Lecimy dalej, a ja zdążyłam się już wysuszyć. Przed nami da się już zauważyć domy mieszkańców tego Świata. Maks był zdumiony całą tą podróżą.
-Tato, a odwiedzimy babcię?- Zapytałam.
-Jak będziemy wracać to odwiedzimy- Odparł odrwracając się do mnie z uśmiechem.
-Annabeth chodź tu- Maddie woła mnie jakieś 10 metrów ode mnie.
Lecę do niej I zaczyna te swoje pytania.
-Jesteś pewna, że nikomu nie powie?
-Tak jestem pewna. Wiesz, że my, ja i moja rodzina mamy większe moce od innych więc mama może poczytać w jego myślach i wszystko będzie jasne.
-Mhm. Jak ja wam zazdroszczę.
-Nie ma czego napra...- Nie zdążyłam dokończyć bo z mojej lewej strony dało się słyszeć jakieś krzyki.
Odwróciłam się z moją przyjaciółką i widzimy jak Alice leci gotowa do zaatakowania Maksa.
Uderza w niego z taką siłą, że ten traci równowagę i spadają na dół.
-Boże co ja z nią mam.- Powiedziałam.
-Stop!-Krzyknęła.
Ona stanęła tak bym się od niej odbiła i poleciała szybciej w stronę tej dwójki.
Uszykowałam się i odbiłam lecąc w nich tak by pod siłą uderzenia ich rozdzieliło.
Uderzam w nich tak, że chłopak traci panowanie nad skrzydłami i leci w dół.
-Nie atakuj innych bez mojego pozwolenia jasne?- Powiedziałam do niej ozięble i ruszyłam w pogoń za chłopakiem.
Maddie też szybko podleciała i złapałyśmy go za ręce.
-Uspokój się i spróbuj polecieć- Powiedziała do niego.
Spróbował i później nie musiałyśmy go trzymać, ale leciałam z tyłu na wszelki wypadek.
-Alice!- Krzyknęłam. - Co się mówi.
-Przepraszam. Pomyślałam, że to ktoś obcy was śledzi. No sorry.
-Nic nie szkodzi.- Powiedział. - Choć trochę poczułem adrenaliny.
Zachichotałyśmy.
-Dobra my musimy lecieć dozobaczenia.
-No papa.
-I jak fajnie się czuło ta adrenalinę?- Zapytałam.
-Noo, ale boli mnie teraz lewy bok.
-Przejdzie ci.- Powiedziała.
-No ja myślę.
Podlatujemy szybko do dwójki staruszków i widać już hotel szpitalny. Niby jest duży ale ma wiele więcej pacjentów.
-A ile wy tutaj macie lat?- Zapytał. - Żyjecie wiecznie?
-Nie nie żyjemy i umieramy gdzieś jak mamy milion lat? Gdzieś około tego.
Spojrzałam na niego, a jego mina zwiastowała, że się tego nie spodziewał.
-Wow- Zdążył wyszeptać.
Zbliżamy się do drzwi budynku i wchodzimy do środka.
Tak jak mówiłam. Było tu dużo pacjentów.
Nie mieli oni jednak rozłożonych skrzydeł ponieważ stanowiłoby to przeszkody dla pracowników i nie mogliby tak szybko się uwijać z pracą.
Gdy Weszliśmy do środka wszystkie oczy pracowników były skierowane w naszą stronę. Pani recepcjonistka wyszła na środek i ukłoniła się tacie i mnie. Wszyscy domyślając się kto to może być zawtórowali jej.
-Leno wiesz może czy jest wolna sala operacyjna?- Zapytał lekarz
-Tak chodźcie.- Powiedziała. Poszła jeszcze szybko wpisać imię Maksa i poszłyśmy tylko w ich znanym kierunku.
Weszliśmy do sali w której mieli badać chłopaka.
-Proszę połóż się na tym.
Ułożył się tak jak mu wygodnie na macie operacyjnej. Lekarz podwyższał sobie to tak by było mu dobrze pracować.
———
Po jakichś dwóch godzinach zostałam obudzona przez tatę i poinformowana, że badanie dobiegło końca.
-Pacjent jest osłabiony prosiłbym byście dali mu odpocząć do jutra. Szpital jest zawsze otwarty więc zapraszamy.- Oznajmił lekarz.
Ja z tatą skineliśmy głowami na znak zrozumienia. Tata pstrykną w palce i teleportowało nas do zamku.
-Prześpijcie się u nas. Każdy potrzebuje chwili odpoczynku.
-Dobrze tato dobranoc.- Powiedziałam I posłałam mu jakiś krzywy uśmiech. Byłam zmęczona i moje ciało dało znać, że tak jest.
-Śpimy razem?- Zapytałam Maddie ledwo kontaktującą.
-Ehem- Pomruczała i posłała mi kciuka w górę.
Ruszyłam przed siebie. Maddie też miała taki zamiar ale jej nogi były jak z waty cukrowej więc wyrżnęła twarzą o ziemię I poszła spać. Strużka krwi wypływała się jej nosa.
Użyłam swojej mocy by ją podnieść i pozbyć się krwi. Zahamowałam krwawienie po minucie bo przecież trzeba o nią dbać.
Ruszyłam do swojego pokoju za sobą niosąc Maddie.
Położyłam ją po jednej tronie łóżka, a ja położyłam się po drugiej.
Tak oto poszłam spać po tak pięknym dniu.
Jednak nie wiedziałam czego się jutro dowiem.
CZYTASZ
Ukryty Świat Aniołów
ФэнтезиSzesnastoletnia Annabeth musiała zejść na ziemię z przyjaciółkami aby uczęszczać do popularnego liceum w Oksfordzie. W nowej szkole poznaje Maksymiliana, którego wręcz nie da się nie zauważyć.