#23

581 39 0
                                    

Cały dzień z rodzicami spędziłam na oglądaniu telewizji, ambitnie wiem. Muszę zakończyć znajomość z Ethanem ,nie mogę nikogo narażać przez moją głupotę. W tym momencie czułam się beztroska,siedząc z rodzicami wieczorem na kanapie. Przypominało mi się, kiedy byłam mała. Czy to wszystko musiało się tak skomplikować? -Co robiłaś przez weekend kochanie? Głos mamy wyrwał mnie z zamyśleń. Musiałam się wygodniej ułożyć zanim odpowiedziałam.-A nic,wiesz integrowałam się z Andy-uśmiechnęłam się do niej.Przygarnęła mnie do siebie a ja wdzięczna się przytuliłam.W pewnym momencie oczy zaczęły mi się same zamykać. Przysypiałam .Nie wiem ile czasu minęło ,kiedy poczułam, że ktoś mnie podnosi. Zamrugałam ,żeby odzyskać ostrość widzenia i zobaczyłam twarz taty. Niósł mnie na rękach prawdopodobnie do sypialni. Dostrzegł,że mu się przyglądam i powiedział.-Już nie jesteś taka lekka,jak kiedyś-zaśmiałam się na jego słowa.Wtuliłam się w niego mocniej i zasnęłam.W nocy obudziło mnie walenie w szybę.Zlękłam się odrobinę.Na polu nie padało ani nic ,więc skąd pochodziło źródło dźwięku? Zacisnęłam mocniej kołdrę i leżałam nieruchomo.Nastąpiła chwila ciszy,odetchnęłam z ulgą.Wtedy jednak coś uderzyło w moją szybę,szkło posypało się po podłodze.Przyśpieszył mi oddech a kropelki potu skapywały mi po karku.Gdy po dłuższej chwili nic już się nie działo wygrzebałam się z łóżka i na palcach podeszła do okna.Szyba była rozwalona,jakby ktoś rzucił w nią czymś ciężkim. Na podłodze niedaleko zobaczyłam w ciemnościach,jakiś kształt.Kucnęłam i sięgnęłam po to ręką :KAMIEŃ.Ktoś sobie robi ze mnie kurwa jaja? Powiedziałam na głos. Z tyłu doczepiono karteczkę ,,JESTEŚ NASZA"przełknęłam ślinę,sen miałam już z głowy.Obserwowali mnie cały czas, czekali tylko na odpowiedni moment. Martwiłam się o bezpieczeństwo innych. Muszę poćwiczyć. Ubrałam dresy i grubą bluzę i wyszłam pobiegać.Robiłam już dobry 10 km,na polu robiło się już jasno.Mój telefon pokazywał : 5 rano. Nie byłam zmęczona,czułam adrenalinę. Ochotę na spanie totalnie zmyło rześkie powietrze. Moje mięśnie buntowały się już lekko,ale ja nie miałam jeszcze dość.Czułam..nie wiem co czułam.Jednak bieganie dawało mi jakąś ulgę.Ostatnio się zmieniłam,zachowywałam się inaczej.Poczułam pieczenie w klatce piersiowej,płuca też miały już dość.Słońce dawało mi po oczach.Kompletnie wyczerpana,wróciłam do domu dopiero jakoś po 7.Weszłam pod prysznic,zimna woda dawała ukojenie mi i moim nadwyrężonym mięśniom. Nie wiem ile siedziałam w łazience,długo.Gotowa na resztę dnia,poszłam się ubrać.Szorty i krótka bluzka na ramiączkach to idealny zestaw na dzisiaj. Poczułam zapach kawy,rodzice siedzieli w kuchni. Tata z kubkiem w ręku,czytał gazetę,a mama krzątała się po kuchni, sprzątając i przygotowując śniadanie jednocześnie. Zawsze ją podziwiałam.-Pomóc Ci?Odwóciła się w moją stronę,słysząc pytanie.Uśmiechnęła się i przywołała mnie ręką.Podeszłam do niej i pomagałam jej kończyć kanapki.-Gdzie byłaś? A więc zorientowali się,że mnie nie było.Nie robili mi kazań,byłam im bardzo wdzięczna.Mama usiadła obok tata i pocałowała go w policzek, ten się do niej uśmiechnął i mocno przytulił.Przyglądałam się temu z boku pijąc kawę.Rozczulił mnie ten obrazek. Byli cudowni,wciąż w sobie zakochani. Ja też byłam, tylko że on tego nie wiedział. Zgarnęłam ze stołu kanapkę. -Idę na siłownie-poinformowałam ich-nie wiem,o której wrócę-ucałowałam ich i poszłam wziąć rzeczy.Wyciągnęłam z szafy jakąś starą torbę treningową.Póki co mam szkołe w dupie,pójdę jutro. Rodzice nic nie mówią,uważają,że to tylko i wyłącznie mój problem.I tak wiem,że boją się o moją przyszłość.Ja jednak nie mam do tego teraz głowy.Wcisnęłam do niej bluzę,wodę,getry,t-shirt i komórkę i mogłam już iść.-Do zobaczenia później!-krzyknęłam wychodząc.Odkrzykneli ,,do zobaczenia" i wyszłam.Kierowałam się w stronę centrum. Doszła do wniosku,że nie mogę teraz rozpraszać się Ethanem. Z Lukiem nie miałam ochoty w ogóle rozmawiać. ,,KURWA"Powiedziałam na głos,wszystko w co do tej pory wierzyłam,wydaję się teraz nie mieć żadnego sensu.Nie było jednak czasu na załamki,musiałam być twarda. Weszłam do wielkiego oszklonego budynku.Wnętrze było bogato wyposażone.Wszędzie stały niebieski i fioletowe sofy dla oczekujących gości a także stół z nowoczesnym expresem do kawy.Z boku była lada a za nią dwie laski z botoksem jak i na ustach tak i w cyckach,chyba źle sobie wsmarowały samoopalacz,bo wyglądały,jak dynie.Ugryzłam się jednak w język,żeby nie powiedzieć czegoś,czego będę potem żałować.Podeszłam do nich z przyjaznym uśmiechem.Usłyszałam tylko suche ,,dzień dobry" i zostałam ścięta spojrzeniem.-Po proszę karnet na jedno wejście-odezwałam się,gdy nie powiedziały ani słowa.Jedna z nich schyliła się po coś do szuflady.Wyciągnęła kartę.Wpisała na niej datę.-Imię i nazwisko? Usłyszałam.Zawahałam się przed odpowiedzią,zauważyłam jednak,że na karcie jest taka rubryczka.-Alice Adams-wpisała.Podała mi ją i długopis i wskazała miejsce,w którym mam złożyć swój podpis.Zapłaciłam jej określoną sumę pieniędzy i zaczęłam iść w kierunku szatni.Gdy już w niej byłam,była pusta.Miałam wspólną z chłopakami,było mi to jednak obojętne.Gotowa powędrowałam na sale.Była wyposażona w najnowocześniejszy sprzęt.Na bieżnie nie patrzyłam,miałam na dziś dość biegania.Po drugiej strony był wolny worek treningowy.,,Tak boks,to dobry wybór"stwierdziłam.Wszędzie śmierdziało spoconymi męskimi ciałami.Na widoki jednak nie mogłam narzekać.Ani jednej kobiety,nie wiem czego się bały.Faceci i tak byli zajęci sobą.Przybrałam pozycję i zaczęłam uderzać raz jedną,raz drugą ręką.Potem zaczęłam kopać.-Patrzcie kogo my tu mamy chłopacy-poczułam uścisk na ramieniu.Wystraszony wymierzyłam kopniaka w osobę za mną.Odwróciłam się i dostrzegłam wysokiego bruneta.Koledzy śmiali się z niego.-Przepraszam,nie lubię kiedy ktoś zachodzi mnie od tyłu-podałam mu rękę,żeby pomóc mu wstać.Chwycił się jej i wstał.Był wyższy ode mnie o głowę.-Spoko,jestem Brandon-przedstawił się wesoło.Odpowiedziałam mu uśmiechem-Alice-odpowiedziałam.Przyjrzał mi się przez dłuższą chwilę i puścił mi oczko.-Czekaj,przedstawię Cię mojemu kumplowi-miałam go zatrzymał,ale on już zniknął mi z oczu-Ej stary,cho no tu-przywołał kogoś ręką.Serce mi stanęło,oddech przyśpieszył.Przede mną stał Ethan ,bez koszulki w luźnych dresach i adidasach.Mimowolnie oblizałam usta.-Co tu kurwa robisz? Uniosłam brwi i wzięłam się pod boki.-Nie muszę Ci się tłumaczyć daj mi..-nie dokończyłam bo już ciągnął mnie w stronę pryszniców.

So perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz