Tej nocy nie przespałam ani minuty. Cały czas rozmyślałam o tym co wydarzyło się wczorajszego wieczoru. Dlaczego tak naprawdę Ares potrzebował ochrony? Przecież wiele osób posiada swoje kluby i nie posiadają osobistych ochroniarzy. Bałam się, ze może oznaczać to coś złego. Ale postanowiłam, ze nie będę martwić się na zapas.
Wiedziałam, że nie polepszyłam swojej sytuacji próbując uciec ze szpitala, ale cieszyłam się, że wreszcie wyjawiłam chłopakowi skrywana tajemnice. Od czasu tamtej operacji unikałam szpitala jak tylko mogłam. Nienawidziłam tego miejsca i pomyśleć, że jako mała dziewczyna bardzo chciałam zostać lekarzem. Później przyszedł mi do głowy pomysł na zostanie prawnikiem. Nie miałam pojęcia czy w ogóle uda się spełnić moje największe marzenie. Teraz kiedy jestem w Hiszpanii z chłopakiem, którego pokochałam coraz rzadziej o tym myśle. Liczy się to co tu i teraz.
Tak bardzo chciałam już opuścić szpital. Ares powiedział, że jak tylko nastanie ranek coś wymyśli aby mnie stąd wydostać. Miałam nadzieje, ze wymyśli naprawdę dobry plan.
Na chwile przymknelam oczy, nawet nie zdążyłam zarejestrować momentu, w którym zasnęłam. W pewnym momencie poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu i cichy szept.
-Oli, wstawaj. Możemy opuścić już ten budynek. - szepnął Ares.
-Jak to zrobiłeś? Przecież lekarz powiedział, że mnie stąd nie wypuści dopóki nie wyzdrowieje. - odparłam.
-Powiedziałem, że chce cię porywam. - zażartował.
-A tak naprawdę co im powiedziałeś? - zapytałam.
-Mam swoje sposoby Callen, i ty powinnaś wiedzieć o tym najbardziej.
Miał racje, potrafił owinąć sobie każdego wokół palca. Postanowiłam nie dopytywać o szczegóły jego planu, liczyło się tylko to, że opuszczam szpital, ale został jeszcze jeden problem. W domu, do którego mieliśmy wrócić stało się coś strasznego. Przez to bardzo nie chciałam tam wracać.
-Ares a czy moglibyśmy zatrzymać się w jakimś hotelu? Chociaż na kilka dni. - powiedziałam po cichu.
-Dlaczego nie chcesz wrócić do domu?
-Boje się tam wrócić. - odparłam drżącym głosem.
-Tak właśnie myślałem. - odparł. - Dlatego pojedziemy w inne miejsce.- dodał.
Nie miałam pojęcia co kryje się pod słowami chłopaka, ale postanowiłam mu zaufać i liczyć na to, że jego pomysł będzie naprawdę dobry. Najważniejsze aby nie wracać do tamtego miejsca. Nie dałabym rady przebywać tam chociażby przez chwile. Miałam tylko nadzieje, ze chłopak zabrał stamtąd nasze rzeczy.
Wolnym krokiem ruszyłam korytarzami szpitala trzymając się ręki Aresa. Pielęgniarki jak i lekarze bardzo dziwnie na nas patrzyli. Miałam nadzieje, ze Ares nie powiedział im czegoś głupiego. A nawet jeśli to już się nie liczyło. Od opuszczenia mojego piekła dzieliło mnie dosłownie już tylko kilka metrów.
Kiedy wyszłam na zewnątrz poczułam cudowny letni wiaterek na swojej skórze. Promienie słoneczne wbijały się w moje oczy. Nigdy w życiu nie cieszyłam się tak na widok słońca i wiatru.
Powoli dotarliśmy do samochodu chłopaka. Widziałam, że tuż za nim zaparkowany jest czarny wóz, do którego wczoraj wsiadali tamci mężczyźni. Czyli teraz tak miało wyglądać moje życie? Miałam mieć prywatnych ochroniarzy tylko dlatego, że ktoś mnie pobił? Osobiście uważałam, że ochrona w postaci Aresa byłaby wystarczająca.
Przemierzaliśmy ulice słonecznej prowincji Lugo. Ten widok zdecydowanie należał do tych niezapomnianych. Marzyłam aby takie chwile trwały wiecznie. Niestety ale nic nie trwa wiecznie.
Po około trzydziestu minutach byłyśmy już na miejscu. Moim oczom ukazał się ogromnych rozmiarów dom. Wielkością zbliżony do tego w San Diego. Bardzo różnił się od poprzedniego, w którym dotąd mieszkaliśmy. Lecz również porośnięty był zielonymi drzewami, a całość była wykonana w białym kolorze z szarymi elementami. Ten dom był tak ogromny, że mógłby pomieścić na spokojnie z dwadzieścia osób, może nawet i więcej.
Chłopak pomógł mi wysiąść z auta i prowadził ku wejściu do naszego nowego domu. Kiedyś nie pomyślałabym nawet, że wyjadę na takie wakacje, a teraz w ciągu kilku dniu zmieniam sobie dom w Hiszpanii. Warto wierzyć, marzenia są po to aby je realizować, nawet jeśli nasze myśli mówią, że się nie uda to warto.
-Ten dom też należy do ciebie? - spytałam idąc obok chłopaka.
-A jak myślisz? - odparł zerkając na mnie.
-Myśle, że tak. - odpowiedziałam spoglądając przed siebie.
-I dobrze myślisz. - powiedział po czym otworzył przede mną drzwi wejściowe. Radośnie przekroczyłam próg domu.
W środku ten budynek wyglądał jeszcze bardziej jak z bajki. Wszystko wykonane było w nowoczesnym stylu. Zdecydowanie przeważał tutaj kolor biały, lecz pojawiały sie również złote elementy, które dodawały odrobiny luksusu, którego i tak był tutaj ogrom. Podeszłam do wielkiego szklanego okna, które prowadziło na taras. Wtedy ujrzałam ogromnych rozmiarów basen a tuż obok niego siłownie na świeżym powietrzu.
To wszystko wydawało sie takie nierealne. Jakim cudem to w ogóle miało miejsce. Za każdym razem jak było dobrze i działo sie coś złego, to za chwile było sto razy lepiej. To po prostu było magiczne. Tak bardzo chciałam aby to już nigdy sie nie zmieniło, ale wiedziałam, ze to niemożliwe. Podobno zawsze po burzy wychodzi słońce. I to prawda. Tylko szkoda, że po tym słońcu znów rozpętuje się burza, która wszystko niszczy.
-Podoba ci sie? - spytał wchodząc do salonu , w którym aktualnie sie znajdowałam.
-Przecież to jakieś królestwo. - powiedziałam wpatrując się w ten ogromny basen na zewnątrz.
-No i ma nawet swoją księżniczkę. - powiedział.
-I księcia. - dodałam.
Oboje zaczęliśmy sie głośno śmiać. Kiedy nagle do budynku weszła znajoma mi już osoba. Emily Corner.
Znów ujrzałam tą niesamowicie ciepła kobietę, która jako jedyna podała mi rękę kiedy byłam na dnie. Oczywiście nie wliczam w to Aresa, ponieważ on zrobił dla mnie tak wiele, że nawet nie potrafię tego wszystkiego zliczyć.-Witajcie dzieci! - krzyknęła radośnie.
-Cześć babciu.
-Dzień dobry pani Emily. - przywitałam się.
-Olivio proszę mów do mnie babciu. - uśmiechnęła sie w moja stronę. W tym samym momencie spojrzałam w oczy Aresa, które mówiły mi, że był szczęśliwy.Dokładnie tak jak ja.
-Dobrze babciu. - powiedziałam.
Pani Emily ruszyła w kierunku pokoju, który wskazał jej chlopak. Miała tutaj zostać na kilka dni. Jej również należały sie porządne wakacje. A kto inny jak Ares mógłby jej takie zafundować. Widziałam, że jest z niego cholernie dumna. Ja również byłam z niego dumna, pomimo tego, że nie wiedziałam co tak naprawdę robi w życiu. Póki co nie chciałam tego wiedzieć.
-A więc chyba jesteś już częścią rodziny Corner. - powiedział przekraczając próg kuchni.
-Tak myślisz?
-Może, ale na pewno już niedługo staniesz sie ogromna częścią rodziny Corner. - puszczając do mnie oczko opuścił pomieszczenie.
„Już niedługo staniesz sie ogromna częścią rodziny Corner"
Te słowa na pewno zapadną w mojej pamięci na długo.
——————————
Czyżby coś sie szykowało ??? ❤️🫶

CZYTASZ
My evil angel
RomansaOlivia Callen wraz z rodzicami wraca do rodzinnego miasta. Marzy aby zostać prawnikiem, tego zadania nie ułatwia jej Ares Corner. Chłopak od najmłodszych lat utrudniał życie młodej Olivii. Po spokojnych latach spędzonych zdala od miasta, w życiu dzi...