Oddałam mu pocałunek,bez namysłu.Przez moment wydawało mi się,że motylki w moim brzuchu eksplodują.Potem do mojego mózgu wepchały się nieproszone myśli.Oderwałam się o niego i zaczerpnęłam powietrza.Pocałunek pozbawił mnie tchu.
-Przepraszam,nie powinienem-podrapał się po głowie,a potem splątał dłonie na karku.
-Nie,nie przepraszaj-popatrzyłam na niego.Pogłaskała go po twarzy i uniosłam mu brodę w górę.Chciałam,żeby na mnie spojrzał.Jego oczy wyglądały teraz inaczej.Dostrzegłam w nich zawstydzenie i usilnie skrywane szczęście-Dziękuję za to,to wiele dla mnie znaczyło-dokończyłam.
-Dla mnie też-odezwał się po dłuższej chwili-jesteś moją najlepszą przyjaciółką-przełknął.Gula uwięzła mi w gardle.Ta rozmowa zmierzała w niebezpiecznym kierunku.
-Ty moim najlepszym przyjacielem-żołądek skręcał mi się z nerwów.
-Nie mogę tego stracić-rzucił z chwilą wahania-Ten pocałunek więcej się nie powtórzy-po części rozumiałam go,z drugiej strony miałam wrażenie jakby ktoś mnie spoliczkował.
-Ja też nie,masz rację,niech zostanie tak,jak jest-drżały mi ręce.Jego wzrok utkwiony w moich oczach.
-Na prawdę tak myślisz?-dostrzegłam ból na jego twarzy.
-Tak-szepnęłam-Tak chyba będzie lepiej-usiadł na łóżku z oczami utkwionymi w podłogę.
-Skoro tak uważasz-głos mu ochrypiał.
-Pójdę już-westchnęłam,obejrzałam się za nim i poszłam.
*POV LUKE
To się zdarzyło,naprawdę.Pocałowaliśmy się,byłem taki szczęśliwy,kiedy oddała pocałunek.Tak wiele kosztowało mnie,żeby powiedzieć,że chcę przyjaźni.Jednak..kiedy ona to powiedziała,zabolało.Musiała poczuć się tak samo.Nie ruszyłem się z miejsca, jeszcze na długo po tym jak wyszła.Nie mogłem sobie znaleźć miejsca,czułem cholerną pustkę.Chciałem jej,potrzebowałem chorobliwie mocno.Oboje sprawiliśmy sobie ból.Na dworze zaczęło padać,potrzebowałem powietrza.Stojąc na polu,na środku drogi nie czułem się wcale lepiej.Ból był nie zniesienia,to zeżerało mnie od środka.
-KURWAAAAAAAA!-wrzasnąłem na głos,a potem załamany osunąłem się na ziemię.Ryczałem,ryczałem i nie mogłem przestać.Moje łzy zlewały się z deszczem.Chciałem,żeby to zabrało moje cierpienie.Tymczasem,poczułem na ramieniu czyjąś dłoń.Mama stała nade mną i nic nie mówiła.Byłem wdzięczny,że nie prawiła mi kazań.Cieszyłem się,że po prostu tu była.
-Chodź kochanie,idziemy do domu-objęła mnie mocno i zaprowadziła do domu.
*POV ALI
Po powrocie do domu wybuchnęła.Zaczęłam płakać.Dlaczego to musi tak boleć,dlaczego? Powiedziałam przyjaźń,skoro tego chciał.W gruncie rzeczy chciałam,żeby był mój już na zawsze.Siedziałam na ziemi,miałam ochotę coś rozwalić.Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.Serce rwało się do niego,rozum kazał zostać.Zamknęłam oczy,starając się uspokoić.Przez to poczułam się jeszcze gorzej,bo w głowie pojawiły się obrazy ostatnich dni.Usłyszałam nagle przeraźliwy wrzask na polu.Ktoś krzyknął ,,kurwa". Od razu wiedziałam kto.Myślałam,że gorzej być nie mogło,a jednak.Rodzice obudzili się,kiedy zaczęłam rozwalać wszystko co miałam pod ręką.Zaczynając od starej lampy kończąc na szklance.Wzięli mnie tylko do pokoju,zrobili herbatę i pocałowali.Od razu wiedzieli o co co chodzi.Uśmiechali się,ale w głębi wiedziałam,że martwią się o mnie.I to bardzo.Leżałam w łóżku,bezcelowo gapiąc się w sufit.Nie mogłam zasnąć,nawet nie chciałam.Wiedziałam,że to wcale nie sprawi,że będzie dobrze.Musiałam jakoś sobie z tym poradzić..
Do rozdziału dodałam tą piosenkę,ponieważ najbardziej mi pasowała.Rozdział krótki,wiem.Komentujcie jeśli macie jakieś uwagi ,pozdrawiam :)
-
CZYTASZ
So perfect
ParanormalDziewczyna z charakterem,ma własne zdanie.Zawsze szczera.Do tej pory byłam zwyczajna. No właśnie była..