21

267 8 4
                                    

W życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment kiedy płacze. Tak strasznie że nie może przestać mimo wszystkim tych ludzi którzy go uspokajają. Myślałam że ten moment mam już za sobą.

Ale się myliłam. Łzy spływały mi po policzkach, a ja nie wiedziałam czy powinnam skakać z radości czy że smutku. Bo naprawdę nie byłam w stanie określić co teraz czuję. Tak wiele kobiet dało by wszystko, aby być na moim miejscu, aby zobaczyć na małym ekranie małe dziecko, które oddycha pod ich sercem. Ale ja nie byłam pewna czy chciałam to zobaczyć. Nie byłam pewna czy nie chciałam usłyszeć od lekarki, że powód dla czego mój okres spóźniał się już drugi miesiąc był stres, a nie ciąża. Marzyłam o dziecku, jednak nie chciałam wychować go w takich okolicznościach. Po prostu byłam w potrzasku.

- To wspaniała wiadomość, nie dziwię się pani radości - usłyszałam z boku głos lekarki - chłopak na pewno będzie się cieszył

Oczywiście przyszłam do ginekologa razem z Filipem pewnie myślała że to maleńkie dziecko w moim brzuchu jest jego, a nie Willa, który nie żyje.

- To nie jego dziecko - odpowiadam a lekarka nie może ukryć zdziwienia

- Przepraszam, po prostu wyglądacie jak jak.. – lekarka próbowała coś powiedzieć, ale nie najwidoczniej nie wiedziała co dokładnie mogłaby powiedzieć

- Jak para? No cóż jesteśmy przyjaciółmi, mój chłopak nie żyje - mówię chyba pierwszy raz przy obcej mi osobie, że Will nie żyje

- Oj tak bardzo mi przykro - odpowiada szczerze zawstydzona.

- Nic się nie stało, nie wiedziała Pani - mówię i wychodzę z gabinetu.

- Gdybyś nie chciała urodzić – zaczęła delikatnie a ja popatrzyłam na nią nie będąc pewna czy z nadzieją czy strachem – to masz jeszcze chwilę, aby się zdecydować na aborcję i do nas zgłosić – powiedziała podając mi ulotkę która zawierała wszystkie informacje zabiegu i lekko się uśmiechnęła

- Tak, dziękuję. Zastanowię się nad tym – mówię jakby z niedowierzaniem, że te słowa przechodzą mi przez gardło, ale naprawdę zaczęłam rozważać tą opcję

Gdy wyszłam przed salą czeka na mnie Filip. Od razu widać że jest zestresowany. Gdy wiózł mnie do lekarki cały czas pytał czy na pewno jestem tego pewna, że mogę nosić pod sercem małą istotkę. Wtedy nie byłam.

Teraz już tak.

- Jestem w ciąży - szepcze tak cicho, że ledwie jest w stanie mnie usłyszeć, a przez jego twarzy przewija się tysiące emocji.

- To dobra wiadomość, prawda? – pyta posyłając mi lekki uśmiech

- Ja sobie bez niego nie poradzę Filip, moje dziecko nie może wychowywać się bez ojca.

- Jego ojciec zawsze będzie przy nim, tak samo jak przy tobie - mówi wskazując na mój brzuch - A teraz wracajmy do domu, bo jutro wracasz do szkoły, dzieckiem będziemy się martwić za niecałe 2 tygodnie.

Nie byłam w stanie teraz myśleć o powrocie do szkoły, nie po tym czego się dowiedziałam. Nie po tym jak moje dziecko nigdy nie będzie mogło powiedzieć do Willa tato. To tak bardzo bolało.

- Możemy wstąpić najpierw na cmentarz? - pytam a on przez ułamek sekundy się zastanawia

- Jasne, ale potem nauka - odpowiada a ja kiwam głową na zgodę. Nigdy bym chyba się nie spodziewała, że to on będzie mnie zaciągał do nauki.

Naprawdę jestem mu wdzięczna po tym wszystkim jak się zachowywałam po stracie Willa, że mnie nie zostawił. A mógł. Mógł nie przejmować się tym czy zdam szkołę czy nie. Ale tego nie zrobił.

Miłość to nie wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz