21#

631 35 1
                                    

Położyłam się na kanapie.O dziwo,nie byłam jednak zmęczona.Zastanawiało mnie tylko jedno.Co powinnam teraz zrobić? Dzisiaj wracają rodzice.Czy powinnam im o tym powiedzieć? Kurwa,nic już nie wiem.Andy nie mogę narażać,zresztą nie wiem czy by zrozumiała.Teraz mnie olśniło,wyjaśnienie wszystkiego miałam tuż obok siebie : LUKE !Pozbierałam się szybko,założyłam byle jakie trampki.Biegłam najszybciej,jak mogłam.Pukałam nieustannie do drzwi,czekając aż ktoś mi otworzy.

-Alice?usłyszałam zdziwiony głos Luka

-Hej,mogę wejść?przechodziłam z nogi na nogę,nie ukrywałam mojego zniecierpliwienia.Otworzył szerzej drzwi i wpuścił mnie do środka.Stanęłam na środku przedpokoju,czekając na niego.

-Usiądziesz?zapytał.Stałam ze skrzyżowanymi rękami,zdenerwowana.

-Nie mam czasu na takie pierdoły,wiedziałeś o wszystkim? Wiedziałeś o wszystkim od początku-Zmarszczyłam brwi.Podrapał się po głowie.

-Tak-szepnął.Chodziłam nerwowo,wte i we wte.

-Kurwa! krzyknęłam-Możesz mi to wszystko do cholery wytłumaczyć?wybuchłam.Usiadł na sofie z dłońmi splątanymi na kolanach i myślał przez dłuższą chwilę.

-Jesteś wybrana,to znaczy zrodzona z sukuba i inkuba,co do tej pory wydawało się nie możliwe-wzięłam głęboki wdech-Przywódca,z którym miałaś zapewne styczność dzisiaj,chcę Cię zabić,boi się ,że będziesz zagrożeniem dla ich gatunku,bo jesteś najbardziej seksowną kobietą,jaką widzieli-analizowałam powoli jego słowa w mojej głowie.Westchnęłam.

-A jaka jest w tym Twoja rola?powiedziałam od niechcenia.Spojrzał mi w oczy i już wiedziałam,że dla mnie to też będzie nowość.Nic nie mówił przed dłuższą chwilę,czekałam zastanawiając się czego jeszcze się dowiem.

-Jestem Twoim Aniołem Stróżem-w tym momencie oczy wyszły mi z orbit a szczęka opadła na ziemię.Jednak teraz wszystko stało się jasne.Opiekował się mną i pilnował mnie przez cały czas.To był po prostu jego obowiązek.Nigdy nie było żadnej przyjaźni,tylko praca.

-Wszystko było udawane? To były obowiązki-mruknęłam,patrząc w jego stronę.

-Nie..-Nie dane mu było dokończyć,bo wyszłam.

KURWA,KURWA,KURWA to wszystko jest,jakieś chore.Czy tylko Andy,jest normalna?Muszę zadzwonić..pogadać z normalną osobą.

-Hej,masz teraz czas? powiedziałam,kiedy tylko odebrała.

-Tak,jasne-powiedziała wesoło-W barze obok mojego domu? dopowiedziała.

-Tak,do zobaczenia-rzuciłam

-Do zobaczenia-rozłączyłyśmy się.Wróciłam jeszcze szybko do siebie po kurtkę.Zamknęłam drzwi i teraz sobie o czymś przypomniałam ,,Kurwa,moje auto!".Warknęłam wściekła.No nic,będę musiała tam jutro wrócić.Czekała mnie podróż pieszo.Tylko 5 km.,30-40 minut drogi.Usłyszałam warkot motoru.

-Nie możesz zostawić mnie w spokoju? Ethan zgasił maszynę i oparł się o nią.Ja jednak uparcie szłam dalej,ignorując go.Poczułam szarpnięcie.Trzymał mnie za rękę.Moje ciało nadal reagowało,na jego dotyk.Wgapiał się we mnie,ja natomiast unikałam jego spojrzenia.Uniósł moją brodę do góry.

-Nie,nie mogę-przewrócił oczami.Westchnęłam.Poklepał siedzenie motocykla-wsiadaj podwiozę Cię-zaproponował.

-Nie dzięki,przejdę się-już miałam iść dalej,kiedy poczułam,że tracę grunt pod nogami.Ten debil podniósł mnie i posadził na miejscu za sobą-podwiozę Cię-parsknął.

-Nie wiesz dokąd- pomachałam niezadowolona głową.Ruszył,kiedy to mówiłam,ale byłam pewna,że usłyszał.Jechaliśmy w ciszy.Byłam mu za to wdzięczna,nie miałam ochoty na rozmowę.Staneliśmy pod klubem,w którym miałam spotkać się z Andy.
-Dzięki-skinęłam mu głowę.Zatrzymał mnie ruchem ręki.
-Przyjadę po Ciebie o 22,masz tu czekać-Odjechał.Hahaha,super według niego miałam godzinę.Jasne,bo się dostosuję.Weszłam do zatłoczonego,wypchanego po brzegi pomieszczenia i zaczęłam się rozglądać.Siedziała przy barze.
-Hej- przywitała się-pinacolada-zwróciłam się do kelnera-Tylko taka mocna- puścił mi oczko.
-Co się dzieje? Poklepała mnie po ramieniu.Rozsiadłam się wygodnie.
-Chciałam się po prostu spotkać-posłałam jej uspakajający,udawany uśmiech.Tańczyłyśmy i w ogóle bawiłyśmy się.Piłam już nie wiem,którego z kolei drinka.Ktoś za mną odezwał się.
-Długo karzesz na siebie czekać-odwróciłam się.Irytujące spojrzenie Ethana stanęło na moich oczach a potem na ustach.Wygrzebałam z kieszeni spodni komórkę i spojrzałam na wyświetlacz.Już grubo po północy.Na prawdę tak szybko to przeleciało?
-Zbieraj się i pożegnaj-szepnął mi do ucha,tak,że tylko ja mogłam to usłyszeć.Przeszedł mnie dreszcz.Moja przyjaciółka już gdzieś wyfrunęła.Dostrzegłam ją w objęciach obcego typka.Podeszłam do nich i odchrząknęłam,nie zwrócili jednak na to uwagi.Klepnęłam ją w plecy.
-My lecimy-powiedziałam.
-Ok,pa- pokiwała mi.Wyszliśmy.Świeże powietrze orzeźwiło mnie nieco.Chwiałam się lekko na nogach,ale nie byłam pijana,zakręciło mi się w głowię.No dobra byłam najebana w cztery dupy.Przynajmniej teraz mogę go pocałować i zwalać na alkohol.
-Jesteś denerwujący,nie potrzebuje niańki-zaczęłam narzekać.
-Właśnie widzę-znacząco pokazał na mnie ręką.Stanęłam obrażona.
-Chcesz mi coś powiedzieć? Sugerujesz coś? Język mi się plątał.
-Tylko to,że jesteś urocza,kiedy jesteś pijana- uśmiechnął się- i seksowna- dokończył.Zagryzłam wargę.Musnął dłonią mój policzek.A ja korzystając z okazji,wpiłam się w jego usta.A co mi tam,i tak jutro nic nie będę pamiętać.Oddał pocałunek.Polizał moją dolną wargę a następnie wgryzł i szarpnął za nią prosząc o dostęp.Rozchyliłam usta.Nasze języki zaczęły razem taniec,a bardziej walkę.Nie wiem ile to trwało,ale zdało się być wiecznością, ja wcale nie chciałam tego kończyć.Oderwaliśmy się od siebie z braku tlenu i powietrza.Dostrzegłam,że jest podniecony,jego kutas starał wyrwać się ze spodni.Nie miałam nic przeciwko.
-Nie,nie skorzystam z tego,że jesteś pijana,nie kręci mnie seks kiedy laska nie odczuwa tego,co chcę,żeby odczuwała-tłumaczył.
-Aa pieprzysz-poplątały mi się nogi i prawie wylądowałam twarzą na ziemii,ale w ostatniej chwilii złapałam równowagę.Roześmiał się na widok mnie stojącej ,pokurczonej jak jakaś kura.
-Nie śmiej się ze mnie-oburmuszyłam się.
-Chodź,chodź wziął mnie na ręcę i wsadził do auta.Mojego auta.Prowadził moje cacko a ja leżałam na tylnym siedzeniu,starając się nie zasnąć.Średnio mi to wychodziło.Wkońcu dojechaliśmy.Wyciągnął mnie,w jego ramionach było mi bardzo wygodnie.Zasypiałam.
-Gdzie masz klucze? Zapytał.Jednak ja średnio zrozumiałam jego pytanie.
-Mmm-bełkotałam.Zaśmiał się cicho.Przyjemny dźwięk dla moich uszu.Jakoś jednak weszliśmy do środka.Położył mnie do łóżka i gdzieś poszedł.Wrócił ze szklanką w ręku i czymś jeszcze.
-Masz,połknij to jutrzejszy kac będzie bardziej do zniesienia- wzięłam od niego tabletkę z wdzięcznością i popiłam.Cała ta sytuacja go bawiła.Uśmiech nie schodził z jego twarzy.Wierciłam się na łóżku,nie mogąc się ułożyć.
-Kładź się! Krzyknęłam i poklepałam miejsce obok siebie.
-Śpij,śpij-uspokajał mnie bezskutecznie.
-Już! Byłam nieustępliwa.
Położył się a ja mocno się w niego wtuliłam.No teraz mi było wygodnie.Zasnął pierwszy,słyszałam jak miarowo oddycha.Zasnęłam następna i wiedziałam,że muszę się pożądnie wyspać.

Pozdrawiam :)

So perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz