12-Tajemnica Aniołów

4 1 0
                                    

Maks

Annabeth do mnie podeszła. Kazała mi wstać i odwrócić się to niej plecami. Poczułem ukłucie w miejscu prawej łopatki.

Poczułem jej palce w ranie, które sprawiły mi więcej bólu niż samo spowodowanie rany.

Zaczęła mówić w obcym mi języku. Przy tym czując przypływ energii.

W chwili gdy wyjęła palce Poczułem jak tracę grunt pod nogami i osuwam się na ziemię, lecz silne ramiona mężczyzny chronią mnie przed upadkiem.

Zemdlałem.

Annabeth

Wszystko poszło z godnie z moimi oczekiwaniami. Maks poszedł spać tak na jakieś pół godziny.

-No to czekamy.- Powiedziałam. Dopiero teraz przypomniałam sobie o ojcu chłopaka.

Patrzę na niego przejęta.

Mdleje.

Tata szybko do niego podbiega i łapie w pasie by nie upadł. Sadza go na fotelu obok kanapy.

-Musimy czekać, aż się obudzą. Myślałem, że mam lepsze rzeczy do roboty.- Odsapną ojciec.

-Co robimy?

-Nie wiem.- Odparłam.

-Ja wiem- Powiedział szybko.- Zagramy w kalambury.

W pokoju było słychać tylko moje westchnięcie.

-Dobra zagrajmy.

-Ja też mogę?- Zapytał lekarz.

-Pewnie. Siadaj- Powiedziała Maddie I poklepała miejsce obok... na podłodze.

-Ty wymyśliłeś pierwszy tą grę więc zaczynasz- Powiedziałam I zdążyłam zauważyć grymas na jego twarzy.

Ojciec pstrykną w palce, a przed nami pokazała się talia kart do tej gry. Potasował je i położył przed nami. Wziął jedną do ręki i już widzę, że nie może ze śmiechu.

Ściągnął garnitur i położył się brzuchem do ziemi I zaczął się czołgać zygzakiem.

-Wąż!- Krzyknęła Maddie.

Wstał i potwierdził to skinieniem głowy.

Teraz ja.

Biorę kartę i wstaję. Patrzę i mam pingwina.

Kucam przyciągam nogi do siebie zostawiając jakiś odstęp. Wyciągam ręce i ich nie zginam i chodze tak po pokoju. Ojciec się zwija ze śmiechu bo robię miny. Maddie wygląda jakby się zastanawiała.

-Pingwin?- Zapytał lekarz.

Wstaję I potwierdzam mu dając kciuka w górę.

————

Tak minęło nam 30 minut. Maks zaczął się rozbudzać. Patrzę na jego oczy. Zmieniły kolor. Teraz są zielono-niebieskie. Niesamowite.

-Gdzie ja jestem?- Zapytał słabo.

-U siebie w domu dzieciaku.- Powiedziała Maddie.- Wstawaj nie chcę mi się tu czekać.

Wstaje. Ledwo co się trzyma na nogach.

-To przechodzimy do ćwiczeń.- Podchodzę do niego i łapię za rękę. Prowadzę go do ogrodu.

-Musimy iść na polanę gdzie nikt nas nie zobaczy. Maddie poprowadź ich.

-Jesteś pewna, że dasz radę?- Zapytała.

-Tak. Jeżeli ja dałam mu możliwość latania na 24 godziny on jest jakby mocą ze mną powiązany więc jak będę go trzymać bynajmniej za rękę to poczuje się silniejszy.- Odpowiedziałam.

Ukryty Świat Aniołów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz