Rozdział 10

457 10 6
                                    

Od samego ranka myślałam o tej dwójce. Tylko żeby się nie okazało że ta Anka to jakiś koks jest i mnie na hita powali, wracając najpierw poznam ją i dowiemy się z kim mam doczynienia.

Na wypadek spakowałem do plecaka line, nigdy nie wiadomo co może mieć przy sobie ten cały Yeti, dziś odbędzie się sąd ostateczny dla niego. Tak się zamyśliłam że nie zauważyłam Gabriela który stał oparty o futryne z założonymi rękami i po prostu nawiązywał ze mną kontakt wzrokowy.

-Młoda, zbieraj się bo jedziemy do szkoły, a tak po za tym po co pakujesz line do plecaka... - Szybko zasunełam plecak i spojrzałam na niego maślanymi oczami.

-Nigdy nie wiadomo co może mi się tam stać,a teraz choć Ptysiu.-Ja zbiegłam na dół za to Gabriel stał jak wryty w furtynie.

-... Ptysiu?..-Po czym zbiegł za mną. Dziś, to ten dzień w którym Yeti posmakuje zemsty... znaczy on jej nie zje ale poczuje ją na własnej skórze.

Pierwsza lekcja była w sali 23, sala fizyczno-chemiczna. Połowę lekcji byłam rozkojarzona i ledwo kontaktowałam dlatego ciągle zagadywałam do Amandy i Matyldy które siedziały przede mną.

Oczywiście ta upierdliwa kobieta ciągle zadawała mi pytania na które nie znałam odpowiedzi. Jak już mówiłam po chemii wypytałam się Amandy i Matyldy o Anne i gdzie mogłabym ją spotkać.

Powiedziały że najczęściej można spotkać ją na Auli gdy siedzi i coś czyta ale jest jeden problem. Podobno przy Ani zawsze siedzi Yeti dlatego musze szybko do niej dotrzeć zanim będzie tam Yeti.

I tak też zrobiłam, naszczęście dostałam krótki lecz pomocny opis wyglądu dziewczyny. Była średniego wzrostu, miała brązowe włosy a jej końcówki były w różnych odcieniach kolorów.

Amanda jednak stwierdziła że najlepiej zwracać uwagę na jej ubiór i biżuterię, podobno nosi różnego rodzaju kolczyki, pierścionki i branzoletki, Matylda powiedziała że raz przyszła w kolczykach które wyglądały jak koty a raz jak wiolonczela.

I nie myliłam się też i tym razem Anna siedziała na auli czytając... Szybko do niej podbiegłam i podałam rękę.
-Dzień Dobry koleżanko nazywam się Coralina!! I chce dowiedzieć się trochę o twoim koleżce Yetim... - Nie mogłam tak odrazu nastawić się do niej negatywnie dlatego z uśmiechem czekałam na odpowiedź.

-Miło mi cię poznać... przynajmniej tak sądzę, a co do tego pajaca co chcesz o nim usłyszeć niby?-Dziewczyna tylko poklepała podłogę wskazując że mam koło niej usiąść gdy usiadłam spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.

-Więc, co tu wiele mówić Yeti to zarozumiały baran który beze mnie by sobie nie poradził.-Dziewczyna dalej była skupiona na książce i od czasu do czasu na mnie spojrzała.

No to się nagadałyśmy, moje adhd na to nie pozwoliło dlatego zaczęłam nucić i rytmicznie uderzać w swoje kolana,wciąż było mi zamało dlatego prostu z mostu zapytałam.

-Co czytasz koleżanko? - Ta za to spojrzała na mnie z pod byka.

-Harry Pottera.-Myślałam że oprócz mnie nikt za bardzo nie interesował się Harrym Potterem.

-NASERIO?? A mogę zadać ci parę pytań? -Dziewczyna tylko się lekko uśmiechnęła i przewinęła kartke na następną stronę.

-Miesiąc i dzień śmierci rodziców Harrego? Kto grał na balu bożonarodzeniowym? Co stało się z Lawender Brown w ostatniej części?-Byłam ciekawa czy odpowie na jakiekolwiek pytanie.

- z tego co pamiętam był to 31
chyba października na balu grały Fatalne Jędze a Lawender Brown została zagryziona,jeszcze jakieś pytania?-Zmiotła mnie z planszy, ja ledwo pamiętałam co robiłam trzy sekundy temu za to ona zapamiętała 1/2 książki.

No to co idziemy pogadać sobie z Yetim. Czekałam cały dzień żeby użyć moje pociski które szykowałam całą noc. Jest przerwa obiadowa, dlatego połowa szkoły będzie na stołówce a nauczyciele nie mają poco pilnować może dwóch lub trzech grupek dzieci.

-I teraz mnie posłuchaj, czy ty kurwa napewno wiesz co robisz... Ostrzegam cię przed nim ostatni raz, nie musisz tego przecież robić, masz ostatnią szansę żeby się wyco-. -Złapałam ręce Amandy i spojrzałam jej prosto w oczy z lekkim uśmiechem na mojej piegowatej twarzy.

-Masz rację.-Odparłam.-Nie muszę się w to mieszać ale jak mam wam podziękować za to co dla mnie zrobiłyście. I to w dodatku pierwszego dnia mojej edukacji, zaufajcie mi koleżanki, wszystko będzie dobrze.

Amanda tylko na mnie spojrzała a jej policzki zrobiły się całe czerwone gdy szybkim okiem spojrzała na swoje ręce odrazu je wzięła i się odwróciła.

Bałam się przez chwilę że za mocno ścisnełam jej rękę ale Matylda powiedziała że Amanda nie jest do tego przyzwyczajona. No to co idę. Spotkałam go w szatniach stał oparty o ścianę w gronie wielu ludzi była też tam Anna która najwidoczniej mówiła coś Yetiemu na ucho a on tylko od czasu do czasu nawiązywał z nią kontakt wzrokowy.

Matylda trzymała za mnie kciuki w nadziei że mnie nie zabiją a Amanda tylko zmartwiona pocieszała Matylde. Na całej pecie wyszłam za szafek i weszłam w sam środek kółka tych ludzi.

Wszystkie spojrzenia nie ważne jakie czy zdumione czy rozkojarzone były skierowane na mnie, nie powiem poczułam lekki dyskonfort ale teraz już nie odpuszczę.

-Witam nowych kolegów i koleżanki! Mam na imię Coralina i przyszłam tu w pokojowych intencjach. Konkretnie co do ciebie!-Wskazałam na Yetiego, którego najwidoczniej zaskoczyła ale jednocześnie rozśmieszyła moja wypowiedź.

Wszyscy zaczęli się śmiać oprócz Anny która z zaskoczeniem na mnie patrzyła.

-W takim razie, jakie masz intencje dzielna Coralino?-On tylko parsknął śmiechem i stanął ze mną twarzą w twarz.

Śmiechy nie ustawały, ale dalej dążyłam do mojego celu i się uśmiechnęłam.

-Mam bardzo ważne intencje, chciałabym żebyś przestał dręczyć moje koleżanki, Matylde i Amande, przestać wykorzystywać swoich kolegów i koleżanki a najważniejsze przestań w to mieszać mamy Amandy, mój tata powiedzi...-Yeti tylko poirytowany przewrócił oczami i wszedł mi w zdanie.

-To se chciej, to nie jest koncert życzeń "super gwiazdko" a po za tym poco bronisz te dwie kluchy same nie umiąm się mi postawić...moje biedactwa.-Kiwał tylko lekko głową z udawanym smutkiem. Myślałam że  załatwimy to w miłej atmosferze za to on próbuje sprawdzić moją cierpliwość.

-Nie nie nie, ja... Ja p-pop-... - Nagle Yeti parsknął śmiechem a razem z nim większość ludzi.

-Jak to jest być największym konformistą w tej szkole? Coralinciu.-Chłopak tylko z szerokim uśmiechem na mnie patrzył za to cała grupka zaczęła się śmiać i mnie naśladować.

Złapałam się za łokieć o drugiej ręki i się niezręcznie uśmiechechałam, jednak usłyszałam że Yeti szepcze komuś coś na ucho na temat Amandy i Matyldy, nie było to coś miłego. Nie wytrzymałam, wyprostowałam się i na niego spojrzałam.

-Jak to jest być największą dziwką w tej szkole? Yeti.-Nastała cisza a latynos stał jak wryty, po chwili jednak był tak wkurwiony że jakby miał taką możliwość rzucił by się na mnie. Jednak nic nie mogło mnie ominąć więc złapał mnie za golf i przycisnął mnie do ściany, czułam jego oddech na mojej szyji za to jego ciemne włosy prawie dotykały mojej twarzy.

-Dziś, godzina 15, bojsko za szkołą tak ci najebe że twoja własna matka cię nie pozna.-Po tym mnie puścił i odszedł z całą grupą. Matylda i Amanda szybko wybiegł po ich wyjściu i do mnie podbiegły.

-Coralina, wszystko dobrze?! -Matylda zaczęła mną potrząsać w każdą stronę świata. Za to Amanda smutna opierała się o szawke,nie odezwała się ani słowem.

-Spokojnie wszystko jest dobrze! Teraz tylko muszę zmierzyć się z nim na bojsku o 15!-Matylda i Amanda szybko na mnie spojrzały.

-CO MUSISZ?!-Fajnie się zgrały bo powiedziały to w tym samym czasie.

Grudniowy Wieczór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz