10#

825 42 1
                                    

Nie zorientowałam się,kiedy przyszedł weekend.Była sobota,a ja wcale nie miałam zamiaru wygrzebywać się z łóżka.Usłyszałam głosy na schodach i wcisnęłam głowę pod kołdrę.
-Wstawaj!Andy stała w nogach mojego łóżka z nieodgadnioną miną
-Co tu robisz?zamruczałam.
-Mam zamiar wyciągnąć Cię z domu- sciągnęła ze mnie kołdrę i usiadła w rogu łóżka.
-Po co? Mi tu dobrze,kocham moje łóżko a ono kocha mnie-zwinęłam sję w kłębek
-Oj pierdoło,rusz ten zadek do łazienki i chcę Cię tu widzieć za 10 minut gotową.Z niezadowoleniem wstałam i poszłam do łazienki.
Sciągnęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic.
Woda zmywała ze mnie problemy z ostatnich dni.Stałam tam nie wiem ile czasu.Ogarnęłam się,kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Umarłaś tam czy coś? Nie chcę zobaczyć trupa,kiedy tam wejdę-nie odpowiedziałam niech się jeszcze trochę pomartwi.Umyłam zęby,wysuszyłam włosy i ubrałam dżinsy i podkoszulek.Wyszłam i zastałam ją przy mojej szufladzie przyglądającą się czemuś.Podeszłam do niej,ciekawa co tak przykuło jej uwagę.Jej wzrok spoczywał na zdjęciach moich i Luka.Podniosła do góry jedno zdjęcie.Moje ulubione,chłopak stoi tam cały brudny z tortu.Jeździł wtedy na deskorolce i nie wyhamował na zakręcie.Wylądował twarzą prosto w cieście.Mieliśmy wtedy po 15 lat,był wtedy kurduplem,z włosami nieokrzesanymi jak zawsze,był wtedy pulchniutki ,jedyne po czym można było poznać,że to on.To oczy,przeszywająca zieleń i to niezwykłe spojrzenie.Pamiętam,że płakałam wtedy strasznie,ale potem mama zabrała nas do restauracji i wepchałam w siebie ,tyle ile się dało.Od zawsze byłam żarłokiem.Pamiętam to, jakby to było wczoraj.Ze wspomnień wyrwało mnie sztutchanie w ramię.
-Wszystko w porządku?Dziewczyna objęła mnie ramieniem.
-Tak,dlaczego?Zapytałam nie wiedząc o co jej chodzi.
-Płaczesz-popatrzyła na mnie zatroskanym spojrzeniem.Przejechałam dłonią po twarzy i faktycznie poczułam łzy spływające mi po policzkach.Przetarłam je szybko ręką i zapytałam:
-No ,to co chcesz robić? Uśmiechnęłam się.Przyglądała mi się przez dłuższą chwilę.
-Chodźmy na zakupy,musimy kupić sukienki na tą szkolną imprezę za tydzień-Przewróciłam oczami,nie lubiłam zakupów.Dostrzegła mój gest i powiedziała.
-Nie wydziwiaj,chodź-pociągnęła mnie za rękę i już nas nie było.Poszlyśmy do garażu po mój samochód : czarnego,nowiutkiego Jeepa.
Usiadłam za kierownicą,przyjaciółka usadowiła się obok mnie na miejscu pasażera.Poustawiałam lusterka i wszystko inne,kiedy usłyszałam westchnienie.
-Cóż to za piękne cacko-podziwiała samochód.Wiedziałam o co jej chodzi,było piękne,prezent od rodziców na siedemnastkę.To była dziewicza jazda,w swoim mniemaniu byłam dobrym kierowcą,ale i tak się denerwowałam.Odpaliłam silnik i wyjechałam na podjazd.Świetnie się go prowadziło.Jazda nim była lekka i przyjemna,nie mogłam tylko oswoić się ze sprzęgłem,ponieważ było bardzo czułe.Śmingęłyśmy nim i w ciągu 10-15 minut byłyśmy już na miejscu.Zaparkowałam przed galerią,sprawdzając chyba pięć razy czy,aby na pewno zamknęłam drzwi i poszłyśmy.Zaczynając od croppa kończąc na zarze,gdzie dopiero znalazłyśmy godne uwagi sukienki.Ja przymierzałam czarną ,sięgającą przed kolano ,bez ramiączek,do tego miałam czarne czółenka z czerwoną podeszwą.Andy natomiast miała niebieską mała czarną z krzyżem na plecach a do tego zwykłe czarne szpilki.Widząc swoje odbicie skwasiłam się,ja w takim wydaniu? Pokręciłam niezadowolona głową.Andy odsłoniła kotarę osłaniającą przymierzalnię i pokazała mi się.
-Wyglądasz pięknie-wyglądała,sukienja idealnie do niej pasowała.Pokazywała jej atuty a jej twarz ożywała w tym kolorze,który pasował do jej niebieskich oczu.
-Dzięki-zakręciła się-No,ale teraz twoja kolej-zakręciłam się dookoła.
-Dziwnie co nie? Zagryzłam wargę.
-Pięknie,cudownie-zachwycała się.
-Przesasadzasz-zbyłam ją ręką.
-Przykro mi,musisz ją kupić-przebierałam się,kiedy to mówiła.Już gotowa zostałam zaciągnięta do kasy.Zapłaciłyśmy i poszłyśmy coś zjeść.Ja po zjedzeniu mojej sałatki z kurczakiem a Andy hamburgera, zaczęłyśmy się zbierać.Wsiadłyśmy do auta,odwiozłam ją.Jechałam ulicą dłuższy czas,kiedy dostrzegłam młodą parę.Chłopak krzyczał na dziewczynę, a ta tylko płakała.Na dworze zaczęło padać.Postawiłam auto na poboczu i podeszłam do nich szybkim krokiem.
-Wszystko w porządku?Mówiłam głośno,żeby przekrzyczeć przejeżdżające samochody.
-Nie,może pani już sobie iść-chłopak chciał mnie spławić.
-Na pewno?Moje pytanie było skierowane do przestraszonej dziewczyny.
-Cz-cz-y-zająkała się-mogła by mnie pani podwieść?wydukała z siebie.
-Tak,jasne -pokazałam jej głową,żeby szła w stronę samochodu.Spojrzenie chłopaka ciskało we mnie grzmotami.Zignorowałam go i ruszylam za dziewczyna.Dostrzegłam ją skuloną obok mojego samochodu.
-Hej-pomogłam jej wstać.Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wsiadła.Gdy już chciałam wchodzić ,poczułam ucisk na ramieniu.
-Nie powinnaś się była wtrącać- jego dotyk wzmocnił się.
-Proszę mnie puścić,od kiedy jesteśmy na Ty? Wyszarpałam się.
-Jeszcze się spotkamy-wsiadłam do auta i odjechałam.Spojrzałam w lusterko,ale jego już tam nie było.

So perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz