20#

626 36 0
                                    

To co robiliśmy było głupie.Zachowywaliśmy się ,jak smarkacze.Wyślizngnęłam się z jego uścisku.Tym razem już na prawdę do tego nie dopuszcze.Poszłam do toalety wziąć prysznic.Woda zmywała ze mnie zmartwienia.Czułam się osaczona,okazuje się,że świat,w którym żyłam dotychczas nie jest taki jak się wydawał.Nie pozwolę jednak,żeby to dotknęło kogoś z moich bliskich.Świeżo umyta,stanęłam przed lustrem.Ciągle czułam na sobie jego zapach:czekolady.Nagle powietrze stało się jakieś ciężkie.Stał tuż za mną.
-Dostanę kiedyś przez Ciebie zawału,jak będziesz się tak skradał-powiedziałam.Uśmiechnął się lekko i puścił mi oczko.
-Chciałem się tylko wykąpać,to nie moja wina,że ciągle uciekasz mi z łóżka-wszedł pod prysznic.Po jego ciele zaczęły spływać kropelki wody.Wyszłam.Ubrana w spódnice i bluzke na ramiączkach,zeszłam zaparzyć kawę.Piłam właśnie,kiedy zszedł.
-Musimy porozmawiać- zaczęłam.Nachylił się po swój kubek i oparty o blat uniósł pytająco brwi.
-To się nigdy więcej nie powtórzy- dokończyłam.
-Nie powtórzy co? Droczył się ze mną.
-Seks,nie możemy- wyrzuciłam.Zaśmiał się głośno.
-Co? Zapytał-Dlaczego?
-Po prostu,koniec z tym-byłam stanowcza.
-Ze wszystkim? Z tym co jest między nami też? Zacisnął szczęki-Dobra sam to skończe,to koniec-wyszedł,tak po prostu wyszedł.Rozpłakałam się.Tego było już za wiele.Zadzwoniłam do Andy.
-Halo? Odebrała po pierwszym sygnale.
-Przeszkadzam? Pociągnęłam po cichu nosem.,,Kto to?" usłyszałam obcy głos.
-Jestem z tym typkiem z wczoraj- wiedziałam,że jest zakłopotana.Poczułam ucisk w klatce piersiowej.,,Kurwa,tylko nie on" Pomyślałam.
-Jesteście u Ciebie?mój głos drżał.
-Tak- potwierdziła.
-Mogę przyjechać? Nastała chwila ciszy.
-Tak jasne,wpadaj-na tym skończyłyśmy rozmowę.Pobiegłam do mojego jeepa,zgarniając po drodze kluczyki.Nie liczyło się teraz to co czułam,tylko moja przyjaciółka.Ledwo panowałam nad samochodem,byłam taka zdenerwowana.Jechałam prawie 200 km/h .Dojechałam w ciągu 10 minut.Zaparkowałam z piskiem opon.Chwilę później pukałam już do drzwi Andy,czekając aż mi otworzy.
-Oo hej- przytuliłam ją mocno,kiedy to mówiła.Weszłam do środka,nie pytając o pozwolenie.
-Jesteś sama? Rozglądałam się.
-Nie,Josh siedzi w salonie-dostrzegłam go siedzącego na kanapie,ścinającego mnie wzrokiem.
-Alice-podałam mu rękę.Uścisnął mnie zdecydowanie za mocno.Skrzywiłam się,mam nadzieję,że niezauważalnie.
-Zrobisz mi herbaty? Powiedziałam zdziwionej Andy.
-Tak jasne-wycofała się do kuchni,lekko niepewnie.Kiedy upewniłam się,że jej nie ma odparłam.
-Słuchaj kurwa, wiem kim jesteś,radzę Ci zostawić ją w spokoju-na jego twarzy pojawił się wstrętny uśmiech.
-Słuchaj,księżniczko,nie wpierdalaj się-chwycił mój palec i wygiął go-bo pożałujesz.
-Wypierdalaj-myślał,że się go wystraszę-już- wściekłam się,jak cholera
-Jasne,jasne- jego okropny zapach dotarł do moich nozdrzy.Śmierdział stęchlizną.Jak mogła tego nie czuć?Zmarszczyłam nos.Przyjaciółka przyniosła moje picie i usiadła między nami.
-Josh niestety musi już iść- ja to załatwię skoro on nie chę.Wstał,nie zaprzeczając.
-To prawda,paa-pocałował ją w policzek,skinął mi głową i wyszedł.Odetchnęłam chwilową problem z głowy.Wypiłam herbatę jdenym chaustem i powiedziałam.
-Dziękuję,muszę spadać,śpieszę się- uścisnęłam ją i wróciłam do auta.Dopiero w samochodzie zrozumiałam,jaki ciężar ze mnie zszedł.Usłyszałam trzask otwieranych drzwi.Na miejscu pasażera siedział Josh.
-Jedź do tego klubu co wczoraj-rzucił.
-Wynoś się z mojego samochodu-chyba go pojebało,że będę jego kierowcą.
-Skoro już mnie wypierdoliłaś to chociaż możesz mnie podwieźć-westchnęłam i odpaliłam silnik.Pojechałam.Jechaliśmy ciągle w denerwującej ciszy.Gdy dojechaliśmy na miejsce usłyszałam.
-Ok,a teraz wysiadaj- popatrzyłam na niego,myśląc,że sobie żartuje.
-Chyba Cię coś boli-zmarszczyłam brwi.
-No już,szybko,albo Cię wyniose-oczy miał pociemniałe.
-Wal się- nachyliłam się nad nim,żeby otworzyć mu drzwi.Chwycił mnie za szyję i wyszarpał z wozu.Przerzucił sobie przez ramię i niósł gdzieś.
-Zostaw mnie! Wiłam się i krzyczałam.Nie odpowiedział mi nic.Weszliśmy do klubu a następnie do jakiegoś pomieszczenia obok i postawił na ziemii ciągle jednak trzymając.
-Od kiedy zobaczyłem Cię wczoraj,wiedziałem,że to Ty-gadał bez sensu.
-O co Ci chodzi?nie rozumiałam go.
-Jesteś dziewczyną,której szukamy od dawna-bawiło mnie to wszystko coraz bardziej.
-Soory,ale musiałeś mnie z kimś pomylić-wyrwałam mu się.
-Wkurwiasz mnie- westchnął i wyciągnął telefon.Dzwonił do kogoś
-Kaitlyn? To ja Josh- podsłuchiwałam ich roznowę-Przyjdź do pokoju 21,tak czekam.Nie minęło sporo czasu,kiedy drzwi się otworzyły.
-Co jest? Dostrzegłam rudą dziwkę,która macała wczoraj Ethana.
-Mam ją-w jego oczach kryła się satysfakcja.
-Jesteś pewny? Spoważniała.Co tu jest kurwa grane.
-Na sto procent,zwołaj ich- nic nie odpowiedziała tylko pokiwała głową i wyszła.
-Czego ode mnie chcecie? Próbowałam się czegoś dowiedzieć.Jednak ze mną on nie był skory do rozmowy.Byłam coraz bardziej poirytowana i zmęczona tym wszystkim.Czekałam z nim nie wiedząc na co.
-Są! Przybiegła tamta ze strachem wymalowanym na twarzy.
-Idziemy! Szarpnął mnie i wyprowadził.Staneliśmy w ogromnym pokoju pośród nieznanyh mi ludzi.Na mojej twarzy pojawił się grymas,nie chciałam tu być.
-Teraz jesteście pewni,że to ona?zapytał wysoki mężczyzna w rudych krótkich włosach i odstającymi uszami.Josh wtraźnie spięty tyknął głową na tak.Ten zaciągnął się zapachem.Odchylił głowę do tyłu.Jego oczy zrobiły się ciemne.
-Taaak,to ona!wrzasnął.Wbił we mnie pazury.Syknęłam z bólu.Uśmiechnął się cynicznie.
-Puść mnie kurwa-kopnęłam go w jaja.Zwinął się w pół.A ja chciałam skorzystać z okazji,żeby uciec.Chyba jednak na marne,otoczyli mnie ze wszystkich stron.
-Pójdziesz ze mną-nie zdałam sobie sprawy,kiedy doszedł do siebie.Chwycił mnie za łokieć.Zaprowadził do sypialni i rzucił na łóżko-Teraz się zabawimy- ściągnął swoją koszulke.,,Myśl szybko myśl!" mój mózg pracował na pełnych obrotach.,,Wiem! Skoro tak się chcę bawić to proszę bardzo"
-Mogę ja Cię zadowolić? Zrobiłam maślane oczy.
-Oczywiście-rozsiadł się wygodnie na łóżku.Poszłam do toalety rzekomo się odświeżyć.W końcu znalazłam :PILNICZEK.Włożyłam go za pasek od spodni.I ,,gotowa" wyszłam.
-Gotowy? Mruknął na tak.Nachyliłam się nad nim i kiedy zamknął oczy,gotowy do pocałunku.Wtedy miałam szansę.Wbiłam mu pilniczek w dłoń,przykuwając go tym samym do łóżka.Krzyknął zaskoczony.Pozbierałam swoje rzeczy i wybiegłam.O dziwo było pusto,chyba wszyscy się rozeszli.Na palcach zaczęłam rozglądać się za wyjściem.Dostrzegłam na wpół otwarte drzwi,podreptałam tam po cichu i zaczęłam podsłuchiwać.
-Macie ją? Ethana rozpoznałam od razu po głosie.
-Wiesz,że nie mogę Ci powiedzieć-teraz musiałam tam wyjrzeć,żeby dostrzec z kim rozmawia.Ruda dziwka z klubu.,,Czy ona jest wszędzie? Przewróciłam oczami.Usłyszałam trzask rozbitego szkła.Zajrzałam znowu.Na podłodze leżały porozwalane naczynia a ruda była teraz unieruchomiona z ręką Ethana na szyi.
-Gadaj! Tracił cierpliwość.
-Tak, kurwa mamy-puścił ją a ta łapała powietrze.
-Imię i nazwisko? Uniósł brwi.
-Co? Była tępa,czy tylko taką udawała?
-Podaj mi jej kurwa imię! Z nerwów chodziły mu szczęki.
-Alice Adams-szepnęła
-O Kurwa! Wyczytałam to z ruchu jego warg.Nagle nasze spojrzenia się skrzyżowały.Jego źrenice powiększyły się do niemożliwych  rozmiarów.Jego wzrok kazał mi się schować.
Poczułam uścisk na ręce,Ethan zatkał mi usta i wyprowadził.
-Odwioze Cię teraz do domu i spróbuje coś z tym zrobić-powiedział tylko.
-Typowe dla Ciebie-parsknęłam.Machnął na moje słowa ręką,podał mi kask i pojechaliśmy.Pod domem starałam się go ignorować,tak jak on mnie.
-Zaczekaj- westchnął.
-Nie wysilaj się,nic między nami nie ma- starałam się być wredną suką.
-Po prostu chcę Ci powiedzieć,że możesz na mnie liczyć-nie mogłam tego słuchać,nie chciałam.
-Nie chcę o tym gadać,jestem zmęczona-chciałam urwać tą rozmowę.
-Kurwa możemy porozmawiać? Zdenerwował się
-O czym? Sam z nas zrezygnowałeś-zbulwersowałam się.
-Co Ty pieprzysz? Myślisz,że chciałem? Ta rozmowa nie wróżyła nic dobrego.
-Koniec tematu-musiałam skończyć ten temat.
-Kurwa! Dziewczyno,zależy mi jasne? Kurewsko! Szarpał mną.Byłam bliska płaczu.
-Mi też ale?..zawsze było jakieś ,,ale"
-Nie możemy! Dokończył.To mi wystarczyło.
-Nie chcesz mnie? Rozumiem- nie czekając na odpowiedź,weszłam do domu.

So perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz