Rozdział 18

191 9 2
                                    

𝐕𝐢𝐧𝐜𝐞𝐧𝐭

Zamarłem. Mój syn jest gejem? Znaczy... nie mówię że się tego nie spodziewałem jednak najbardziej zdziwiło mnie podejście Coraliny do tego wszystkiego. Przecież jest tu dopiero dwa miesiące, inne dzieci wstydziły by się cokolwiek powiedzieć a szczególnie na taki kujący temat w wieku dorastania,a ona? rozmawia o każdym problemie lub o rzeczach nad którymi myśli, dzieli się z nami wszystkim, nawet głupimi drobnostkami. Najwidoczniej samotność i zacofanie u Korneli na nią wpłynęło i to aż za mocno.

Z zamyśleń wyciągnęła mnie Ophelia która nagle położyła rękę na moim kolanie, gdy na nią spojrzałem...zobaczyłem jej delikatny i spokojny uśmiech. Była przeciwieństwem moich wszystkich partnerek jakie miałem do tej pory, a szczególnie mojej ostatniej byłej żony Korneli.

Od niej zawsze czuło się zimność i obojętność w stosunku do mnie, mojej rodziny,a co najważniejsze do naszej córki.
Ophelia za to raduje miłością i szacunkiem wszystkich, nie ważne kogo by spotkała lub kogo przyprowadziłbym do domu, zawsze przyjmie każdego z otwartymi rękami, nie powiem irytuje mnie czasami jej naiwność co do ludzi, ale wkońcu od tego ma mnie.

-Luan wiedz że możesz powiedzieć nam wszystko, z ojcem będziemy akceptować cię bezwzględu na twoją orientację lub wybory które podejmiesz.-Przypatrywałem się tylko całej sytuacji i od czasu do czasu kierowałem wzrok na Gabriela lub Nataniela.

-Ale ja nim nie jestem mamo....Nie jestem żadnym patykiem czy gejem.-Chłopak ukrył twarz w rękach i się skulił.

-W takim razie o czym mówiła Coralina.-Wstałem i podszedłem do półki z alkoholem szukając jakiegoś wina, akurat dziś miałem jakieś dziwne pragnienie dotyku Opheli, może to z powodu przemęczania w pracy, ostatnio bardzo dużo osób pragnie odawać pieniądze w ratach lub błagać o kolejny miesiąc na spłatę.

-Pewnie usłyszała to od tego dupka, nazwał mnie w aucie gejem i pewnie to usłyszała.

-Ty se nie pozwalaj za dużo patyku, żyje w tym domu dłużej niż ty.

-Ta jasne super słyszę to już setny raz, i setny raz odpowiadam że jesteś starszy tylko o 4 lata. Ty wogóle wiesz ile mam lat? Czy zatrzymałeś się przy dziesięciu.-Chciałem wprowadzić spokój i dyscyplinę, jednak Ophelia była pierwsza i przejęła pałeczkę.

-Koniec. Nie obchodzi mnie kto zaczął nie mam zamiaru wysłuchiwać waszych kłótni przy kolacji, macie to załatwić między sobą.-Tak jak myślałam, Ophelia tylko ich pouczyła może to nawet lepiej, gdybym ja się wydarł nie było by już kłótni przez następne parę miesięcy.

Luan i Nataniel odeszli od stołu i poszli na górę w kompletnej ciszy bez żadnych dogryzek ani bicia, przy stole zostałem tylko ja, Ophelia, Gabriel i Coralina. Siedzieliśmy w ciszy aż do końca, oprucz mojej jakże rozkojarzonej córki, ciągle bawiła się jedzeniem i coś nuciła.

Czasami się zastanawiam czy
zachowywałaby się tak samo jakby dorastała ze mną. Myślę jednak że napewno była by bardziej skupiona i pilna co do nauki. Mam wiele pytań i wątpliwości co do niej jednak narazie nie mam się jak nawet o nich dowiedzieć.

Nareszcie, ta chora kolacja się skończyła, wróciłem do gabinetu i usiadłem na skurzanym ciemno brązowym fotelu. Oparłem się o siedzenie i zamknąłem na chwilę oczy. Jednak nie dano mi chwili spokój w tym domu i odrazu usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Nawet nie zdążyłem dać pozwolenia do wejścia a już w moich drzwiach stała...Ophelia.

Stała w białym szlafroku, który podkreślał pewne kształty którymi mogła się jednak pochwalić, miała na sobie też puchatę kapcie. Jej piękne blond włosy były rozpuszczone na jej ramionach.

-Kiedy skończysz pracować, misiek?-Odparła zamykając drzwi, jednocześnie podchodząc do mojego biórka.

-Siedzisz w tym biórzę już od szóstej,też chcę spędzić z tobą trochę czasu i to bez dzieci.-Usiadła na biórku jednocześnie nawiązując ze mną kontakt wzrokowy,nie powiem kusiło mnie to do udania się do naszej sypialni, jednak musiałem jeszcze coś zrobić, nie mogę wszystkiego rzucić i robić czegoś innego,wtedy nie miałbym pod kontrolą absolutnie niczego.

-Może przyjdę za godzinę lub dwie. Zależy jak wyrobię się w czasie, muszę to dziś skończyć.-Nagle wstała z biórka i usiadła na moim kolanie mocno się do mnie przytulając, nie powiem było to słodkie a szczególnie gdy robiła to ona była w miarę niska i drobna.

Tym bardziej chciałem położyć ją na plecach i zdjąć ten szlafrok jednak muszę się opanować. Nie mogę się zachowywać jak jakieś napalone zwierzę...Chyba że mogę.

Ophelia chyba zauważyła co chciałbym zrobić bo jej ręka powoli zjeżdżała do moich spodni, byłem dziś jakoś dziwnie napalony więc zrobiłem to o czym myślałem, położyłem ją na biórku plecami i w szybkim tempie zaczęłam zdejmować pasek od spodni. Ophelia położyła jedną rękę na moim karku.

-Szybki jesteś.-Cicho się zaśmiała i zaczęła całować mnie po szyi gdy zaczynałem "wkładać".

-Najwidoczniej, nie chcesz wiedzieć
jaki będę szybki za chwilę kocha-...-Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

Szybko zakryłem Ophelie szlafrokiem i przyciągnąłem ją do swojej klatki piersiowej, do jasnej cholerny kto teraz to moja jedyna szansa na dobre pieprzenie a ktoś mi wchodzi do gabinetu z buta.

-Panie tato, bo ja nie mogę zasnąć.-W drzwiach w własnej osobie stała wysoka jak na swój wiek dziewczyna. Przecież to Coralina, w jednej dłoni ściskała jakiegoś pluszowego kota w drugiej trzymała książkę, miała na sobie luźną białą koszulkę która była jej do uda, przecież to moja jebana koszulka. Miała też na sobie luźne granatowe spodenki.

-Coralina jest 23 i co ja mam ci na to poradzić zamknij oczy i się połóż.

-Mógłbyś mi coś przeczytać panie tato.-Już chciałem jej odmówić mam tu ważniejsze sprawy do robienia i to dosłownie ale, miałem poczucie winy. Wkońcu zostawiłem ją gdy miała te trzy latka, nie za bardzo mnie obchodziła nie mogę zrobić jej tego samego co dziewięć lat temu. I ta jej twarz, do jasnej cholerny zrobiło mi się przykro na myślę o tym.

-Połóż się, będę za 10 minut.-Tylko się uśmiechnęła i pobiegła na górę, gdy odkleiłem Ophelie od mojej klatki była cała czerwona a w jej oczach były łzy.

Już myślałam że może za mocno ją ścisnąłem jednak po chwili zauważyłem na jej twarzy wielki uśmiech. Wziąłem głęboki wdech i wydech, nałożyłam spodnie i dałem Opheli całusa w czoło.

-I powiedz mi Vincent poco się zgodziłeś.-Zaczęłem mówić do siebie po drodze do pokoju, wkońcu dotarłem, od kiedy ona kurwa mieszka na poddaszu.

Otworzyłem lekko drzwi i zobaczyłem czy przypadkiem już nie zasnęła. Nie, dalej leżała przykryta kołdrą czekając na mnie. Wtedy weszłem do pokoju i usiadłem na łóżku.

-Co chcesz żebym ci przeczytał.

-To, panie tato.-Podała mi książkę, chciałem zobaczyć o czym chce usłyszeć. "𝑱𝒂𝒌 𝒉𝒐𝒅𝒐𝒘𝒂𝒄́ 𝒑𝒍𝒂𝒏𝒕𝒂𝒄𝒋𝒆̨ 𝒌𝒐𝒏𝒐𝒑𝒊 𝒃𝒆𝒛 𝒑𝒓𝒐𝒃𝒍𝒆𝒎𝒐́𝒘"
Nastała wielka cisza. Miałem tylko jedno pytanie.

-Coralina, skąd masz tą książkę?...

-Nataniel mi ją dał bo powiedział że jej już nie używa.-No to już wiem o co go jutro zapytam, wracając nie chciałem jej mówić o czym ta książka jest dlatego zaczęłem czytać, nawet nie skończyłem strony a ona już zasnęła.

Przykryłem ją kołdrą i chwilę jeszcze przy niej pszesiedziałem, myślałem nad tym co na mnie spadło, jaka odpowiedzialność. Może to karma za to co zrobiłem, nie byłem pewny.

Nie wiem co we mnie wystąpiło ale położyłem rękę na jej czole i przez chwilę na nią spoglądałem. Czemu mi ją oddał, czemu jej u siebie nie zostawił, to nie miejsce dla niej a szczególnie z kimś takim jak ja.

-Oh Coralina...i jak ja ci powiem prawdę...-Pogłaskałem ją lekko po czole i wstałem.

-Ale wiem że to zrozumiesz...

Grudniowy Wieczór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz