14-Niebezpieczeństwo

3 0 1
                                    

Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Wstałam I poszłam je otworzyć. W drzwiach ujrzałam Lizzy. Pewnie Tata przysłał ją aby mnie obudziła.

-Dzień dobry w czym mogę pomóc Lizzy?- Zapytałam posyłają jej uśmiech.

-Dzień dobry. -  powiedziała i się ukłoniła. - Przysłano mnie by obudzić panienki na śniadanie.

-Dobrze dziękuję. Możesz ich powiadomić, że za chwilę będziemy?

-Oczywiście. Panienka pozwoli pójdę już.

Zamknęłam za nią drzwi. Widziałam, że Maddie dalej śpi. Dobra czas ją obudzić.

Ułożyłam dłonie tak by uformować kulę wody. Wysłałam ją nad śpiącą i upuściłam kulę.

-Łaaa- Wrzasnęła.- Co się dzieje?

-Sorry ręką mi się poślizgła.- Powiedziałam.

Spojrzała na mnie gniewnie.

-Musimy iść na śniadanie z rodzicami. Ubierz coś luźnego to naprawdę spoko ludzie.

-O to fajnie.- Odparła.

Ubieramy się tak jak jest nam wygodnie i wychodzimy z pokoju.

Wchodzimy do jadalni I widzimy jak rodzice zasiadają do stołu.

-Dzień dobry.- Witam się.

-Dzień dobry..- Wita się Maddie.

-Dzień dobry dzieci.- Odpowiada Mama posyłając nam promienny uśmiech.

-Tato, o której możemy polecieć do szpitala?- Pytam.

-Od razu jak zjemy słońce.- Mówi i puszcza mi oczko. Tak czasem można sobie pomyśleć, że to nastolatek ale cóż poradzić.

-Mamy dla was dwie dobre wiadomości.- Zaczęła mama. - Pierwsza sprawa zatrudniłam sprzątacza do zamku, ponieważ chciałabym by Lizzy się nie przepracowywała. A druga to taka, że jestem w ciąży bliźniaczej.- Powiedziała.

Spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc. Przetwarzalam sobie w głowie jej słowa.

-W ciąży?! Bliźniaczej!?

-Tak- Odpowiedziała szczęśliwa.

———

Podano już do stołu. Nie powiem to co przed chwilą usłyszałam trochę mnie  przeraziło.

Zjedliśmy już śniadanie i wychodzimy z jadalni.

-Lecisz z nami?-Zapytałam Maddie.

-No oczywiście, że tak.

Wychodzimy z zamku i skaczemy ze schodów na dół i wylatujemy do góry by skierować się w stronę szpitala.

Lecimy wyżej i wyżej i potem lekko składamy skrzydła do siebie i takim oto sposobem dolatujemy szybciej.

Wchodzimy do szpitala i zauważamy lekarza, który zmierza w naszą stronę.

-Dzień dobry królu. Pacjent się obudził. Lecz mam złe wieści. Proszę za mną.

Poszliśmy za nim do gabinetu.

-Chciałbym państwa uświadomić, że pacjent jest zatruty. Jeżeli był naprawdę na tym spacerze I stracił przytomność to pewnie śledził go demon. Podczas gdy młodzieniec leżał on mógł odprawiać jakiś rytuał by go przemienić lecz mu się nie udało ponieważ chłopak zaczął się budzić.

Myślałam, że to był sen. Nie mogło tak się stać. Przecież my Anioły nie możemy wpuszczać tutaj w jakimś stopniu demonów przynajmiej takich, którzy są jeszcze nieprzemienieni.

-Oto są tabletki, które pacjent musi zażywać. Jeden dzień nieuważności i wszystko stracone.

-Dobrze, a mógłby Pan przepisać ich więcej? Ja też mam inne obowiązki więc nie będę mieć czasu by po mnie przychodzić tak samo jak moja córka.

-Oczywiście już przepiszę.

-Możemy iść odwiedzić Maksa?- Zapytałam.

-Tak oczywiście. Proszę za mną.

Poszliśmy za lekarzem do sali gdzie leży chłopak.

-Prosiłbym was by mu nie mówić, ponieważ stres może oddziaływać na niego niezdrowo.

-Oczywiście.

Wchodzimy do sali gdzie chłopak leży z zamkniętymi oczami. Gdy słyszy, że ktoś wchodzi powoli podnosi się do siadu.

-Cześć co tam? Wiecie co mi dolega?- Pyta się.

-Cześć w sumie dobrze. Nic nie wskazuje na to, że jesteś chory. Poprostu to zakarzenie, które było sprawą czegoś nadprzyrodzonego.- Odpowiadam by nie dawać mu konkretnej odpowiedzi.

-To dobrze. Kiedy będę mógł się wypisać?

-Najlepiej jutro, ale musisz dziś zażyć tą tabletkę.- Mówi lekarz i podaje ją chłopakowi i kubek z wodą.

Chłopak popił tabletkę jak kazał lekarz. Teraz tylko czekać do jutra.

-Jak się czujesz?-Zapytałam.

- Dobrze ale zawsze mogło być lepiej.- Odpowiedział posyłając mi pokrzepiający uśmiech.

-Chcesz jakąś przekąskę? Masz na coś ochotę?- Zapytałam. W głowie ciągle krążyły mi słowa pana doktora. Demon odprawiał rytuał by go przemienić.

-Sezamka może?

Pstryknęłam w palce, a przed nim pojawiły się 2 opakowania sezamków.

-Wow dzięki.- Odpowiedział biorąc się za jednego.

-Spoko, jak coś to pisz. Ja muszę już lecieć w odwiedziny. Dozobaczenia.- Powiedziałam machając mu na pożegnanie.

-Dozobaczenia.- Odpowiedział.

Wyszłam na korytarz gdzie czekali na mnie mój tata I moja przyjaciółka.

-No to co lecimy do babci?-Zapytał.

-No przecież mi obiecałeś.- Odpowiadam mu.

Wychodzimy na dach budynku I zlatujemy sobie powoli. Na szczęście babcia mieszkała blisko. Mieszkała razem z mężem i  mamą królowej czyli mojej mamy po tym jak dowiedziała się, że została sama i musiała pochować swojego męża.

Lądujemy przed jej domem i pukamy do drzwi.

-Ahh witajcie tożto moje ukochane dzieci.- Wita nas w progu z promiennym uśmiechem.

-Cześć babciu. Możemy wejść czy obgadamy sobie wszystko w drzwiach?- Pytam żartobliwie.

-Oczywiście chodźcie.

-Mamo wiesz, że jesteś starsza i prosiłbym cię byście zamieszkały razem z nami w Zamku. Martwimy się o was.

-Czy ty mówisz, że jestem stara?- Pyta promieniując go wzrokiem. - Skarbie chcesz byśmy tam razem zamieszkały?- Pyta mnie.

-Tak babciu chciałabym. Proszeeeę.

-Maddie co ty na to?

-Dla dobra pań zgadzam się z nimi byście zamieszkały w Zamku.- Odpowiada.

-Dobrze. Czego się napijecie? Kawy, herbaty?

-Herbaty.- Odpowiadamy chórem.

Babcia zachichotała i zaparzyła wodę na herbatę.



Ukryty Świat Aniołów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz