21

254 8 4
                                    

W życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment kiedy płacze. Tak strasznie że nie może przestać mimo wszystkim tych ludzi którzy go uspokajają. Myślałam że ten moment mam już za sobą.

Ale się myliłam. Łzy spływały mi po policzkach a ja nie wiedziałam czy powinnam skakać z radości czy że smutku. Bo naprawdę nie byłam w stanie określić co teraz czuję.

- To wspaniała wiadomość, nie dziwię się pani radości - usłyszałam z boku głos lekarki - chłopak na pewno będzie się cieszył

Oczywiście przyszłam do ginekologa razem z Filipem pewnie myślała że to maleńkie dziecko w moim brzuchu jest jego, a nie Willa który nie żyje.

- To nie jego dziecko - odpowiadam a lekarka nie może ukryć zdziwienia

- Ale wyglądacie jak jak..

- Jak para? No cóż jesteśmy przyjaciółmi a mój chłopak nie żyje - mówię chyba pierwszy raz przy obcej mi osobie że Will nie żyje

- Oj tak bardzo mi przykro - odpowiada szczerze zawstydzona.

- Nic się nie stało, nie wiedziała Pani - mówię i wychodzę z gabinetu.

Przed salą czeka na mnie Filip. Od razu widać że jest zestresowany. Gdy wiózł mnie do lekarki cały czas pytał czy na pewno jestem tego pewna. Wtedy nie byłam.

Teraz już tak.

- Jestem w ciąży - szepcze tak cicho że ledwie jest w stanie mnie usłyszeć, a przez jego twarzy przewija się tysiące emocji.

- To dobra wiadomość, prawda? - pyta

- Ja sobie bez niego nie poradzę Filip, moje dziecko nie może wychowywać się bez ojca.

- Jego ojciec zawsze będzie przy nim tak samo jak przy tobie - mówi wskazując na mój brzuch - A teraz wracajmy do domu bo jutro wracasz do szkoły, dzieckiem będziemy się martwić za niecałe 2 tygodnie.

Nie byłam w stanie teraz myśleć o powrocie do szkoły nie po tym czego się dowiedziałam. Nie po tym jak moje dziecko nigdy nie będzie mogło powiedzieć do Willa tato. To tak bardzo bolało.

- Możemy wstąpić najpierw na cmentarz? - pytam a on przez ułamek sekundy się zastanawia

- Jasne, ale potem nauka - odpowiada a ja kiwam głową na zgodę

Naprawdę jestem mu wdzięczna po tym wszystkim jak się zachowywałam po stracie Willa mnie nie zostawił. A mógł. Mógł nie przejmować się tym czy zdam szkołę czy nie. Ale tego nie zrobił.

Gdy dojechaliśmy na cmentarz a ja usiadłam na małej czerwonej ławce koło grobu należącego do rodziny Willa. Ból ścisnął mnie w sercu. On już nie wróci a ja musiałam się z tym pogodzić.

- Will będziemy mieli dziecko - szepcze cicho - wiem że mieliśmy poczekać do ślubu i gdy wreszcie kupimy sobie ten nasz wymarzony dom nad morzem z małym ogródkiem i huśtawką. Ale tak jakoś wyszło. Chciałabym abyś teraz tu był - mówię a łzy zaczynają spływać mi po policzkach. Filip stoi jakieś sześć metrów dalej ale się nie rusza, daje mi przestrzeń której potrzebuję, za co jestem mu wdzięczna.

- Ty wiedziałbyś co robić, Filip chcę abym wróciła do szkoły. Ja też tego chcę, ale nie wiem czy potrafię. Nie wiem czy jestem w stanie tam być bez ciebie. Tak bardzo za tobą tęsknię. Chciałabym porozmawiać z tobą chociaż jeszcze raz. Ten ostatni. Tak bardzo cię kocham Will.

Gdy następnego ranka wysiadam z samochodu Filipa, który przywiózł mnie do szkoły nie mogę nie zauważyć ciekawskich spojrzeń skierowanych w moją stronę.

- Nie jestem pewna czy to dobry pomysł

- Nie zwracaj na nich uwagi - odpowiada po czym kładzie rękę na dole moich pleców i pcha lekko w stronę szkoły. Więc idę.

Nie mija minuta a już otacza mnie drużyna koszykarska.

- Jak dobrze że już jesteś

- Naprawdę zaczęliśmy się o ciebie martwić - powiedział któryś

- Jak się trzymasz - spytał inny

- Jest... - już chciałam odpowiedzieć gdy usłyszałam głosy chłopaków z drużyny futbolowej

- To jasne że chciała aby zginą

- Dzięki temu może teraz kręcić z tym frajerem

- Z jakiegoś powodu to właśnie z nim przyjechała

- Spędza z nim dużo czasu od jego śmierci nie zdziwię się jak razem to uknuli - do dyskusji chłopaków dołączyła się któraś z cheerleaderek, a mój żołądek automatycznie się skurczył.

Jak oni mogli myśleć że chciałam aby Will umarł. Mój Will. Został zamordowany a najgorsze że nie wiedziałam przez kogo. Przez co mogłam ufać tylko Filipowi i Klaudii. Ale siostra Willa nie mogła dowiedzieć się że jej ukochany brat nie zginął w wypadku tylko ktoś go zamordował. Jeszcze nie.

Spojrzałam na Filipa a ten spiął ramiona tak bardzo że jego mięśnie i żyły nie było trudno zauważyć. Położyłam mu rękę na ramiona aby trochę go uspokoić mimo że sama byłam spięta.

- Nie przejmuj się nich gadają co chcą nie są tego warci - odezwał się nagle Tony jeden z przyjaciół Willa z drużyny

- Nie jesteś z nimi? - pytam zdziwiona

- Od kiedy zaczęli gadać głupoty na twój temat trzymam się tych frajerów - mówi wskazując koszykarzy - łączą nas tylko treningi i mecze, które i tak już się kończą

Miał rację za nie całe dwa tygodnie kończymy szkołę. Piszemy maturę i wybieramy się na studia. Przynajmniej według naszego głównego planu.

- Nie tylko ja odszedłem od nich prawie połowa drużyny stawiła się za tobą - Prawie czyli nie cała oni naprawdę myśleli że była bym wstanie skrzywdzić Willa.

Gdy szłam korytarzem słyszałam szepty których jak mniemam myśleli że nie słyszę. Myśleli że nie słyszę jak mówili o mnie i jak oceniali to jak przeżyłam żałobę po utracie chłopaka.

Tylko że ja tego nie przeżyłam. Razem z nim umarłam i ja. Gdy jego serce przestało bić moje też. A najgorsze z tego wszystkiego było to że cały czas byłam tu a on był już gdzieś tam bezemnie.

- Nadchodzi taki dzień kiedy świat się zatrzymuje i zdajemy sobie sprawę że nigdy nie wróci do rzeczywistości. Nawet wtedy gdybyśmy tego bardzo mocno chcieli. Już nigdy nie spotkamy tej osoby na ulicy i nie będziemy w stanie się do niej uśmiechnąć. Już nigdy się z nią nie pokłócimy o jakiś głupi szczegół. Już nigdy nie spojrzymy jej w oczy w których widzieliśmy cały świat.
Ten świat który znaliśmy zniknął. I już nigdy nie wróci. A my będziemy mogli tylko żałować, że kiedy mieliśmy czas nie wykorzystaliśmy go. Nie powiedzieliśmy sobie choćby tego cholernego Cześć, które mogło by tyle zmienić. A teraz jest już za późno. A my musimy żyć dalej ze świadomością, że ta historia mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej.

Kończę recytację krótkiego ala przemówienia które nasz nauczyciel z angielskiego kazał nam napisać na dzisiaj.

Podnoszę wzrok i patrzę na puste krzesło. Krzesło które należało do Willa. Ale to było kiedyś. Teraz go nie ma.
Wszyscy siedzą w milczeniu, nikt nie śmie się odezwać. Aż nagle Filip zaczyna klaskać a za jego przykładem idzie reszta sali w tym nasz nauczyciel.

Reszta zajęć idzie już sprawnie. Do momentu gdy na korytarzu napotykam Olivie.

- Możemy porozmawiać? - pyta spokojnym głosem który nie kryje w sobie nienawiści tak jak zawsze a ja zgadzam się kiwnięciem głowy.

O czym chce ze mną rozmawiać?

Kochani wiem że akcja trochę się duży ale już niedługo! Zbliżamy się do końca wielkimi krokami. Mam nadzieję że rozdział się wam podobał😊❤️

Miłość to nie wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz