Rozdział 21

175 6 2
                                    

-Panie Martinie, a gdzie są nasi rodzice?-Nie martwiłam się o Vincenta, moim zmartwieniem była blondynka, która była jedynym pocieszeniem w tej rodzinie, byłam do niej za bardzo przywiązania żeby teraz ją stracić, tak samo jak Kornelie.

-Pojechali do Włoszech w pewnych intencjach. Wrócą za 3 dni, przynajmniej powini.-Mężczyzna usiadł na miejscu Vincenta budząc jeszcze większy chaos i rozpuste między moimi braćmi. Nie byli przyzwyczajeni do kolacji lub czego kolwiek innego bez Vincenta, w tej rodzinie były jasna zasada ojciec to głowa rodziny bez niego nie poradzi sobie nikt.

-Mam nadzieję że już nie wrócą.-Nataniel wywalił nogi na stół i zaczął szukać czegoś po kieszeniach. Gabriel to chyba popierał ale Luan gdy to usłyszał dostał istnej furii.Jako jedyni szanowaliśmy "naszych rodziców" może Gabriel od czasu do czasu też się przejął zaś Nataniel to istny koszmar szczególnie co do Vincenta.

-Napewno wrócą. W przeciwieństwie do twojego stareg-....

-DZIECI.-Odparł stanowczo Martin, wszyscy ucichli i skierowali wzrok na naszego tymczasowego opiekuna.
-Wy możecie wyzywać sobie swoich rodziców, ale dajcie zjeść mi i temu dziecku.

-Nie no ja się tu świetnie bawię, możecie kontynuować.-Ja sobie tylko słuchałam i w tym samym czasie rysowałam.Moja stara rodzina nauczyła mnie że lepiej przemilczeć i się dostosować. Szczególnie przy kłótniach z Dariuszem,nigdy nie miałam prawa głosu ponieważ na stronie mojego ojczyma była mama. Nie ważne o co by chodziło zawsze wszystko było moją winą. Jednak o tym opowiem kiedy indziej, wkońcu nie przyszliście tu po to żeby wysłuchiwać moje przemyślenia.

-W takim razie dajcie mi zjeść, a swoich rodziców obwinajcie potem. Nie moja wina ze was zrobi...-Reszty nie usłyszałam bo Luan zakrył mi uszy. To już nie pierwszy raz kiedy tak zrobił, zawsze gdy Nataniel lub Vincent miał dokończyć zdanie zakrywał mi uszy. Chcę dowiedzieć się czemu.

Koniec, cała kolacja była taka jakaś nie swoja, jasne na samym początku kiedy tu przyjechałam też były dziwne ale wtedy zaczęłam się do tego przyzwyczajać i powoli stawały się coraz normalniejsze po za tym Martin zachowywał się nerwowo, cały czas gdzieś dzwonił i chodził po całym domu.

Może miał jakąś pracę do wykonania dlatego wolę mu nie przeszkadzać i wrócić do prób rysowania zwierząt. Bardzo dobrze zaczęły wychodzić mi lwy i koty. Byłam w połowie rysowania rudego kota już miałam sięgać po kredkę, jednak zrobiło mi się czarno przed oczami, wszystko migało, szybko się ruszało najgorsze jednak były głosy które coś do mnie szeptały, nie mogłam niczego zrozumieć, robiły to w tym samym czasie a szepty były zupełnie randomowe.

Aż nagle jak w kościele, wszystko ucichło. Zupełna cisza...przerwał ją jeden z głosów, był to głos kobiety i był on niski ale zdenerwowany..
"Byłaś tylko moim wyręczeniem, teraz tylko wiń siebie za swoją głupotę."

Gwałtownie wyrwałam się z zaćmienia. Zasnęłam, a to był tylko mój chory sen. Nigdy jeszcze takie coś mi się nie śniło. Próbowałam zebrać myśli jednak wyrwał mnie z tego Nataniel.

-Jak już się dowiedziałaś, Vincusia nie ma więc zbieraj dupe i choć do auta.-Nataniel może był dla mnie trochę nie miły ale wydawał się na takiego fajnego dzieciaka z którym każdy chciał się zaprzyjaźnić, nie ukrywam też bym chciała.

Dziś nie było jakoś specjalnie ciepło ale nie było też zimno. Wkońcu początki marca nigdy nie są ciepłe,tak przynajmniej było w Polsce.

Jakoś przez ten tydzień nie miałam sił na głupkowanie, musiałam wygrać mecz który odbędzie się jutro. Ernest miał rację za lekko do tego podchodzę, nie chce go zawieść dlatego muszę się przyłożyć żeby mi się udało.

Odrazu gdy postawiłam pierwszy krok wbiegła na mnie Anna z wielkim uśmiechem na twarzy
informując mnie że Matylda i Zack zaczęli ze sobą "chodzić"?...

Nie rozumiem, ale Ania wydawała się szczęśliwa dlatego też się uśmiechnęłam. W piątki nigdy nic ciekawego się nie działo dlatego było tak samo nudno jak w czwartek,oprócz jednej rzeczy. Yeti był cały szczęśliwy i uśmiechnięty od ucha do ucha.

Jestem ciekawa czemu. Chętnie bym zapytała jednak Ernest odradził mi tego pomysłu, a no właśnie od czasu spotkania bardzo się do nas zbliżył i mieliśmy małą grupkę która składała się z Matyldy,Ani, Ernesta i mnie. Amanda się od nas odłączyła i próbuje zaprzyjaźnić się z Angelą...

Było mi smutno z tego powodu ale nie mogę jej przecież trzymać w miejscu. Mam tylko nadzieję że nie zmieni się w Yetiego i nie będzie gnębić innych dzieci.

Wracając bo trochę się rozgadałam, znowu. Zignorowałam Ernesta i poszłam się zapytać. Wiem że zachowałam się głupio, nie umiem usiedzieć na miejscu bez odpowiedzi. Pan tata powiedział że zachowuje się jak dziecko z autyzmem.... Nie wiem co to miało na myśli z jego strony.

Oczywiście nie znalazłam go nigdzie. Ania jednak powiedziała że widziała go na boisku za szkołą. No to co idę.

*********

Ostatnio nie mam weny co do pisania i wydaje mi się że rozdziały są nudne, potrzebuję waszej opinii. Obiecuję wam jednak że następne rozdziały będą o wiele bardziej interesujące. Zadbam też o wrzucanie rozdziałów częściej ponieważ zaczęły się wakacje :))

Miłych wakacji!!

Grudniowy Wieczór Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz