wszedł mu w zdanie i prawie się na mnie położył.
-Jesteś córeczką Tatusia, jak byłaś mała i płakałaś to brał cię na kolana i spałaś mu na klatce piersiowej, albo wtedy gdy uczyłaś się chodzić chodził za tobą całe dnie. Albo wtedy kiedy zabrał cię pierwszy raz do-....-Ophelia tylko gestem pokazała żebyś przestał mówić.
-Wracając do sedna można powiedzieć że Vincent troszczył się bardziej o ciebie niż o nas, Ophelie twoją matkę i wszystko inne, wszystko może poczekać ale ty nie i koniec kropka.-Na chwilę się zatrzymałam i próbowałam sobie to wyobrazić, zrobiło mi się miło gdy to usłyszałam kurcze, ale że Vincent.
-Nie prawda, byłaś mi tak samo neutralna a możliwe że nawet mniej ważna ale to wszystko wina twojej matki niż wy wszyscy, znaczy ty Ophelia nie bo ciebie jednak cenie najbardziej.-Noi znowu wracamy do punktu startu, odwołuje się do wszystkiego, odwołuje się do troszczenia się o mnie i odwołuje się do bycia moim ojcem.Nie chciało mi się prowadzić tej samej konwersacji z nim drugi raz dlatego odeszłam od stołu i poszłam na górę.
-Vincent. Przestań traktować ją jak zwykłą nieznaczącą dla ciebie osobę, to twoja jedyna i biologiczna córka.-Odparła Ophelia gdy wchodziłam po schodach do pokoju. Poszłam odrazu spać, byłam zmęczona, wkurzona i wykończona.
Rano coś mnie obudziło, gdy otwarłam oczy zobaczyłam w samej osobie Vincenta który stał nademną z wędką w ręce z lekkim uśmiechem. Ja tylko przełknełam głośno śline i scgowalam się pod koc.
-Młoda wstawaj, idziemy na wędkowanie twoja matka gdy jeszcze żyła narzekała że nigdzie cię jeszcze nie wzięłem,więc wstawaj i czekam na ciebie w aucie Coralinci-... - Wziął wdech i wydech i na mnie spojrzał.-Coralina, tak właśnie to miałem powiedzieć. Jest 4 nad ranem a ja w piżamie ledwo kontaktująca siedzę z ojcem w łódce i łowię ryby.
CZYTASZ
Grudniowy Wieczór
HumorNastoletnia dziewczyna po śmierci matki zostaje oddana przez jej ojczyma do jej biologicznego ojca. Wszystko było by okej gdyby nie pewna rzecz.... Rozdziały ciekawe zaczynają się dopiero koło 4-5 więc proszę nie rezegnujcie po przeczytaniu paru zda...