Gdy czekałam tak z Sarą przed bramą zobaczyłam lecącą sowę w moją stronę.
-Dobra Annabeth Słuchaj.-Zaczęła.- W prawej kieszeni masz opaskę musisz ją założyć kiedy ktoś zaatakuje nasz las rozumiesz? Jak wyjdziesz na górę do znajdź niedźwiedzia brunatnego. W jego jaskini będzie walizka. W niej będzie miecz, dwa pistolety, ubranie na zmianę takie luźne by dobrze mogło ci się strzelać biegać i inne oraz opaska na udo na pistolety i oczywiście masz maskę. Pamiętaj by chodzić boso po lesie. Ten las jest dla nas święty więc opiekunowie chodzą bez butów.- Dokończyła gdy przyleciała Sowa.
-Opiekunko musimy iść. Wszyscy dowódcy stad czekają na ciebie.-Powiedziała.
-Dobrze możemy ruszać prowadź.- Powiedziałam.- Papa Saro.- Pożegnałam ją machając.
-Papa Annabeth!- Krzyknęła dziewczyna.
Sowa prowadziła mnie do portalu gdzie przeszliśmy do lasu.
Mój wzrok od razu padł na zwierzęta przede mną.
Gdy mnie zobaczyły ukłoniły się.
Były tu różne gatunki jak lis, niedźwiedź, wilk, Wąż, kot, pies, orzeł, bóbr, felix, pszczoła, jeleń, sarna, krówka, pająk, koń, królik i inne.
-Dzień dobry- Powiedziałam.
-Dzień dobry Opiekunko.- Powiedzieli.
-Wiecie jak brzmi kodeks? Mamy dać swoje datki naszej opiekunce podpisując tym samym sojusz między nami.- Powiedział wilk.
Wszyscy odeszli w swoją stronę i po dwóch minutach wrócili.
Od największych po najmniejsze.
Niedźwiedź dał mi miód. Ułamał i dał mi połowę. Ugryzłam go tylko 3 bo był słodki. Następnie przyszedł koń. Dał mi lilię.
-Dziękuję.- Posłałam mu szczery uśmiech.
Krowa przyniosła ze sobą siano.
-Daję Ci to byś mogła na tym spać.- Odparła.
Skinęłam głową posyłając mu uśmiech wdzięczności.
Następnie przyszedł jeleń. Dał mi swój róg. Potem sarna, która złączyła się ze mną czołami i odeszła. Przyszedł wilk gdzie dał mi brylok ze zdjęciem wilka wyjącego do Księżyca.
-Mogę zapytać skąd masz ten naszyjnik?- Zapytałam.
-Kiedyś jakaś dziewczyna chodziła po tym lesie I jak uciekała to upuściła ten naszyjnik.- Odpowiedział.
Gdy tak dostawałam podarki było mi naprawdę miło, że jestem dla nich kołem ratunkowym.
Tak jak mówiła Sara poszłam z niedźwiedziem do jego jaskini. Była tam walizka gdzie było wszystko o czym mi powiedziała.
Przebrałam się w to co w niej było i założyłam kaptur.
-Jak się nazywasz?- Zapytałam niedźwiedzia.
-Mam na imię Bilba. A ty?
-Annabeth. Mógłbyś mi pomóc przenieść sianko?- Zapytałam.
-Chętnie wskakuj.-Powiedział I się położył bym mogła na nim siedzieć.
Gdy wyszliśmy z jaskini było już po południu.
-Ale mięciutko.- Zamruczałam przytulając się do sierściucha.
-Miło mi.- Powiedział z rozbawieniem Bilba.
Gdy tak szliśmy zobaczyłam w oddali Jabłonkę.
-Poczekaj chwilę.- Powiedziałam. Wstałam I złapałam dojrzałe jabłka w dłonie.- Jesz?
W odpowiedzi otworzył buzię i trochę ugryzł. Zrobił jakąś minę coś w stylu, że mu nie smakuje.
Zaśmiałam się cicho.
Ugryzłam kawałek swojego jabłka i poszliśmy dalej. Gdy zobaczyłam sianko misio usiadł, a ja zjechałam po jego pleckach na dół.
Podbiegłam do podarku przez krowę i ułożyłam pod pachą. Wracając rozmawialiśmy o sobie.
-A ty masz taki naturalny koło włosów czy mi się zdaje?
- Naturalny. Tylko chciałabym by było brązowe.- Powiedziałam.
-Nie musisz. Ładnie ci w nich. Nie potrzeba niczego zmieniać.-Powiedział szczerze.
Podbiegłam do niego i się przytuliłam. Ten łapami przyciągnął mnie do siebie I zrobił glebę na plecy z czego wylądowałam na nim.
On patrzył na mnie ja na niego i po chwili zaczęłam się śmiać.
Wstaliśmy i szliśmy dalej. Znalazłam się w trudnej pozycji. Trafiliśmy na deszcz, a z tego, że było zimno zaczęłam tańczyć idąc by tylko się rozgrzać.
Ten to zauważył i porwał mnie do swojego dzioba niosąc mnie do jaskini.
-Dziękuję.- Uśmiechnęłam się do niego.
Puścił mi oczko i szedł dalej.
Doszliśmy w końcu do jego mieszkania, a ja rozłożyłam sobie sianko tak by było mi wygodnie.
-Ej znasz zabawę taką jak berek?- Zaczęłam.
-Nie. Co to takiego?
-To taka gra gdzie jak się kogoś dotknie to się przed nim ucieka. Gdy on dotknie twojej bluzy czy buta to się nie liczy bo uciekający nie poczuł więc gonisz go dalej. Możesz dotknąć każdej części jego ciała ale nie tam gdzie utrudni mu to bieganie Oki?
-Dobrze to kto ucieka?- Zapytał.
-Ja.-Powiedziałam dotykając go i uciekając. Ten biegł za mną. Fakt on miał 4 nogi, a ja tylko dwie. Szybko mnie jednak dogonił i dotknął mojego boku. Odwróciłam się I zaczęłam go gonić.
Bawiliśmy się tak aż do późnej nocy.
Gdy poszliśmy spać pogłaskałam go jeszcze po pysku życząc mu dobrej nocy.
Położyłam się i poszłam spać.
Annabeth pomóż mi. Nie zostawiaj mnie. - Mówiła ciągle Maddie.- Musisz mi pomóc wrócić do domu.
Mówiła dalej Gdy dziewczyna o białych włosach stała wpatruję się w nią.
Ta zaś do niej podchodziła w zaskakująco szybkim kroku zmieniając się w potwora bez warg. Wbiegła w nią.
Obudziłam się przestraszona. Rozumiem, że już zawsze będą mnie męczyć koszmary.
Odwróciłam się, a tam zobaczyłam niedźwiedzia. Z pyskiem lekko otwartym w stronę mojej głowy.
Pisnęłam przerażona. Ten jak na znak wstanął I zaczął ryczeć na kogoś kogo nie było.
-Ah przepraszam cię. Po prostu miałam koszmar i przestraszyłam się ciebie.- Zaczęłam przepraszać.
-Spokojnie nic się nie dzieje. Każdemu może się zdarzyć.-Powkedział.- Masz gęsią skórkę jest ci zimno?
-Tak zimno mi.-Powiedziałam pocierając o siebie dłonie.
Ten położył się obok i rozdziawił łapy.
-Chodź do mnie. Będzie Ci cieplej.
Podeszłam do niego i ułożyłam się do spania. Było mi tak miękutko jak nigdy.
CZYTASZ
Ukryty Świat Aniołów
FantasySzesnastoletnia Annabeth musiała zejść na ziemię z przyjaciółkami aby uczęszczać do popularnego liceum w Oksfordzie. W nowej szkole poznaje Maksymiliana, którego wręcz nie da się nie zauważyć.